Kiej540 me541 tak cosik542 spiera w dołku543 i tak me mgli544
Nie przeszkadzaj, zaraz się skończy.
Jakoż proboszcz już kończył cichą, żałobną mszę za duszę Boryny, zamówioną przez rodzinę w oktawę545 jego śmierci.
Wszyscy też co najbliżsi siedzieli w bocznych ławkach, a tylko Jagusia z matką klęczały przed samym ołtarzem; z obcych nie było nikogo, tyla co kajś546 pod chórem Jagata głośno trzepała pacierze.
Kościół był cichy, chłodny i mroczny, jeno547 na środku mrowiła się wielgachna struga jarzącego światła, bo słońce biło przez wywarte548 drzwi rozlewając się jaże549 po ambonę.
Michał organistów służył do mszy i jak zawdy550, tak trząchał dzwonkami, że w uszach brzęczało, wykrzykiwał ministranturę, a latał ślepiami za jaskółkami, które kiej niekiej551 śmigały po kościele zbłąkane i trwożnie świegolące.
Kajś od stawu rozlegały się klapiące trzaski kijanek552, wróble ćwierkały za oknami, zaś ze smętarza raz po raz jakaś rozgdakana kokosz wwodziła553 do kruchty całe stado piukających kurczątek, aż Jambroż musiał wyganiać.
A skoro ksiądz skończył, wyszli zaraz wszyscy na smętarz.
Już byli kole554 dzwonnicy, gdy zawołał za nimi Jambroży:
A to poczekajcie! Dobrodziej chce wam cosik555 powiedzieć.
Nie wyszło i Zdrowaś556, kiej557 przyleciał zadyszany z brewiarzem pod pachą i obcierając łysinę przywitał dobrym słowem i rzekł:
Moiście, a to wam chciałem powiedzieć, że zrobiliście po chrześcijańsku zamawiając mszę świętą za nieboszczyka. Ulży to jego duszy i do wiecznego zbawienia pomoże. No, mówię wam, pomoże!
Zażył tabaki, pokichał siarczyście i wycierając nos zapytał:
Dzisiaj pewnie będziecie radzili o działach, co?
Juści, tak je niby we zwyczaju, co dopiero w oktawę przytwierdzili.
Otóż to! Właśnie o tym chciałem z wami pomówić! Dzielcie się, ale pamiętajcie: zgodnie i sprawiedliwie. Żeby mi nie było swarów ni kłótni, bo z ambony wypomnę! Nieboszczyk w grobie się przewróci, jeśli zobaczy, że jego krwawicę rozrywacie jak wilki barana! I broń Boże, krzywdzić sieroty! Grzela daleko, a Józka jeszcze głupi skrzat! A co się komu należy, oddać święcie, co do grosza. Jak rozrządził majątkiem, tak rozrządził, ale trzeba spełnić jego wolę. Może on tam chudziaszek w tej chwili patrzy na was i myśli sobie: na ludzim ich wywiódł558, gospodarkęm niezgorszą ostawił559, to się przecież nie pogryzą kiej560 psy przy podziale. Mawiam ciągle z ambony: zgodą stoi wszystko na świecie, kłótnią jeszcze nikt niczego nie zbudował. No, mówię, niczego, kromie561 grzechu i obrazy boskiej. A o kościele pamiętajcie. Nieboszczyk był szczodrym i czy na światło, czy na mszę, czy na inne potrzeby grosza nie żałował i dlatego Pan Bóg mu błogosławił
Długo przemawiał, jaże562 się kobiety spłakały i jęły563 mu w podzięce obłapiać kolana, zaś Józka przypadła mu nawet z bekiem do rąk, to ją przygarnął do piersi, a pocałowawszy w głowę rzekł z dobrością:
Nie bucz564, głupia, Pan Bóg ma sieroty w szczególnej opiece.
Że i rodzony nie powiedziałby barzej565 do duszy szepnęła rozrzewniona Hanka. Snadź566 i dobrodziej był wzruszony, bo wytarłszy ukradkiem oczy, częstował kowala tabaką i prędko zagadał o innym.
A cóż, będzie zgoda z dziedzicem?
Będzie, już dzisiaj pojechało do niego piąciu567
To chwała Bogu! Już za darmo mszę świętą odprawię na intencję tej zgody!
Widzi mi się, co wieś powinna się złożyć na wotywę z wystawieniem! Jakże, to jakby nowe nadziały i całkiem darmo!
Masz rozum, Michał, mówiłem o tobie dziedzicowi. No, idźcie z Bogiem, a pamiętajcie: zgodą i sprawiedliwością! Ale, Michał! zawołał za odchodzącym a zajrzyj ta później do mojego wolanta, prawy resor przyciera się nieco do osi
To pod łaznowskim dobrodziejem tak się zmaglował.
Ksiądz już nie odrzekł, a oni poszli prosto ku domowi. Jagusia wiedła568 matkę na ostatku, gdyż stara wlekła569 się z trudem odpoczywając co chwila.
Dzień był powszedni, robotny, to i pusto było na drogach dokoła stawu, jeno570 dzieci bawiły się kaj niekaj571 w piasku i kury grzebały w porozrzucanych łajnach. Było jeszcze wcześnie, ale już słońce niezgorzej przypiekało, szczęściem, co wiater572 nieco przechładzał, zawiewał bujny, iż kolebały się sady, pełne już czerwieniejących wiśni, a zboża biły o płoty kiej573 wody wzburzone.
Chałupy stały wywarte574, wrótnie575 wszędy576 porozwierane577, na płotach kajś niekaj578 wietrzyły się pościele, a wszystko, co się jeno ruchało, pracowało w polach. Jeszcze ktosik579 zwoził ostatnie zapóźnione pokosy siana, że zapach jaże580 wiercił w nozdrzach, a na obwisłych nad drogą gałęziach, pod którymi przejeżdżały kopiaste wozy, trzęsły się przygarście ździebeł kiej te powyrywane brody żydowskie.
Szli z wolna i w cichości, deliberując581 o działach.
Skądciś582, jakby z pól, kaj583 ludzie osypywali ziemniaki, zrywała się niekiedy piosneczka i szła z wiatrem nie wiada584 kaj, zaś pod młynem jakaś baba tak prała kijanką, jaże585 się rozlegało i szumnie huczały wody spadające na koła.
Młyn teraz cięgiem586 robi! ozwała się587 pierwsza Magda.
Przednówek to żniwa la588 młynarza!
Cięższy on latoś589 niźli łoni590. Wszędzie bieda aż piszczy, zaś u komorników to już prosto głód westchnęła Hanka.
Kozły też penetrują po wsi, jeno czekać, jak komu co grubszego ukradną rzucił kowal.
Nie bajcie! Ratują się, biedoty, jak mogą, wczoraj Kozłowa przedała organiścinie kaczęta, to się ździebko591 wspomogła
Rychło592 przechlają. Nie powiadam na nich nic złego, ale mi dziwno, że piórka mojego kaczora, co mi zginął w ojcowy pochowek, nalazł mój Maciuś za ich obórką wyrzekła Magda.
A któż to wtenczas wzion593 nasze pościele? wtrąciła Józka.
Kiejże594 to ich sprawa z wójtami?
Nieprędko, ale Płoszka ich wspiera, to już wójtom dobrze zaleją sadła za skórę.
Że to Płoszka lubi zawdy595 nos wrażać596 w cudze sprawy.
Jakże, przyjaciół se kaptuje597, bo mu pachnie wójtostwo!
Przeszedł im drogę Jankiel ciągnący za grzywę spętanego konia, któren598 bił zadem i opierał się ze wszystkich sił.
Załóżcie mu pieprzu pod ogon, to rypnie z miejsca kiej ogier.
Śmiejcie się na zdrowie! Co ja już mam z tym koniem!
Wypchajcie go słomą, przyprawcie mu nowy ogon i powiedźcie na jarmark, to może go kto kupi za krowę, bo na konia już niezdatny! żartował Michał i naraz wszyscy gruchnęli śmiechem, gdyż koń się wyrwał, skoczył do stawu i nie zważając na Janklowe prośby i groźby, najspokojniej począł się tarzać.
Mądrala jucha, musi być od Cyganów!
Postawcie mu wiadro gorzałki, to może wyjdzie! zaśmiała się organiścina, siedząca nad stawem przy stadzie kacząt pływających kiej599 te żółciuśkie pępuszki; rozczapierzona kokosz gdakała na brzegu.
Śliczne stadko, to pewnie od Kozłowej? pytała Hanka.
Tak, i ciągle mi jeszcze uciekają na staw. Tasiuchny! taś, taś, taś, taś! zwoływała rzucając na przynętę przygarściami jagły600.
Ale kaczki szorowały na drugi brzeg, że poleciała za nimi.
Chodźcie prędzej, kobiety przynaglał kowal i gdy weszli do chałupy, a Hanka zakrzątnęła się kole601 śniadania, jął602 znowu penetrować w izbach i w obejściu, nawet nie przepomniał603 ziemniaczanym dołom, aż Hanka powiedziała:
Oglądacie, jakby co ubyło!
Nie kupuję kota we worku!
Lepiej wy znacie wszyćko604 niźli ja sama! wyrzekła z przekąsem, rozlewając kawę w garnuszki. Dominikowa, Jaguś, a chodźcież do kupy! zawołała na drugą stronę, kaj605 się obie zawarły.
Obsiedli ławę i popijali przegryzając chlebem.
Nikto606 się nie odzywał, nijako było zaczynać, każden607 się wagował608 oglądając na drugich. Hanka też była dziwnie powściągliwa, juści, co niewoliła do jadła przylewając każdemu, ale prawie nie spuszczała oczów z kowala, któren się wiercił na miejscu, śmigał ślepiami po izbie i chrząkał raz po raz. Jagusia siedziała czegoś chmurna i wzdychliwa, oczy miała połyskliwe jakby od niedawnego płaczu, a Dominikowa czapirzyła się kiej kwoka i cosik609 poszeptywała do niej, tylko jedna Józka, co ta po swojemu pletła trzy po trzy zwijając się kole garów, pełnych perkoczących ziemniaków.
Dłużyło się już wszystkim, aż pierwszy kowal zaczął:
Więc jakże zrobimy z działami?
Hanka drgnęła i prostując się powiedziała spokojnie, snadź610 po dobrym namyśle:
A cóż ma być! Ja tu jeno stróżuję mężowego dobra i stanowić o niczym prawa nie mam. Antek wróci, to się podzielita.
Kiej611 tam on wróci, a tak przeciech612 ostać nie może.
Ale ostanie! Mogło tak być przez cały czas ojcowej choroby, to może być, póki Antek nie powróci.
Nie on jeden jest do podziału.
Aleć on najstarszy, to jemu się po ojcu należy objąć gospodarkę.
Hale, takie ma prawo jak i drugie dzieci.
Może weźmiecie i wy, jak się tak z Antkiem ułożyta. Kłóciła się przeciech z wami nie będę, nie moja w tym wola stanowi.
Jaguś! podniesła613 głos Dominikowa przypomnijże o swoim.
A po co, przeciech dobrze pamiętają
Hanka poczerwieniała gwałtownie i kopiąc Łapę, któren614 się nawinął pod nogi, wyrzekła przez zęby:
Juści, co krzywdę dobrze pamiętamy.
Rzekliście! Tu idzie o sześć morgów, jakie nieboszczyk zapisał Jagusi, a nie o głupie słowa!
Jak macie zapis, to wama615 nikt nie wydrze! mruknęła gniewnie Magda, siedząca cały czas cicho z dzieckiem u piersi.
A mamy, w urzędzie zrobiony i przy świadkach.
Wszyscy czekają, to i Jagusia może.
Pewnie, że musi, ale co ma swojego, to zaraz zabierze, a ma przeciek krowę z cielęciem, a świnię, a gąski
To wspólne i pójdzie do działów powstał twardo kowal.
Do działów! Chcielibyście! Co dostała we wianie616, tego jej nikt mocen odebrać! A może chcecie i kiecki a pierzyny też podzielić między siebie, co? podnosiła głos coraz silniej.
La617 śmiechu rzekłem, a wy zaraz z pazurami
Juści618 przeglądam ja was dobrze, juści
Bo i co tu będziem po próżnicy klektać. Prawdę rzekliście, Hanka, że trza619 poczekać na Antka. Mnie się śpieszy do dziedzica, bo tam już na mnie czekają wstał, a dojrzawszy ojcowy kożuch rozwieszony w kącie na drążku jął620 go ściągać.
W sam raz zdałby się na mnie.
Nie ruchajcie621, niech się suszy broniła Hanka.
A już te buciary oddacie. Cholewy jeno622 całe, a i to już raz podszywane tłumaczył, chytrze ściągając je z drążka.
Niczego tknąć nie pozwolę! Weźmiecie co niebądź, a potem powiedzą, żem pół gospodarki zatraciła. Niech przódzi spis zrobią. Nawet kołka z płotu ruszyć nie dam, póki wszystkiego urząd nie opisze!
Spisu nie było, a już się kajś623 zadziały ojcowe pościele
Mówiłam ci, co się stało! Zaraz po śmierci rozwiesili na płocie i ktosik624 w nocy ukradł. Nie było głowy baczyć625 na wszystko.
Dziwne, co tak zaraz nalazł się złodziej
To niby jak? Ja wzienam626, a teraz cyganię, co?
Cichota, kobiety! Tylko przez kłótni, poniechaj, Magduś! Kto ukradł, niech miał będzie na śmiertelną koszulę.
Sama pierzyna ważyła bez mała ze trzydzieści funtów.
Mówię ci, stul pysk! wrzasnął na żonę i wywiódł Hankę w podwórze, niby to la627 obejrzenia prosiąt.
Poszła za nim, ale dobrze się miała na baczności.
Chciałem wam cosik628 poredzić629.
Nastawiła ciekawie uszów, miarkując nieco, kole630 czego kręci.
Wiecie, a to trzeba, abyście jeszcze przed spisem którego wieczora przepędzili do mnie ze dwie krowy. Maciorę można zawierzyć stryjecznemu, a co się jeno da, pochować u ludzi Już wam powiem kaj O zbożu powiecie przy spisie, że dawno przedane Janklowi, on przytwierdzi ochotnie, da mu się za to jaki korczyk. Źrebkę weźmie młynarz, podpasie się na jego paśnikach. A co z porządków można by schować w dołach, to po żytach. Ze szczerej przyjaźni wam radzę! Wszystkie tak robią, które jeno631 rozum mają. Wyście harowali kiej632 wół, to sprawiedliwie należy się wama633 więcej. Mnie ta z tego dacie co niebądź, jakąś kruszynę. I nie bojajcie się niczego, pomagał wam będę we wszystkim. A już w tym moja głowa, byście ostali przy gruncie. Jeno mnie posłuchajcie, nikto634 jeszcze nie dołożył do mojej rady Sam dziedzic a rad635 me636 słucha. No, cóż powiecie?