W Letnim Słońcu - Emmanuel Bodin 3 стр.


To niespodziewane zachowanie rozczuliło Francka i wzbudziło nim niezwykłe uczucia. Czyżby padł ofiarą tego, co zazwyczaj nazywamy miłością od pierwszego wejrzenia? Trudno powiedzieć. W każdym razie był jak zahipnotyzowany, oniemiały i oczarowany, gdy ją ujrzał. Spontaniczne zachowanie wraz z wrodzonym wdziękiem zrobiło na nim tak piorunujące wrażenie, że stanął jak oniemiały w miejscu.

Sprawiło to niezwykle harmonijne połączenie cech charakterystycznych dla Swietłany. Zdarzało mu się już poznawać niezwykle piękne kobiety, które były przy tym albo wyniosłe, albo oschłe, bądź też zachowywały się wyzywająco, co całkowicie psuło wrażenie ogólne. Zachowanie tej dziewczyny było zupełnie inne: radosne, ciepłe, a przy tym emanowała ona wyjątkowym wdziękiem.

Na powitanie ucałowali się w policzki oboje równie rozradowani, co skrępowani spotkaniem. Swietłana przeprosiła za spóźnienie, a Franck zapewnił, że nic się nie stało. Trudno byłoby się na nią gniewać. Sama jej obecność mogła od razu wywołać uśmiech u każdego, nawet pogrążonego w głębokiej depresji, mężczyzny. Była jak piękne zjawisko, której obecność tworzy wyjątkową atmosferę, jak magia słońca wschodzącego na niebie zalewająca świat cudną poświatą lub kantyczka nucona w podzięce za dar życia.

Franck zastanawiał się, która droga najszybciej doprowadzi ich do Sacré-Coeur. Wybrał wreszcie ulicę wprost przed nimi, ze świadomością, że czeka ich strome podejście pod górkę. Franck był już tutaj wiele razy, ale dzięki gęstej sieci uliczek nigdy nie szedł dwa razy tą samą trasą. Bardzo lubił tę dzielnicę i uważał, że doskonale się nadaje na spacer dla zakochanych, zwłaszcza gdyby słońce zechciało im towarzyszyć. Brzydka pogoda nie zniechęciła ich do wspólnego wyjścia, ponieważ oboje pragnęli bliżej się poznać. Rozmawiali trochę o wszystkim i o niczym, jak to często bywa, gdy dwie osoby spotykają się po raz pierwszy. Zadawane sobie nawzajem pytania służą pozyskaniu informacji, wysondowaniu reakcji, sprawdzeniu, w jakim kierunku rozmowa będzie podążać. Swietłana poruszyła kilka banalnych tematów między innymi nie udawało jej się odsłuchać wiadomości, którą ktoś zostawił jej w poczcie głosowej. Krótka instrukcja dołączona do karty SIM nie była zbyt pomocna. Ponieważ korzystali z usług tego samego operatora, Swietłana podała Franckowi swoją komórkę z prośbą o pomoc. Jakież było jego zdumienie, gdy menu wyświetliło się po rosyjsku niestety nie potrafił go obsługiwać. Swietłana miała starą Nokię, która lata świetności miała już dawno za sobą. Zaoszczędzone latem pieniądze chciała przeznaczyć na zakup smartfona, żeby być na bieżąco z nową technologią, a może raczej trendami konsumenckimi. Któż się im oprze, nie jesteśmy w końcu jaskiniowcami. Ciągła ewolucja stała się nieuchronnym elementem życia codziennego. Nikt nie ma przecież obowiązku kupowania najnowszej wersji każdego gadżetu, czasem z powodu nowego designu albo rewolucyjnej funkcji, na którą mają się złapać naiwniacy, gdyż przeważnie rewolucja polega wyłącznie na drenażu portfela. Franck wyjął swojego Samsunga jego model był także bardzo stary. Po krótkich poszukiwaniach w menu, znalazł kombinację cyfr niezbędną, aby uzyskać dostęp do poczty głosowej.

Odsłuchując nagrane wiadomości, Swietłana wybuchła śmiechem. Swój francuski numer podała tylko trzem osobom, ponieważ nie znała w Paryżu prawie nikogo, a jej przyjaciele kontaktowali się z nią przez Internet. Pierwszą osobą, której podała swój numer była koleżanka z Ukrainy. Druga to koleżanka z Rosji, która przyjechała do Francji, by popracować w restauracji na zachodnim wybrzeżu. Swietłana bardzo nie chciałaby wykonywać podobnej pracy. Wolała już sprzedawać torebki, chociaż oczywiście nie uważała tego za swoje docelowe zajęcie. Dwie wiadomości, które tak usilnie starała się odsłuchać, zostawił nie kto inny jak Franck. Informował ją po prostu, że jest już na miejscu spotkania i ma nadzieję, że wszystko u niej dobrze. Zapytał Swietłanę, z czego się tak śmieje. Zauważyła, że przygląda jej się z czułością. Naturalny i spontaniczny sposób bycia Swietłany bardzo mu się podobał.

Pokonali wiele uliczek pnących się stromo w górę, zanim stanęli wreszcie, wyczerpani, przed bazyliką, gdzie kłębił się spory tłum. W weekendy odbywały się tutaj akrobatyczne pokazy jazdy na deskorolce. Liczni funkcjonariusze CRS francuskich oddziałów prewencyjnych policji zapewniali bezpieczeństwo samą swoją obecnością. Aby dotrzeć do schodów prowadzących do budynku przeszli wąską ścieżką między dwoma rzędami barierek jedynym dostępnym podczas tego zgromadzenia przejściem. Wymijając slalomem wahających się turystów, weszli wreszcie do środka.

Bazylika była nabita ludźmi, dlatego zmuszeni byli posuwać się noga za nogą. Takie wolne tempo pozwoliło im jednak dojść do siebie po pokonaniu wyczerpującej trasy na wzgórze.

Swietłana była niewierząca w sensie wyniesienia Chrystusa do rangi boskiej, co sprawujący władzę w jego czasach wykorzystali do jeszcze lepszego kontrolowania poddanych. Nie odrzucała jednak przepełnionych nadzieją słów i szczytnych ideałów wobec ludzkości i bliźniego, zadawała sobie ważne pytania, poszukiwała. Zastanawiała się nad wartością życia, kondycją człowieka, co jej zdaniem miało znacznie więcej sensu. Dlatego też doceniała imponujący rozmach rozciągającej się przed nią świątyni. Wkroczyli właśnie do wnętrza jednego z ostatnich arcydzieł katolickiej Francji i kontynuowali swój spacer penetrując wszystkie zakamarki bazyliki. Zeszli również do podziemi, aby zobaczyć kryptę. Na zakończenie wspięli się na sam szczyt.

Franck postanowił zafundować Swietłanie bilet wstępu. Również tego sanktuarium nie oszczędziła norma obowiązująca w większości innych zabytków: wejście na kopułę wymaga wysupłania swojej karty bankowej. Ten kapitalistyczny gest umożliwia utrzymanie budynków w dobrym stanie, ograniczenie liczby zwiedzających, a także co za zbożny cel stworzenie kilku miejsc pracy. Opłata za wstęp pobierana była zatem ze szczytnych pobudek, co przekonało Francka do zakupienia dwóch biletów. Miały mu one również posłużyć do realizacji własnych celów

Zakup biletu nie wymagał konfrontacji ze sprzedawcą w okienku klienci musieli się natomiast zmierzyć ze skomplikowanym urządzeniem najnowszej generacji. Czyli każdy może wykupić sobie tutaj wejście. Ta nowoczesność stanowiła uderzający kontrast wobec charakteru stuletniej świątyni.

Swietłana trzymała w ręce aparat fotograficzny, jednak nie posługiwała się nim, co zdziwiło Francka. Zapytał, czy chciałaby, żeby zrobił jej zdjęcie. Zgodziła się i podała mu go. Swietłana dobrze prezentowała się na ekranie. Była tak fotogeniczna, że robienie jej zdjęć było zaszczytem. Franck miał jednak świadomość, że ich nie dostanie. Każdemu fotografowi zależy bardzo na tym, żeby zachować dla siebie efekt wykonanej pracy, nawet jeżeli zdjęcia nie zostały wykonane w warunkach studyjnych, a sprzętem niskiej klasy. Podobały mu się fotografie, na których uwiecznił Swietłanę, dlatego wyjął swoją starą komórkę, której rozdzielczość pozostawiała wiele do życzenia, i raz jeszcze sfotografował swoją modelkę w różnych pozach. Pomimo kiepskiej jakości zdjęć, cieszył się, że zachowa chociaż kilka ujęć na pamiątkę tego wspólnie spędzonego dnia, gdyby nie było mu już dane ponownie ujrzeć tej młodej kobiety, która wydawała mu się coraz bardziej fascynująca.

Po wejściu na szczyt, Franck w dalszym ciągu bawił się ze Swietłaną podziwiał ją, przyglądał się jej, prosił fotografując, aby ustawiała się w określony sposób. Migawka otwierała się raz po raz. Turyści przyglądali się im w oczekiwaniu na przejście. Franck nie zauważył nawet, że zatarasował drogę. Był zamknięty w swoim świecie, zahipnotyzowany i pochłonięty fotografowanym obiektem. Ustawiał dziewczynę, pokazywał co ma robić gestem i zachowaniem. Swietłana współpracowała z nim, jak wprawna modelka dostosowywała się do jego wskazówek. Ta dziewczyna miała na Francka magnetyczny wpływ, jakby rzuciła na niego urok i przejęła kontrolę nad jego emocjami. Ona także nie pozostała obojętna na podejmowane przez niego wysiłki była oczarowana osobowością Francka. Stwierdziła, że jest uprzejmy, rozczulająco miły, a zwłaszcza wzbudza jej czułość i pożądanie. Uwiódł ją bez reszty. Zdawała się myśleć: niech dalej wkłada tyle pasji w swoje starania, a zobaczymy, co z tego wyniknie.

Po wejściu na szczyt, Franck w dalszym ciągu bawił się ze Swietłaną podziwiał ją, przyglądał się jej, prosił fotografując, aby ustawiała się w określony sposób. Migawka otwierała się raz po raz. Turyści przyglądali się im w oczekiwaniu na przejście. Franck nie zauważył nawet, że zatarasował drogę. Był zamknięty w swoim świecie, zahipnotyzowany i pochłonięty fotografowanym obiektem. Ustawiał dziewczynę, pokazywał co ma robić gestem i zachowaniem. Swietłana współpracowała z nim, jak wprawna modelka dostosowywała się do jego wskazówek. Ta dziewczyna miała na Francka magnetyczny wpływ, jakby rzuciła na niego urok i przejęła kontrolę nad jego emocjami. Ona także nie pozostała obojętna na podejmowane przez niego wysiłki była oczarowana osobowością Francka. Stwierdziła, że jest uprzejmy, rozczulająco miły, a zwłaszcza wzbudza jej czułość i pożądanie. Uwiódł ją bez reszty. Zdawała się myśleć: niech dalej wkłada tyle pasji w swoje starania, a zobaczymy, co z tego wyniknie.

Kiedy Franck przyszedł do siebie, natychmiast zauważył, jakiego zamieszania narobił. Nikt nie ośmielił się przerwać jego artystycznego transu. Zwiedzający ustawili się w oczekiwaniu, jakby oglądali uliczne przedstawienie. Franck uśmiechnął się z zakłopotaniem. Gestem ręki dał do zrozumienia, że można przechodzić dalej.

Swietłana podeszła do Francka i powiedziała, że był niegrzecznym chłopcem blokując przejście tym ludziom. W przyszłości musi na niego bardziej uważać. Franck zwrócił jej aparat. Odpowiedział, że będzie miał bardzo dobre wspomnienia z tego miejsca i dodał, że oddanie mu do dyspozycji takiego materiału zdjęciowego może być niebezpieczne, zwłaszcza gdy modelka tak się przykłada do swojego zadania. Powiedział Swietłanie, że bardzo dobrze wychodzi na zdjęciach, bo widać, że dobrze się bawi przed obiektywem. Mogłaby się zainteresować pozowaniem do magazynów o modzie i brać udział w sesjach realizowanych przy pomocy profesjonalnego sprzętu, który znacznie podnosi jakość materiału. Swietłanie nigdy nie przyszło to do głowy, ale zastanowi się nad tym. Na razie schowam aparat do plecaka dodała.

Po zakończeniu zwiedzania wyszli przed budynek, gdzie zaczepiło ich dwóch turystów. Spytali po angielsku, w jaki sposób można zapłacić za wejście na wyższy poziom Sacré-Coeur. Gotówką czy kartą? Franck nie zrozumiał pytania. Jak przystało na szanującego się Francuza znał tylko urzędowy język swojego kraju. Podczas gdy Swietłana przyglądała mu się swoimi wielkimi niebieskimi oczyma, uśmiechając się przy tym czule, Franck wybąkał: Sorry, I dont speak English i zaczął się pospiesznie oddalać w przeciwnym kierunku. Swietłana bynajmniej nie ruszyła za nim, tylko sprawnie przetłumaczyła pytanie na francuski, aby Franck zrozumiał o co chodzi. Odwrócił się, zdziwiony, że Swietłana wciąż przy nich stoi. Podszedł bliżej i wytłumaczył, że kartą bankową można zapłacić w automacie, a gotówką w okienku obsługiwanym przez pracownika. Swietłana przetłumaczyła odpowiedź, czując na sobie czujne spojrzenie Francka, który stwierdził, że dziewczyna mówi po angielsku jeszcze lepiej niż po francusku, zafascynowany odkryciem, że w wieku zaledwie dwudziestu lat ta młoda dziewczyna zna trzy języki. Powiedział, że w jej towarzystwie nie zginie za granicą, skoro posługuje się ona rosyjskim, angielskim i francuskim. Odpowiedziała ze śmiechem, iż dobrze wie, że jest chodzącym ideałem. W takim razie nie ma na co czekać, tylko powinni się wybrać we wspólną podróż. Francka zaskoczyła taka reakcja. W tej wypowiedzianej żartem sugestii kryła się szczypta prawdy. Zbył tę uwagę milczeniem.


Franck nie wiedział jeszcze wtedy, że Swietłana kupiła już bilety i w najbliższych dniach wybiera się do Belgii i Holandii. Ten krótki wypad miał dla Swietłany duże znaczenie, ponieważ chciała jak najwięcej zwiedzić w Europie uważała, iż taka okazja może się nie powtórzyć. W głębi duszy miała nadzieję, że Franck postanowi jej towarzyszyć raczej ze względu na to, że nie chciała jechać sama, niż z innych powodów. Franck nie wyraził jednak takiego zamiaru, gdy podczas spaceru dowiedział się o jej planach. Zapewne chętnie pojechałby z nią ten pomysł przeszedł mu nawet przez myśl jednak nie mógł sobie na to pozwolić ze względów finansowych. Istniała także inna przeszkoda tym razem zawodowa, a ich plany kolidowały ze sobą. Nie było sensu dalej się nad tym zastanawiać.


Franck zasugerował, aby udali się dalej w kierunku parku Buttes Chaumont, na co dziewczyna chętnie przystała. Droga zajęła im dobrą godzinę. Franck nie docenił odległości dzielącej park od bazyliki. Po drodze w dalszym ciągu dzielili się wyrywkowymi informacjami ze swojego życia. Franck opowiadał o pracy fotografika, co wzbudziło duże zainteresowanie Swietłany. Dla niej fotografia stanowiła doskonałą formę ekspresji artystycznej. Zapytała, dlaczego nie zabrał ze sobą aparatu, aby uwiecznić ich spotkanie. Droczyła się z nim

 Nie mam własnego aparatu Wypożyczam sprzęt, kiedy pracuję nad reportażem albo sesją zdjęciową wyjaśnił.

To ją zdziwiło. Nie miała świadomości, że profesjonalny sprzęt tak dużo kosztuje zwłaszcza obiektywy. Franck posługiwał się nim najwyżej przez dwa dni, dlatego najkorzystniejszym rozwiązaniem było wypożyczenie. Dzięki temu, nie musiał brać kredytu, który trudno byłoby mu spłacać ze względu na niepewną sytuację finansową. W tej chwili Franck był po prostu turystą, który robi zdjęcia komórką. Okazało się, że Swietłana jest kiepskim fotografem. Jej rodzice bardzo chcieli, żeby zrobiła jak najwięcej zdjęć, ponieważ sami nie mieli nigdy okazji do podróżowania po Europie.

Komunikacja między nimi przebiegała całkiem płynnie, a Franck zaczynał doceniać jej znajomość francuskiego. Od czasu do czasu poprawiał niewielkie popełniane przez nią błędy, z czego była bardzo zadowolona. Swietłana miała jednak większe oczekiwania wobec Francuza, z którym rozmawia w jego ojczystym języku. Pragnęła, aby Franck przerywał jej za każdym razem, gdy popełni lapsus językowy i podawał poprawną konstrukcję zdania.

Pobyt we Francji stanowił wielki szok kulturowy dla Swietłany. Ludzie byli tu zupełnie inni niż w jej kraju, odmienny wydawał jej się również ich styl życia. Wszyscy dookoła mówili po francusku, a Swietłana miała poczucie, że jej wypowiedzi są bardzo niezręczne. Koleżanki dodawały jej odwagi, gdyż same nie znały dostatecznie języka, aby prowadzić swobodną rozmowę. W przeciwieństwie do Swietłany, wystarczało im, gdy jakoś zdołały się porozumieć.

Franck uznał trudności Swietłany za normalne przecież była we Francji pierwszy raz. Nie zdołała się jeszcze oswoić z brzmieniem języka. Swietłanę zdumiewał fakt, że Franck bezbłędnie interpretował jej wypowiedzi, podobnie jak to, że sama też rozumiała każde słowo, które padło z jego ust. W sklepie miewała trudności z rozszyfrowaniem bełkotliwych wypowiedzi niektórych klientów, rodowitych Francuzów, którzy czasem jednak zdawali się mówić w jakimś obcym narzeczu. Możliwość prowadzenia płynnej rozmowy z Franckiem bardzo ją cieszyła, a sprawna komunikacja sprzyjała wzajemnemu poznawaniu się.

Franck nie zawsze poprawiał Swietłanę, gdyż jego zdaniem popełniane przez nią błędy były bardzo nieznaczne. Poza tym był przyzwyczajony do kontaktu z cudzoziemkami i rozszyfrowywania czasem bardzo dziwacznych konstrukcji zdań. Ponieważ nie korygował wszystkich błędów Swietłany, dziewczyna denerwowała się na niego czasem, gdy sama zauważyła swoją pomyłkę. Franck uspokajał ją, że to przecież tylko drobne przeinaczenie odmiany lub szyku wyrazów; jego zdaniem nic poważnego. Dla niej taki lapsus to koniec świata, wstydziła się tego bardzo i twierdziła, że jest beznadziejna. Interesowało ją wyłącznie perfekcyjne władanie językiem.

Назад Дальше