Zgubiony! W raju już nie pozostanie. Jakby już był martwy.
O utracie wiernego sługi
Bądź przeklęty powiedział Bóg do węża.
Rabi Szymon Menasze w związku z tym miał powiedzieć:
Szkoda, wielkiego i pożytecznego sługę świat utracił. Gdyby wąż nie został wyklęty, każdy człowiek zaopatrzyłby się w parkę dobrych węży. Jednego posłałby na północ, drugiego na południe, żeby z tamtych dalekich stron przyniosły brylanty, diamenty i przeróżne inne szlachetne kamienie. Co więcej! Można by było zaprząc węże do pracy. Do wożenia ziemi do ogrodu albo gliny na budowę domu.
Pierwszy zachód słońca
Kiedy Adam zobaczył pierwszy zachód słońca, ogarnął go strach.
Biada mi krzyknął. Robi się ciemno. Świat ginie. Nadchodzi dla mnie śmierć za popełniony grzech.
Kiedy potem świt wstającego dnia rozświetlił raj, uspokoił się.
Widocznie taki jest porządek rzeczy na świecie. Dzień następuje po nocy, a ta następuje po dniu.
Wstał, wziął wołu i złożył go w ofierze.
Pierwszy ogień
Ogień miał być stworzony po wigilii soboty, ale pojawił się dopiero na zakończenie soboty. Bóg wtedy podsunął Adamowi pomysł, w jaki sposób krzesać ogień. I Adam wziął dwa kamienie i zaczął trzeć jeden o drugi. I tarł je tak długo, aż wybuchnął płomień. Podziękował wtedy Bogu i odmówił błogosławieństwo na cześć Stwórcy świateł ognia.
Krótkie dni
Kiedy Adam zauważył, że dni stają się coraz krótsze, ogarnął go taki sam strach jak przy pierwszym zachodzie słońca.
Biada mi krzyknął ciemności ogarniają ziemię, świat zmierza ku zagładzie. To jest śmierć, na którą zostałem skazany za mój grzech.
Przez osiem dni pościł i nie przestawał prosić Boga o zmiłowanie. Po tewet3 miesiącu w środku zimy, kiedy dni zaczynają stawać się dłuższe uspokoił się.
Wygląda na to powiedział że taki jest porządek świata.
Długie dni wymieniają się z krótkimi.
Z radości urządził sobie ośmiodniowe święta.
Kain i Abel
Pewnego dnia Kain rzekł do swego brata Abla:
Wiesz co, podzielmy się światem.
Zgoda odpowiedział Abel. Przyjmuję twoją propozycję.
Wziął wtedy Abel owce, a Kain ziemię. I zawarli umowę, że od tej chwili nie mają z sobą nic wspólnego.
Wyprowadza Abel owce na pastwisko i natychmiast podbiega doń Kain z pretensjami:
Uważaj bracie! Ziemia, na której stoisz, należy do mnie.
Ale wełna, którą nosisz na ciele, jest moja.
Jeden krzyczy: Lataj w powietrzu, a drugi mu odpowiada krzykiem: Rozbierz się!.
Od słowa do słowa rozpętała się kłótnia i Kain napadł na Abla. Wziął Abel nogi za pas, a Kain goni za nim. Biegną po górach i dolinach. Wreszcie Kain dogonił Abla. Zaczynają się zmagać. I oto Kain leży pod Ablem i zaczyna skomleć:
Ablu, bracie puść. Na całym świecie my obaj tylko. Co potem powiesz ojcu?
Ulitował się Abel nad bratem i puścił go wolno. Wtedy Kain znienacka dopadł Abla od tyłu i zabił go. Jak to zrobił? Nie wiedząc, którędy dusza uchodzi z ciała, wziął kamień i, bijąc Abla po rękach i nogach, wreszcie trafił w gardło i zabił.
Widząc, że Abel nie daje znaku życia, pomyślał: Muszę teraz uciec. Ojciec i matka spytają mnie o brata. Oprócz nas dwóch nikogo przecież nie ma na świecie.
I wtedy usłyszał głos Boga:
Złoczyńco, od rodziców możesz uciec, ale ode mnie nie uciekniesz. Czy człowiek potrafi tak się skryć, żebym ja go nie zobaczył? Gdzie jest twój brat, Abel?
Azaliż jestem stróżem mego brata? Ty jesteś opiekunem wszystkich stworzeń i mnie pytasz o to? Z mojej ręki chcesz go dostać?
Przypomina to owego złodzieja, który w nocy ukradł wiele rzeczy i nikt go przy tym nie złapał, ale następnego dnia rano dozorca w bramie pyta go: Dlaczegoś wczoraj w nocy kradł?. Na to złodziej powiada: Prosta sprawa. Jestem złodziejem, wykonałem swoją pracę. Ale twoja praca polega na pilnowaniu bramy. Dlaczego nie wykonałeś swego obowiązku?.
W ten sam sposób odpowiedział Kain Bogu.
Mniejsza o to, że go zabiłem. Bo przecież Ty tchnąłeś we mnie Jacer ha-ra. Instynkt Zła. Ty przecież jesteś Strażnikiem wszystkiego, dlaczego więc pozwoliłeś, żebym go zabił? Nie ja go zabiłem, ale Ty. Gdybyś Ty przyjął moją, a nie jego ofiarę, nie powstałaby we mnie zazdrość.
Złoczyńco odpowiedział Bóg głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi.
Przypomina to historię człowieka, który wszedł do obcego ogrodu, zrywał jagody i zjadał je.
Na ten widok wybiegł właściciel ogrodu i krzyknął:
Co tam trzymasz w rękach?
Nic.
Dlaczego więc są pomazane sokiem?
Można to również przyrównać do osobnika, który dorwał się do obcego stada i wyciągnąwszy z niego owieczkę, zarzucił ją na plecy, i zaczął uciekać. Właściciel stada pogonił za nim i dopadłszy go, krzyknął:
Co tam masz na plecach?
Nic.
Dlaczego więc to nic meczy?
Powiada Kain:
Władco świata, w życiu nie widziałem zabitego stworzenia. Skąd mogłem wiedzieć, że od uderzenia kamieniem Abel umrze? I jeszcze jedno. Mój ojciec i matka na ziemi nie mają o tym pojęcia, to jak Ty, który jesteś w niebie, możesz o tym wiedzieć?
Głupcze rzekł do niego Bóg cały świat jest w moich rękach.
Cały świat krzyknął Kain nosisz w rękach i tylko mego grzechu nie jesteś w stanie znieść? Tak, zbyt wielki jest mój grzech, żebyś go mógł znieść.
I Bóg naznaczył czoło Kaina piętnem i wygnał go z Edenu na tułaczkę po świecie.
I gdziekolwiek się znalazł, ziemia pod nim drżała. Wszystkie zwierzęta ogarnięte strachem pytały:
Co to jest? Kim jest ten człowiek?
To Kain szeptały sobie na ucho to morderca, który zabił własnego brata. To ten, którego Bóg naznaczył i skazał na tułaczkę. Chodźmy i pożryjmy go.
I powziąwszy to postanowienie, ruszyły ku niemu.
W tym czasie Kain ronił łzy i użalał się:
Dokąd, Boże, mógłbym uciec przed Twym gniewem? I gdzie mógłbym skryć się przed obliczem Twoim? Uniosę się do nieba a tam Ty jesteś. Zejdę do podziemia i znowu Ciebie spotkam.
I Abel pozostał w miejscu, w którym zabił go Kain, a rosnące wokół niego drzewa i leżące obok kamienie opryskane były jego krwią. I pies czuwający nad bezpieczeństwem owiec pilnował, żeby zwierzęta nie pożarły ciała Abla i ptaki drapieżne go nie dziobały. I Adam i Ewa siedzieli przy ciele zabitego syna i gorzko płakali. Nie wiedzieli, co z nim począć.
I oto przylatuje kruk. Na jego grzebiecie leży trup innego kruka. Opuszcza się na ziemię i zaczyna rozrzucać piasek. Powstaje dołek, do którego wkłada martwego ptaka, po czym zasypuje go.
Na ten widok Adam i Ewa poszli śladem kruka. Wykopali grób i pochowali Abla.
Lemech, prawnuk Kaina, był niewidomy. Jego najmłodszy synek Tuwal-Kain prowadził go zawsze za rękę. I dziwna rzecz. Mimo ślepoty Lemech był znakomitym strzelcem. Wystarczyło, że synek, dostrzegłszy w polu czy w lesie jakieś zwierzę, określił ojcu miejsce jego postoju, a stary Lemech natychmiast strzelał z łuku i bez pudła trafiał w cel.
Pewnego razu Tuwal-Kain prowadząc ojca przez pole, zauważył z daleka jakieś bliżej nieokreślone stworzenie. Zaraz powiedział o tym ojcu, kierując jego rękę w stronę owego stworzenia. Lemech wziął łuk, wycelował w kierunku stworzenia i wystrzelił. Strzał był celny. Ugodzone stworzenie zwaliło się na ziemię.
Kiedy ojciec z synem podeszli do leżącego stworzenia, mały Tuwal-kain z drżeniem w głosie wykrzyknął:
Ojcze, biada nam, tu leży zabity człowiek z piętnem na czole.
Lemech był nie mniej przerażony. Uderzył w dłonie i zawołał:
Biada mi! To na pewno dziadek Kain!
Uderzając z rozmachem w dłonie, niechcąco zawadził o głowę synka Tuwala-Kaina. Uderzenie było tak mocne, że synek padł martwy.
Upadli aniołowie i giganci
Kiedy świat zaczął tonąć w grzechu, Bóg zabrał aniołów, żeby wspólnie z nimi naradzić się, jak ukarać grzesznych ludzi. Jako pierwsi zabrali głos aniołowie Simchazi i Azael:
Panie świata! Kiedy postanowiłeś stworzyć człowieka, ostrzegaliśmy Cię, że nie warto tego robić. Teraz jesteśmy zdania, że powinieneś zgładzić wszystkich ludzi, żeby nie pozostał po nich najmniejszy choćby ślad.
Bóg wtedy zadał im pytanie:
Jeśli zgładzę ludzi, to co będzie ze światem?
Wystarczą Ci aniołowie w niebie.
A ja myślę powiedział Bóg że gdybyście wy mieszkali na ziemi, to byście więcej od ludzi nagrzeszyli. Jestem przekonany, że żaden z was nie oparłby się Jacer ha-ra Instynktowi Zła.
A więc wypróbuj nas, a przekonasz się.
Z rozkazu Boga aniołowie zeszli na ziemię. I nie trzeba było długo czekać, żeby zaczęli grzeszyć.
Oto bowiem anioł Simchazi na widok młodej pięknej dziewczyny imieniem Istar tak się rozpalił, że zaczął namawiać ją do grzechu.
Istar wysłuchawszy jego propozycji, oświadczyła:
Dobrze, ulegnę ci, ale pod warunkiem, że wyjawisz mi pełne Imię Boga Szem Hameforesz4, za pomocą którego wznosisz się do nieba.
I ledwo zdążył Simchazi wyjawić Istar tak skrzętnie przed ludźmi ukrytą tajemnicę, ta szybko wymieniła Imię Boga i czysta, nieskalana grzechem uleciała do nieba. W nagrodę Bóg zamienił ją w jasną, świetlistą gwiazdę.
Tymczasem obaj aniołowie Simchazi i Azael ożenili się z ziemskimi niewiastami. Wkrótce te poczęły i wydały na świat dzieci-giganty. Każdy gigant za jednym zamachem zjadał tysiąc wołów, tysiąc koni i tysiąc wielbłądów.
Simchazi miał dwóch synów gigantów.
Jeden nazywał się Hamija, a drugi Haja.
Pewnej nocy obaj mieli dziwne sny.
Hamija zobaczył we śnie kamień, na którym wyryte były w równych liniach jakieś litery. I oto nagle zjawił się anioł i zeskrobał nożem wypukłe litery. Zostawił nietknięte tylko cztery słowa.
Haja natomiast zobaczył we śnie ogród, w którym rosły przeróżne drzewa. Nim zdążył przyjrzeć się ogrodowi, zjawili się aniołowie z toporami w rękach i szybko zabrali się do wycinania drzew. Zostawili tylko cztery z nich.
Skoro świt obudzili się i ciekawi tego, co widzieli we śnie, poszli do ojca, żeby im wyjaśnił, co to wszystko miało znaczyć.
Nic innego oświadczył im ojciec jak tylko potop. Wkrótce wody zaleją ziemię i wszyscy ludzie zginą. Jeden tylko Noe i jego trzej synowie zdołają się uratować.
Usłyszawszy słowa ojca, Hamija i Haja zaczęli się użalać:
To znaczy, że nasze imiona zostaną wymazane i starte ze świata. Szamchazej zaczął ich pocieszać:
Nie martwcie się. Wasze imiona pozostaną na wieki. Zawsze i wszędzie, kiedy człowiek będzie musiał używać siły, na przykład przy rąbaniu kloców, podnoszeniu kamieni albo dźwiganiu ciężarów, przywoła wasze imiona: Hami! Hai!
Noe i potop
Sto dwadzieścia lat Pan Bóg ostrzegał pokolenie potopu przed popełnianiem grzechów i wzywał do czynienia pokuty. A ponieważ słowa Boga nie odniosły pożądanego skutku, zapadł wyrok.
Świat zostanie zalany potopem. Bóg polecił wtedy Noemu przystąpić do budowy arki. Żeby zdobyć drewno, Noe zasadził jodłowe drzewa.
Ludzie widząc, jak Noe sadzi drzewka, zapytali, dlaczego i w jakim celu to robi.
Noe tak im odpowiedział:
Sadzę drzewka, bo wkrótce nastąpi potop i wody zaleją ziemię. Z tych drzew zbuduję arkę. W niej znajdę ocalenie.
Ludzie słysząc to, wyśmiali go i wykpili.
I za każdym razem, kiedy Noe podlewał wyrastające z ziemi drzewka, podchodzili i kpiąc pytali:
Do czego ci to jest potrzebne?
Noe niezmiennie i cierpliwie wyjaśniał, że będzie potop i w arce znajdzie ratunek.
Kiedy wreszcie Noe przystąpił do wycinania i obrobienia drzew, znowu stanęli przy nim i drwiąc z jego pracy, pytali:
Po co się trudzisz?
Noe nie zrażał się ich docinkami i jeszcze raz powtórzył, że ziemi grozi potop. Ludzie jednak nie uwierzyli mu.
A kiedy z nieba lunął potop i ludzie zobaczyli, że wkrótce nastąpi ich koniec, postanowili zniszczyć arkę zbudowaną przez Noego. Już byli blisko arki. Już wymachiwali siekierami. I widząc to, Bóg tak uczynił:
Postawił wokół arki lwy i lamparty, które nie dopuściły do niej nikogo. Ze wszystkich gigantów pozostał jeden Og, król Baszanu. Uprosił Noego, żeby pozwolił mu usiąść na pokrywie arki i podawał przez okienko jedzenie. W ten sposób Og ocalił swoje życie i za to przysiągł, że będzie służył zarówno Noemu, jak i jego potomkom do końca świata.
Kiedy wody opadły, Noe wypuścił z arki kruka, żeby sprawdził, czy już wyłonił się jakiś kawałek lądu. Na próżno jednak czekał Noe na powrót kruka. Ten bowiem na wierzchołku wystającej góry dostrzegł padlinę i zapomniawszy o zadaniu, zaczął ją pożerać.
Nie doczekawszy się kruka, Noe wysłał gołębicę. Ta po pewnym czasie wróciła z gałązką oliwną w dziobie. Zdawało się, że chce przez to powiedzieć: Lepsza z łaski Boga gorzka gałązka niż z łaski człowieka słodka strawa.
Kiedy już było po wszystkim, syn Noego Sem opowiedział, jak było i jak się żyło w arce:
Wiele wycierpieliśmy. Nie zaznaliśmy ani spokoju ani odpoczynku. Harowaliśmy w dzień i w nocy. Trzeba było każdemu zwierzęciu o właściwym dla niego czasie podawać karmę. Jedno bowiem zwierzę posila się rano, kiedy kogut pieje, drugie w południe, a trzecie o północy. Każde je co innego. Wielbłąd słomę, słoń gałęzie winorośli, osioł jęczmień, jeleń siano, struś szkło. Zdarzyło się, że pewnego dnia lew nie był zadowolony z jadła, które mu ojciec podał. Wściekły uderzył ojca łapą tak, że ten przez długi czas pluł krwią. Sporo kłopotów przysporzył nam także kameleon. Z początku nie wiedzieliśmy, czym go karmić. Dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek podczas krojenia owocu. Nim się spostrzegliśmy, kameleon połknął robaka, który z niego wyszedł. Od tej chwili zaczęliśmy go karmić robaczywą pokrzywą.
Któregoś dnia ojciec podszedł do drzemiącego w kącie feniksa i zapytał, co jada. Dotychczas bowiem feniks nie upomniał się o jedzenie.
Nie upominałem się odpowiedział feniks bo widząc, jak jesteś zajęty, nie chciałem cię trudzić.
Słysząc to, ojciec użyczył mu błogosławieństwa wiecznego życia.
Kłamstwo i Przekleństwo
Kiedy Noe wszedł do arki, przyszło do niego Kłamstwo, prosząc o wpuszczenie do środka. Noe wysłuchał jego prośby i rzekł: