Znamy.
Jął wtedy Jakub wypytywać ich o Labana, o jego rodzinę i o wszystko, co się ostatnio u nich dzieje. Pasterze zrelacjonowali mu tymi słowy sytuację panującą w domu Labana:
Oto niedawno wybuchła epidemia wśród owiec Labana. Pomór był tak wielki, że tylko nieliczne pozostały przy życiu. Przekazał je wówczas Laban pod opiekę swojej córce Racheli220. Właśnie ma nadejść. Ona już bardziej szczegółowo odpowie na twoje pytania.
Przekonawszy się, że pasterze są mu życzliwi, Jakub zadał im następne pytania:
Powiedzcie mi, bracia, dlaczego zgromadziliście wokół studni swoje owce? Czyżbyście chcieli zapędzić je już do szałasów? Jeśli wynajęto was na dniówkę, to słońce przecież stoi na niebie i dzień trwa jeszcze. Jeśli zaś owce są wasze, to dlaczego nie pozwolicie im buszować po trawie? Ulitujcie się więc nad nimi i dajcie im się paść do zachodu słońca.
Nie możemy tego zrobić odpowiedzieli pasterze. Musimy czekać, aż zjawią się wszyscy pasterze ze swoimi stadami. Wtedy razem wspólnymi siłami zdejmiemy kamień ze studni i napoimy owce.
Tymczasem nadeszła Rachela ze swoimi owcami. Na jej widok Jakub podszedł do studni i sam jeden bez większego wysiłku zdjął kamień. Zrobił to z taką łatwością, jakby to był korek od butelki, a nie ciężki głaz. Pasterze otworzyli oczy ze zdumienia. Po zdjęciu kamienia Jakub napoił owce Labana, przedstawił się Racheli i pocałował ją. Rachela szybko pobiegła do domu, aby opowiedzieć ojcu o wszystkim. Wysłuchawszy ją Laban pomyślał: Skoro Eliezer221 w swoim czasie miał przy sobie złoto, srebro i drogie kamienie, tym bardziej musi je mieć przy sobie umiłowany syn Rebeki i Izaaka222. Natychmiast wybiegł Jakubowi na spotkanie. Tu zobaczył, że Jakub zjawił się sam, bez sług i bez wielbłądów. Nic innego powiedział sobie w duchu jak tylko to, że całe złoto i srebro trzyma w kieszeniach. Szybko uknuł plan: Zacznę go ściskać i całować, a przy tej okazji obmacam go po kieszeniach. Tak też zrobił. Obmacywał go i obmacywał, ale skarbów nie znalazł. Wtedy wpadła mu do głowy myśl: A może ma nie złoto, tylko perły, a te przechowywać można w ustach pod językiem. Zacznę go całować i wtedy zobaczę, co ma w ustach. Kiedy nacałował się już do syta i doszedł do wniosku, że i tam nic nie ma, wpadł w gniew i powiedział:
W moich oczach wyglądasz jak kość ogołocona z mięsa. Chciałem cię przyjąć z honorami, ale teraz mogę cię zatrzymać u siebie tylko kilka dni.
Umowa Jakuba223 z Labanem224
W domu Labana Jakub nie siedział z założonymi rękoma. Pracował ciężko na polu i w domu. Nie będę dał sobie słowo darmo jadł chleba Labana.
Kiedy Laban zdążył się już dobrze przyjrzeć pracy Jakuba, tak oto rzekł:
Skoro już jesteś moim krewnym, nie musisz chyba pracować za darmo. Jakiej żądasz zapłaty? Powiedz!
Popracuję u ciebie siedem lat, a ty za to dasz mi Rachelę za żonę. Wielce mi ona przypadła do gustu.
Dobrze, jestem skłonny oddać ją raczej tobie niż jakiemuś innemu mężczyźnie.
Pewnego razu Jakub zaniepokojony wyglądem Lei225, siostry Racheli, zapytał swoich znajomych:
Dlaczego oczy Lei są takie smutne?
Ci odpowiedzieli:
Ktoś powiedział Lei, że zostanie wydana za mąż za tego złoczyńcę i grzesznika Ezawa226. Przez długi czas płakała i prosiła Boga, żeby ją uchronił przed wpadnięciem w ręce Ezawa. Od nadmiaru łez jej oczy zachorowały.
W dzień rozpoczęcia pracy, której nagrodą miała być Rachela, Jakub powiedział do Labana:
Stwierdziłem, że tutejsi mieszkańcy są bardzo fałszywi. Jeden wobec drugiego postępuje nieuczciwie. Dlatego jeszcze raz zadam ci to samo pytanie: Co mi dasz po siedmiu latach pracy?
Dam ci Rachelę za żonę. Już ci raz powiedziałem.
W mieście jest dużo dziewcząt o tym samym imieniu odpowiedział Jakub.
Dam ci moją córkę Rachelę.
A nuż zechce ci się zamienić ich imiona. Możesz na przykład Leę nazwać imieniem Rachel i odwrotnie.
Na to dictum Laban odparł:
Dam ci za siedem lat pracy moją młodszą córkę Rachelę.
Laban227 oszukuje Jakuba228
Siedem lat przepracował Jakub u Labana. Pracował sumiennie i uczciwie. Wkładał w pracę całą swoją duszę. W dzień pasał owce, a w nocy roztaczał nad nimi opiekę.
Tego samego dnia, kiedy w myśl umowy Rachela miała być oddana Jakubowi za żonę, Laban zwołał wszystkich mieszkańców miasta i tak do nich powiedział:
Z całą pewnością wiecie, że tego samego dnia, kiedy przybył do nas syn mojej siostry Jakub, Bóg zesłał na nas swoje błogosławieństwo. Zostaliśmy przez niego obdarowani wszelkim dobrem. Nasze studnie wypełniły się wodą. Jest jej tyle, że wystarczy dla nas wszystkich i dla naszych zwierząt. Minęło właśnie siedem lat od chwili, kiedy Jakub zaczął u mnie pracować, aby za to pozyskać za żonę moją córkę Rachelę. Jeśli teraz oddam mu Rachelę, opuści nasze miasto i uda się wraz z żoną do swego ojczystego kraju. Skończą się dla nas dobre czasy. Znowu zaznamy biedy.
Zgromadzonych ludzi ogarnął smutek. Spytali:
Co radzisz? Co należy uczynić, aby dalej nam było dobrze?
Jeśli chcecie, aby Jakub pozostał z nami, to mam wspaniały pomysł rzekł Laban. Po prostu oszukam go. Wystawię go do wiatru. Zamiast Racheli dam mu za żonę Leę. Jeśli będzie dalej obstawał przy Racheli, będzie musiał jeszcze przez siedem lat pracować.
Pomysł Labana przypadł do gustu zgromadzonym mieszkańcom miasta. Zgodnym chórem krzyknęli:
Zgoda, świetnie! Rób tak, jak rzekłeś.
Jeśli na serio bierzecie mój pomysł, to niech każdy z was da mi w zastaw jakiś przedmiot ze złota lub srebra. Będę wówczas pewny, że nikt nie zdradzi mojej tajemnicy Jakubowi. Uniknę w ten sposób niechybnej kompromitacji.
Wszyscy wyrazili zgodę. Każdy był gotów złożyć w ręce Labana jakiś drogi i cenny przedmiot. Pobiegli do swoich domów, wzięli złote i srebrne przedmioty i szybko zanieśli je do domu Labana. Wszyscy byli zadowoleni. Otrzymawszy te przedmioty w zastaw, Laban od razu je spieniężył. Zakupił za nie wina, oliwy i mięsa. Wydał wielkie przyjęcie, na które zaprosił mieszkańców miasta. Zaproszeni nie mieli rzecz jasna pojęcia o nadużyciu Labana i tłumnie zjawili się na ucztę. Jedli, popijali i bawili się.
W nocy Laban po cichu zaprowadził Leę do pokoju Jakuba.
W tym czasie Jakub ucztował wraz z innymi przy suto zastawionym stole. Cieszył się. Był w radosnym nastroju. Dziękował ludziom miasta za ich życzliwość. Był im wdzięczny za to, że tak licznie przybyli na jego wesele. Ci odwzajemniali mu się podziękowaniami. Chwalili go mówiąc, że od pierwszej chwili uważają go za człowieka Bożego. Są pewni, że to on przyniósł ze sobą błogosławieństwo dla całego miasta.
Kiedy biesiadnicy tęgo sobie już popili, zaczęli śpiewać i wznosić okrzyki: To jest Lea229! To jest Lea!. Tak długo krzyczeli, aż ochrypli. Nie mogło się im pomieścić w głowach, że uczciwy i prostolinijny Jakub niczego nie podejrzewał. Nastąpił świt. Ukazało się słońce. Rozwidniło się. Przy świetle dnia Jakub zauważył, że dostał za żonę nie Rachelę, lecz Leę. Rozgoryczony przystąpił do Labana i zapytał:
Dlaczegoś mnie oszukał?
Dlatego, że nie ma u nas w mieście takiego zwyczaju, aby wydać za mąż młodszą córkę przed starszą. Jeśli popracujesz u mnie jeszcze siedem lat, dam ci Rachelę.
Niedługo po tym wydarzeniu mieszkańcy miasta udali się do Labana po zwrot zastawionych przedmiotów.
Zwróć nam nasz zastaw! Oddaj nam nasze złoto i srebro! żądania stawały się coraz głośniejsze.
Wtedy Laban ujawnił, na co wziął zastawione przez nich przedmioty. Byli wściekli. Musieli sami wykupić od handlarzy wina i mięsa własne przedmioty ze złota i srebra. Od tego czasu mówili już na Labana: Laban syn Batuela230, Laban Arami, Laban Ramai231.
Pierwsze monety
Kiedy Jakub232 zobaczył, że bogacze Sychem233 uciskają miejscowych biedaków, nie dopuszczając ich do kąpieli i odmawiając im możliwości spożywania mięsa, przystąpił natychmiast do budowy kąpieliska w obszernym i przestronnym pomieszczeniu. Po oddaniu kąpieliska do bezpłatnego użytku biedaków zbudował ogromną rzeźnię, z której mogli otrzymywać mięso za tanie pieniądze. Nic też dziwnego, że wszyscy błogosławili Jakuba i wynosili go pod niebiosa jako swego opiekuna.
Pewnego dnia przed domem Jakuba zebrali się biedacy, by złożyć skargę na bogaczy. Brzmiała ona tak: Bogaci stale nas oszukują. Za naszą ciężką harówkę płacą nam w srebrnych szeklach234, które nie mają właściwej wagi. Nie posiadając wag z szalami do ich ważenia, narażeni jesteśmy na pracę niemal darmową. W ten sposób bogacze doprowadzili nas do skrajnej nędzy.
Po wysłuchaniu skargi biedaków Jakub natychmiast udał się do naczelników Sychem i tak do nich przemówił:
Dlaczego postępujecie tak ohydnie z ludźmi, którzy dla was pracują? Dlaczego ich oszukujecie? Jakim prawem grabicie ich? Doprowadzicie w końcu do tego, że ich cierpliwość pewnego dnia się skończy i opuszczą miasto. I kto wtedy będzie na was pracował?
Bogaczy ogarnął niepokój. Ciekawi byli, co biedni robotnicy opowiedzieli Jakubowi. Spytali go o to. Jakub poruszył wtedy sprawę srebrnych szekli niemających odpowiedniej wagi. Bogacze usprawiedliwiali się tym, że sami otrzymują takie właśnie szekle od swoich kontrahentów handlowych. Nie mogą płacić robotnikom inną monetą niż taką, jaką posiadają. Na to Jakub zaproponował im takie wyjście:
Jeśli rzeczywiście pragniecie uniknąć zatargu z robotnikami, to pozwólcie mnie bić monety. Robotnicy nie będą wtedy mieli pretensji do was.
Bogacze Sychem wyrazili zgodę i zanieśli do domu Jakuba swoje srebra. Ten je zważył na dokładnej wadze, po czym roztopił i wlał do różnych form rozmaitej wielkości. Otrzymane monety wręczył właścicielom srebra.
Od tej pory robotnicy otrzymywali należną i godziwą opłatę za swoją pracę. Z ulic Sychem zniknęła krzywda.
Śmierć Rebeki
Bóg objawił się Jakubowi235 i powiedział:
Idź do Betel236 i osiądź tam na stałe. Wznieś na nowym miejscu ołtarz ku chwale Boga, który wybawił ciebie i twoją rodzinę z rąk Ezawa237 i Labana238.
Jakub zabrał rodzinę i cały swój dobytek i udał się do Betel. Uczynił tak, jak Bóg mu nakazał.
W tym samym czasie zjawili się u Jakuba słudzy Izaaka239 i przekazali mu wiadomość następującej treści: Matka twoja najmiłościwsza umarła, a my byliśmy tymi, którzy ją pochowali.
Jakub przejął się bardzo śmiercią matki i zapłakał rzewnymi łzami. Zarządził żałobę, odmówił modlitwę i wygłosił mowę pogrzebową. Następnie zapytał sług o ostatnie słowa wypowiedziane przez jego matkę Rebekę. W odpowiedzi usłyszał:
Kiedy nadszedł dzień śmierci, Rebeka240 zawołała nas. Biada mi powiedziała odchodzę, a Jakuba nie ma przy mnie. Izaak jest ślepy i nie może wyjść za próg drzwi. Jeśli zaczniecie się krzątać wokół mojego pogrzebu w dzień, to Ezaw może się o tym dowiedzieć. Wtedy niechybnie zjawi się, by wziąć udział w pogrzebie. Jeśli ludzie go zobaczą, zaczną przeklinać. Powiedzą: oto umarła matka rozpustnego syna. Dlatego uprzejmie was proszę, abyście mnie pochowali w nocy. Zróbcie to dyskretnie i po cichu. Niech nikt tego nie widzi, albowiem może na mnie spaść w dzień śmierci przekleństwo.
Jak rzekła, tak uczyniliśmy. W nocy pochowaliśmy ją w Maarat hamachpela241.
Wiadomość ta pogrążyła Jakuba w głębokim smutku. Widząc, jak cierpi, Bóg zstąpił na ziemię i zaczął go pocieszać:
Od dziś nie będziesz nosił imienia Jakub. Będziesz się nazywał Izrael. I rozmnoży się, i spotęguje twoje plemię. Z niego wyjdzie wielu królów.
I na tym samym miejscu, na którym Bóg z nim rozmawiał i z którego wrócił do nieba, Jakub postawił pomnik.
Pierwszy faraon242
Dawno, dawno temu mieszkał w Babilonii243 pewien mąż. Był to człowiek uczony, niezwykle mądry i w dodatku bardzo piękny i wielce odważny. Przy tych wszystkich zaletach był jednak bardzo biedny. Nazywał się Rakijon. Kiedy bieda dała mu się porządnie we znaki, postanowił udać się do Egiptu, kraju dobrobytu. W Egipcie panował wtedy król Aszojrosz ben Anam. Rakijon miał zamiar spotkać się z królem i zademonstrować przed nim całą swoją wiedzę i mądrość. W ten sposób myślał uzyska od króla jakieś stanowisko, które umożliwi mu egzystencję.
Po przybyciu do Egiptu Rakijon z miejsca zaczął wypytywać ludzi, w jaki sposób mógłby zobaczyć się z królem. Ci wyjaśnili mu, że na razie jest to niemożliwe, król bowiem nie opuszcza swego pałacu. Ukazuje się swoim poddanym tylko raz w roku. Wtedy poddani mogą przedstawić wszystkie swoje prośby, skargi i zażalenia. Król w tym czasie, jako sędzia najwyższy, feruje244 również wyroki. Po spełnieniu tych czynności wraca do swego pałacu i dopiero po roku wychodzi na jeden tylko dzień, aby spotkać się ze swymi poddanymi.
Kiedy Rakijon dowiedział się, że jedyny dzień spotkania króla z narodem był dopiero niedawno, wpadł w rozpacz. Z ciężkim sercem pomyślał o tym, co będzie. Tymczasem trzeba było znaleźć miejsce na nocleg. Była noc. Po długich poszukiwaniach znalazł jakąś ruderę. Głodny, nie mógł zasnąć. Myślał, snuł plany. Co robić? Jest tu obcy, bez grosza, bez znajomości. Jak tu żyć?
Z samego rana, skoro świt, zerwał się z legowiska. W mieście handlarze sprzedawali na rynku jarzyny i owoce. Zaczął ich wypytywać, skąd biorą towar. Dowiedziawszy się, że kupują go we wsi, natychmiast udał się tam. Nie mając pieniędzy, własnoręcznie narwał sobie sporo jarzyn. Zaniósł do miasta, aby je spieniężyć. Tu jednak został napadnięty przez bandę złodziei, którzy zabrali mu cały towar.
Głodny, zmęczony i upadły na duchu, wrócił do swojej rudery. Przez cały czas myślał i myślał. Coś zaświtało mu w głowie. Rankiem znowu udał się do miasta. Zebrał trzydziestu uzbrojonych bandytów i wynajął ich do urzeczywistnienia swojego planu. Zaprowadził ich na cmentarz i stanąwszy przed bramą, takie postawił przed nimi zadanie:
W imieniu króla oświadczam, że naszym zadaniem jest nie dopuścić nikogo do pochowania swoich zmarłych, zanim nie wpłaci do mojej kasy dwustu srebrników. Jest to rozkaz samego króla.