Rzekł więc po krótkim namyśle.
Miłościwy panie ja wcale temu co mówicie nie przeciwię się ale, jeżeli takie wątpliwości wam przychodzą, czemu ich nie objawicie otwarcie królowej i biskupowi?
Znajdujesz więc, że mogę mieć słuszność! zagadnął król zwracając się ku niemu, pilno a natarczywie patrząc mu w oczy.
Tak, są to słuszne przyczyny odparł Grzegorz. Ja, który na sprawach państw nie znam się i sądzę je po ludzku, powiedziałbym toż samo; ale ci co patrzą z góry, co interes krajów więcej ważą niż uczucia ludzkie, sądzą inaczej.
Z niecierpiwością jakąś król dodał poufałej.
Powiadam ci, chce mi się dusznie na wojnę, ale serdecznie mi się nie chce być tym królem z łaski kobiety i ze szkodą jej dzieci A jeźli królowa następcę męzkiego na świat wyda??
Grzegorz milcząco skłonił głowę.
Pamiętać jednak potrzeba o tem rzekł że ani wdowa, ani niemowlę, ani Cilly z kardynałem nie obronią Węgier od napaści tureckiej, że tam potrzeba dzielnego rycerza a z nim rycerstwa, bo inaczej nie Węgry same, ale świat chrześciański będzie zagrożony Obok tej wielkiej sprawy ocalenia wiary cóż znaczą inne? co znaczy małżeństwo! osobiste względy i ofiara?
Władysław westchnął.
Oni mi też to mówią ciągle dodał król. Lecz cóż przeszkadza, abym ja z rycerstwem polskiem poszedł w obronie krzyża, nie wiążąc się z tą kobietą??
Miłościwy panie przerwał Grzegorz, któremu ta rozmowa ciężyła. Mówicie po rycersku, czujecie szlachetnie, miejcie odwagę otwarcie to powiedzieć
Zmięszał się nieco młody pan.
Mój Grzegorzu rzekł ja jestem młody. Ty wiesz najlepiej, oni matka, biskup i wszyscy mają mnie za młodszego jeszcze niż jestem za dziecko. Królowa mi mówić nie da, a biskup zważać nie będzie na to co powiem.
Tak odezwał się Grzegorz raz pierwszy gdy to posłyszą, mogą lekceważyć, lecz obstając przy swojem, zmusicie, aby zdanie wasze poszanowano
Tymczasem korona już tak jak przyjętą jest, posłowie się tem cieszą, trudno będzie się cofnąć.
Nie! nie! rzekł namarszczony Władysław ja się żenić z nią nie chcę Pójdę, będę z Turkami wojować, będę im służyć rycersko, ale, tobie to powiadam tylko, jeżeli ożenienie będzie do korony warunkiem, żenić się nie chcę! nie mogę!! nie ożenię!!
Coraz gwałtowniej mówił pod koniec król, i jakby się sam uląkł swojej śmiałości i otwartości, zbliżył się do Grzegorza, na ramionach mu ręce położył, i dodał.
Chciałem mówić z tobą, nie zdradzajcie mnie!! Widzę i czuję, że ty to tak czujesz i rozumiesz jak ja?
Wydartej dziecku i kobiecie korony nie chcę
Na Węgry pojedziemy! ale tam znajdę sposób uniknięcia małżeństwa i przywłaszczenia!
Szlachetne te uczucia młodego pana, taką radością napełniły mistrza, iż ukryć jej nie umiał. Spojrzeniem jednem Władysław mógł się przekonać, że Grzegorz podzielał jego myśli, że je pochwalał. To mu dodało odwagi i czoło się wyjaśniło.
Tak powtórzył król. Nieuniknioną już zdaje się podróż na Węgry Posłowie pojechali do królowej czekamy tylko ich powrotu. Biskup się oparł zawieraniu traktatu z Turkami Ojciec św., cesarz Paleolog Włosi nalegają, pójdziemy bronić chrześcianstwa
I wy ze mną? dołożył pospiesznie w końcu.
Na cóż się ja tam przydam? wtrącił mistrz.
Abyście mnie dodali odwagi, a gdybym uwieść się dozwolił żądzą panowania i dumą, przypomnieli mi te słowa moje
Zaledwie dokończywszy tego poważnego wynurzenia się, Władysław jak gdyby mu ciężar wielki spadł z piersi, zwrócił się do swoich ulubionych marzeń
Ze wspaniałym i dzielnym wyruszymy orszakiem począł. Tak pięknego, tak uzbrojonego wojska jak nasze, jeszcze Węgry nie widziały Staramy się o to, abyśmy tam wstydu sobie nie uczynili
Widzieliście moich przybocznych moich druhów i towarzyszów! Co to za zastęp żelazny!! Co za konie! rynsztunki, zbroje, rzędy i oręże A! gorączka mnie porywa, gdy myślą o tem W pole! w pole!
Uśmiechnął się Grzegorz.
Widzicie miłościwy panie, że wyprawa na Węgry uśmiecha się wam i pociąga!
A! tak zawołał król nagle smutniejąc ale gdy pomyślę o ożenieniu, o sierotach, o przekleństwach i złorzeczeniu, które spadną na mnie, wiesz! wyrzekłbym się nawet wyprawy, aby być wolnym od jarzma tego!
Wzdrygnął się młodzieniec
To pierwsze wylanie się przed Grzegorzem, niespodziane dla niego, otworzyły mu oczy Inaczej poglądał teraz na swojego wychowańca
Nie znał go dotąd dobrze, i miał też za dziecko, objawił mu się w nim człowiek
Pilno potem przypatrywał się mistrz postępowaniu jego z matką i biskupem, lecz dostrzedz w nim nie mógł żadnej zmiany. Zdawało się, że Władysław, śmiały z nim, przed matką i opiekunem tracił odwagę i otwarcie się im nie przyznawał co myślał.