Dom dzienny, dom nocny - Tokarczuk Olga 24 стр.


Rabarbar

Za domem Marta hodowała rabarbar. Małe poletko było spadziste, a rzędy roślin nierówne – omijały większe kamienie, a potem równały do niepewnej miedzy. Zimą rabarbar znikał pod śniegiem i pod ziemią zwijał swoje mięsiste łodygi i rósł w drugą stronę, rósł wstecz, do swojego zarodka, do swoich śpiących korzeni. Pod koniec marca ziemia się wybrzuszała i rabarbar rodził się od nowa. Znowu był mały, biało-zielony, delikatny jak ciało bez skóry, jak niemowlę. Rósł nocami, trzeszczenie tego wzrostu słyszeliśmy w trawie, drobniutkie – jak okruszki – fale tego dźwięku budziły inne rośliny. Za dnia ustalały się grządki. Marta patrzyła na nie z rumieńcem na twarzy – to tak jakby wstawało uśpione wojsko, jakby spod ziemi rośli żołnierze ustawieni w bojowe szeregi. Najpierw czubki głów, potem potężne ramiona, wyprężone ciała zawsze na baczność, z których w końcu rozwinie się falowany zielony namiot.

W maju Marta ścinała ostrym nożem swoich żołnierzy, tak jakby mówiła do nich „spocznij”. Pewnie widzieli ją z dołu, wielką i potężną babę z nożem w ręku. Zgrzyt noża w poprzek jędrnych łodyg, kwaśny sok na stalowym ostrzu.

Równe pęczki niosła Marta na zielony rynek w Nowej Rudzie i tam sprzedawała na pierwszy wiosenny kompot albo wytęsknione przez zimę drożdżowe placki z rabarbarem.

Pomagałam jej przy wiązaniu pęczków. Łodygi niedoskonałe, uszkodzone albo zbyt krótkie odkładałyśmy na bok, żeby potem w moim ruskim piecyku upiec ciasto.

Kosmogonie

Moim ulubionym filozofem jest Archemanes, jeden z nauczycieli Pitagorasa.

Według Archemanesa świat tworzony jest w wyniku współdziałania dwóch praprzyczyn. Archemanes rozumie je jako potężne praistoty, które są wieczne i powszechne. To współdziałanie najlepiej byłoby nazwać wiecznym pochłanianiem. Jedna zjada drugą bez końca. Na tym polega istnienie świata. Pierwsza z nich – to Chtonos. Jest to coś, co bezustannie rodzi, pączkuje, rozrasta się. Cel i środek jej istnienia – to tworzenie z samej siebie. Tworzenie to polega nie tylko na zwielokrotnianiu siebie samej, ale na emanacji bytów, które nie są do niej podobne, a nawet są z nią sprzeczne. Dlatego w Chtonosie trwa cały czas wzrastanie, ślepe i bezrefleksyjne, ciemne – mięso armatnie istnienia. Druga istota – Chaos – pochłania Chtonosa, niejako konsumuje, zjada go. Cały czas, perfekcyjnie. Chaos jest niematerialny, jest zasadą rozpuszcza przestrzenie Chtonosa, jakby je trawił. Bez Chtonosa nie mógłby istnieć i vice versa. Zamienia

Chtonosa w nicość, dziś powiedzielibyśmy, że go anihiluje.

Związek obu istot jest niezwykle intensywny, z niego powstaje Chronos – zasada, którą można by najlepiej porównać do oka cyklonu. W samym środku pochłaniania, anihilacji czy zniszczenia tworzy się byt pozornego spokoju, byt oazowaty, prawie fatamorganiczny, którego cechą jest stałość, regularność, porządek, nawet pewna harmonia, która daje początek istnieniu świata. Chronos wyhamowuje pochłanianie, nadaje mu pewną formę. Z jednej strony cedzi powstawanie, grupuje je w małe wysepki porządkowane przez czas, który jest jego (Chronosa) istotą podstawową zasadą z drugiej osłabia uderzenie niszczenia.

W tym miejscu stwarza się świat i jego podstawowe energie.

W Chronosie rodzą się wszelcy bogowie. Ich podstawową cechą jest miłość (philia). Są świetliście wypełnieni miłością i nią właśnie usiłują przezwyciężyć nienawiść (neikos) żywiołów, ażeby w końcu osiągnąć jedną niezniszczalną eteryczną naturę duchową świata. Właśnie w tym celu stwarzają ludzi, zwierzęta i rośliny i obdarzają je nasieniem miłości.

To właśnie opowiadałam Marcie przy wiązaniu pęczków rabarbaru. Gdy skończyłyśmy, Marta powiedziała mi coś w tym rodzaju: kiedy ludzie mówią „wszystko”, „zawsze”, „nigdy”, „każdy”, może to dotyczyć tylko ich samych, w świecie zewnętrznym bowiem nie istnieją takie ogólne rzeczy.

Poradziła mi, żebym była uważna, bo jeżeli ktoś zaczyna zdanie od słowa „zawsze”, to znaczy, że stracił kontakt ze światem i że mówi o sobie.

Wzruszyłam ramionami.

Назад Дальше