Człowiek Nad Morzem - Jack Benton 4 стр.


- Wszystko przez topielicę? zmarszczył się Slim.

- Jest pan wojskowym stwierdził Arthur, na co Slim przytaknął. Pewnie widział pan rzeczy, o których nie lubi pan mówić. No, chyba że nieco pan chlapnie i wtedy nie będzie pan gadał o niczym innym.

Slim patrzył na światła samochodów jadących po przeciwległej drodze.

- Wybuch wymamrotał. Para butów i czapka leżące na kupie pyłu. Wszystko poza tym zniknęło.

Arthur zamilkł na chwilę, jakby trawiąc informację i oddając zwyczajowy moment czci. Slim nie wspominał o swoim starym plutonowym od dwudziestu lat. Oczywiście, Bill Allen nie rozpłynął się w powietrzu. Później znaleziono jego fragmenty.

- Mick zawsze powtarzał, że dziewczyna powróciła powiedział Arthur. Znaleziono ją na przybrzeżu, jakby przyniosła ją jakaś zabłąkana fala. Zgaduję, że był pan nad Cramer Cove? Była trzydzieści metrów za linią wiosennego pływu. Joanna sama na pewno by się tam nie znalazła. Ktoś musiał ją przyciągnąć.

- A może tam przypełzła.

Arthur uniósł dłoń, jak gdyby chciał oddalić od siebie tę myśl.

- W oficjalnym raporcie stwierdzono, że pewnie dwóch spacerowiczów ją przeniosło, żeby nie porwał jej pływ. Jednak oboje byli tutejszymi, więc musieli wiedzieć, że morze się cofa.

- Ale już nie żyła?

- Zgadza się. Koroner przeprowadził badanie. Oficjalna wersja utonięcie. Umieszczono ją w kostnicy, a potem był pogrzeb.

- I to tyle? Żadnego śledztwa?

- Nie było punktu zaczepnego. Nic nie sugerowało coś innego niż wypadek. Żadnych światków, nic poszlakowego. Zwykły wypadek.

- To dlaczego nazwałeś to nierozwiązaną sprawą? uśmiechnął się Slim.

Arthur bębnił palcami o deskę rozdzielczą.

- Ma mnie pan. Została zapomniana przez wszystkich poza garstką osób, która pamięta Micka.

- Co jeszcze wiesz?

- Powiedziałem już wystarczająco. Tak mi się wydaje Arthur zwrócił twarz w stronę Slima. Może teraz pan powie mi, dlaczego poszukuje informacji wałęsając się po ulicach Carnwell?

Slim rozważał okłamanie komisarza. W końcu gdyby otworzył puszkę Pandory, policja też mogłaby się w to wmieszać. Wówczas pewnie nie dostałby swojej zapłaty.

- Mam klienta, który ma obsesję na punkcie Joanny odparł. Chcę poznać jej źródło.

- Jaką obsesję?

- Obsesję okultystyczną.

- Jest pan jednym z tych walniętych łowców duchów?

- Od tygodnia lub dwóch.

- Dobre miejsce, by zacząć mruknął Arthur. Słyszał pan o Becce Lees?

Slim zmarszczył brwi. Skądś znał to nazwisko

- Druga ofiara oświecił go Arthur. Pięć lat po pierwszej. W 1992 roku. Była jeszcze trzecia w 2000 roku, ale dojdziemy do tego.

- Powinienem to zapisywać?

W półmroku gest Arthura mógł być skinieniem lub wzdrygnięciem.

- Nie rozmawiam teraz z panem rzekł. Sam pan to wszystko odkryje. Ostatecznie.

- Ale gdyby nierozwiązana sprawa Joanny Barmwell stała się nieco rozwiązana, czy nie byłoby to na twoją korzyść?

- Mick był dobrym kumplem stwierdził Arthur.

Slim wyczuł, że kwestia została domknięta.

- Co masz dla mnie?

- Becca Lees miała dziewięć lat ciągnął dalej Arthur. Znaleziono ją w sadzawkach na południowej części plaży, podczas odpływu.

- Utonęła powiedział Slim, przypominając sobie przeczytane artykuły. Wypadek.

- Nie było na niej ani śladu. Przyjechałem pierwszy na miejsce. Ja - Slimowi wydawało się, że usłyszał coś jakby tłumione łkanie. Przewróciłem ją.

- Dużo słyszałem o tych prądach oznajmił Slim.

- Był październik mówił dalej Arthur. Mniej więcej o tej porze. To był tydzień przerwy semestralnej. Był sztorm i na całej plaży walały się śmieci. Zdaniem matki Becci, dziewczynka poszła nad morze, żeby pozbierać drewno wyrzucone na brzeg. Potrzebowała go do projektu szkolnego.

- Sam tak robiłem westchnął Slim. Pewnie postanowiła popływać i ją wciągnęło.

- Jej matka podrzuciła ją przy drodze. Wróciła po nią godzinę później, lecz było już za późno.

- Sądzisz, że ją zamordowano?

Arthur walnął w deskę rozdzielczą z taką wściekłością, że Slimem aż wzdrygnęło.

- Ja to wiem, do diabła! Tylko co ja mogłem zrobić? Nie morduje się nikogo na plaży, jeśli nie ma odpływu. A wie pan dlaczego?

Slim pokręcił głową.

- Zostawia się ślady. Próbował pan kiedyś zacierać ślady na piasku. To niemożliwe. Był tam tylko jeden i to wszystko. Prowadził do brzegu wody, a dalej była mała przestrzeń w miejscu, do którego docierał pływ. Dziewczynkę ciągnięto przez wodę i porzucono na skałach. Pozostawiona sama sobie do momentu opadnięcia wody.

- To wygląda na utonięcie. Podeszła za blisko, wciągnęło ją, a potem przeciągnęło na plażę.

- Tak się wydaje. Tylko że Becca Lees nie umiała pływać. Nawet nie lubiła plaży. Nie miała ze sobą stroju kąpielowego. Gdy się pojawiliśmy, na plaży były ślady, po których chodziła zbierając rzeczy z ziemi. A gdzieś w połowie drogi do linii odpływu, prowadził prosty ślad w kierunku wody, zakończony dwoma odciskami stóp w piasku. Są ustawione w stronę morza. Co to panu mówi?

Slim zrobił długi wydech.

- To, że albo nielubiąca wody dziewczyna poczuła nagłą potrzebę podejścia nad brzeg albo zauważyła coś intrygującego.

- Coś, co wylazło z wody przytaknął Arthur.

Slim przypomniał sobie postać, którą widział na brzegu. Czy Becca Lees dostrzegła coś podobnego? Coś, co skłoniło ją do zaniechania zbierania drewna i pójścia prosto w stronę wody? Coś, co doprowadziło do jej śmierci?

- Jest jeszcze coś powiedział Arthur. Znalazł to koroner, jednak nie wystarczyło to do wykluczenia nieszczęśliwego wypadku. Mięśnie w okolicy łopatek dziewczyny i jej karku były nienaturalnie spięte. Tak jakby zesztywniały natychmiast po jej śmierci.

- Jak to się mogło stać?

- Rozmawiałem o tym z koronerem i nawet przedłożyłem to nadkomisarzowi jako uzasadnienie przedłużenia śledztwa. Brakowało jednak dowodów. Samo zjawisko mogło po prostu świadczyć o tym, że Becca starała się oprzeć wielkiemu ciśnieniu w chwili śmierci.

Slim pokiwał głową. Potarł oczy, jakby chciał wygnać z umysłu niechcianą wizję.

- Ktoś trzymał ją pod wodą.

Zanim Arthur wysadził Slima pod domem, mężczyźni wymienili się numerami. Policjant obiecał dotrzeć do jakichkolwiek informacji w aktach sprawy. Miał jeszcze więcej do powiedzenia, ale w domu czekała na niego żona z kolacją. Przekazanie tych wieści musiało zatem poczekać.

Po tak ciężkim dniu mózg Slima aż skwierczał od wiadomości. W takim stanie udało mu się dojść do tylko jednego wniosku musiał porozmawiać z Emmą o Tedzie.

10


Do spotkania z Emmą doszło w parku kilka mil za miastem. To ona wybrała miejsce. Prawdopodobieństwo, że ktoś mógł ich tam zobaczyć było bardzo małe, więc mogli spokojnie załatwić sprawę bez obaw połączenia jej w jakikolwiek sposób z Tedem. Gdy Slim czekał na kobietę nie mógł opędzić się od uczucia, że ich zachowanie przypomina parę kochanków, a towarzysząca mu samotność aż za bardzo pasowała do takiego scenariusza. Zobaczył w końcu zbliżającą się Emmę. Kobieta szła żwawo ze spuszczoną głową. Slim wcisnął dłonie głęboko do kieszeni płaszcza, żeby go w żaden sposób nie zdradziły.

Twarz Emmy miała oschły wyraz.

- Minęły prawie dwa miesiące zaczęła. Ma pan dla mnie jakąś odpowiedź?

Żadnego formalnego powitania. Analityczna część osobowości Slima miała ochotę wytknąć, że minęło dokładnie siedem tygodni i cztery dni.

- Proszę usiąść, pani Douglas. Mam już pewne informacje, ale musiałbym znaleźć ich jeszcze więcej.

- No jasne, panie Hardy. Mam panu płacić, lecz pan nadal musi coś rozgryźć, zgadłam?

Slima korciło, żeby wspomnieć, że nie otrzymał jeszcze ani pensa. Zamiast tego rzekł:

- Według moich obserwacji pani mąż nie ma romansu ulga na twarzy Emmy została w pewien sposób utemperowana przez zakończenie wypowiedzi Slima. Jeszcze.

- O czym pan mówi?

- Na chwilę obecną pani mąż usiłuje skontaktować się z byłą dziewczyną lub kochanką. Nie mam pojęcia po co, ale na myśl przychodzi oczywista odpowiedź. Jednak musiałbym poznać przeszłość pani męża jeszcze lepiej, aby dokładnie ustalić rodzaj relacji, jakie łączyły Teda z tą osobą, z którą skontaktował się lub dopiero zamierza to zrobić.

Slim skarcił się w myślach za traktowanie spekulacji jak faktów. Musiał jednak skłonić ją jakoś do gadania.

- A to gnojek. Wiedziałam, że nie powinniśmy tu wracać. W tych okropnych małych miasteczkach chowu wsobnego każdy dyma się z każdym.

Slim chciał zauważyć, że jeśli w Carnell panuje masowa orgia to niestety został w niej pominięty. Postanowił jednak nadać twarzy wyraz współczucia.

- Powiedziała pani, że wróciliście trzy lata temu, prawda?

- Dwa lata Emma poprawiła celową pomyłkę Slima. Wzięła głęboki wdech, układając w głowie serię informacji o przeszłości męża. Slim miał nadzieję, że pojawi się w nich coś godnego uwagi. Zawsze lepiej było poczekać, aż klient sam zacznie mówić, zamiast zadawać mu pytania. Takie podejście najczęściej skutkowało niesamowitym rozluźnieniem języka.

- Powiedział mi, że dostał propozycję pracy. Byłam szczęśliwa w Leeds. Miałam tam pracę na pół etatu, przyjaciół, kluby Nie mam pojęcia, dlaczego chciał tu wrócić. Jego rodzice nie żyją już od dawna, a siostra mieszka w Londynie. Zresztą nawet do niej nie dzwoni. Nie ma więc tutaj żadnych więzów rodzinnych. Jesteśmy małżeństwem od dwudziestu siedmiu lat, a przywoził mnie tu zaledwie kilka razy. To było i tak przejazdem do jakiegoś ciekawszego miejsca. No dobrze, raz zatrzymał się tu na frytki, ale wcale nie były dobre. Zbyt suche i

- Pani mąż pracuje w banku?

- Mówiłam już to panu. W dziale inwestycji. Całe dnie spędza po uszy w cudzych pieniądzach. To trochę bezduszne, prawda? Ale nie zawsze można zarabiać robiąc to, co się lubi, prawda panie Hardy?

- To prawda.

- Gdyby tak było, to zarabiałabym piciem Porto do obiadu.

Slim uśmiechnął się. Być może jednak znalazł bratnią duszę. W najlepszym przypadku Emma Douglas była od niego o dziesięć lat starsza, jednak dbała o siebie tak jak każda kobieta z karnetem na siłownię podarowanym na gwiazdkę oraz zbyt dużą ilością wolnego czasu. Stwierdził zatem, że dla dobra zamknięcia sprawy i po wypiciu drinka lub dwóch, zrobiłby wszystko niezbędne do podtrzymania wylewności. I do diabła z moralnością.

- A jeśli chodzi o przeszłość pani męża Czy zawsze interesował się finansami?

- Dobry Boże, skąd! parsknęła Emma. Po ukończeniu nauki imał się różnych rzeczy, tak mi się wydaje. Ale na takich bzdurach jak poezja nie da się dużo zarobić, prawda?

- Pani mąż był poetą? Slim uniósł brew.

- Siedział w tym po uszy machnęła ręką Emma. Studiował klasykę angielskiej literatury. Zna pan Szekspira.

Slim puścił tę obraźliwą uwagę koło uszu.

- Znam kilka dzieł odparł, maskując uśmiech.

- Ted uwielbiał takie rzeczy. Pod koniec lat 70. był z niego prawdziwy hipis. Próbował sił w poezji, aktorstwie itd. Ukończył szkołę w 1982 i pracował krótko jako nauczyciel angielskiego. Mało na tym zarabiał. Gdy się jest młodym, fajnie mieć takie zainteresowania, ale żeby tak na dłuższą metę? Krótko po naszym ślubie znajomy załatwił mu pracę w banku. Dochody stały się wtedy dla Teda sporą zachętą, jak zresztą dla każdego.

Slim skinął głową. W głowie malował wizerunki Emmy i Teda. Stłumiony romantyk wciśnięty w ramy życia opartego na pieniądzach, z przyklejoną do niego materialistyczną żoną, tęskniący za starymi czasami, poezją, wolnością, a być może również plażami i dawnymi kochankami.

- Czy Ted często mówi o dawnych czasach? Chodzi mi o okres przed państwa ślubem.

- Kiedyś mówił wzruszyła ramionami Emma. Nigdy nie chciałam słuchać o dawnych kochanicach, ale od czasu do czasu wspominał o swoim dzieciństwie. Z biegiem lat robił to coraz rzadziej. Żadne małżeństwo nie pozostaje na zawsze takie samo, prawda? Ludzie nie rozmawiają ze sobą jak dawniej. U pana tak nie było?

- U mnie?

- Mówił pan, że był żonaty.

Niekiedy robienie z siebie ofiary powodowało, że ludzie otwierali się. Slim musiał natomiast zbudować więź z Emmą, zanim będzie mógł zadać jej kolejne, trudne pytania.

- Przez dziewięć lat odparł. Gdy ją poznałem, byłem na rekonwalescencji po wojnie w Zatoce Perskiej. Większość naszego małżeństwa spędziłem w barakach. Na początku Charlotte była ze mną w bazach. Stacjonowałem wtedy w Niemczech. Nie chciała jednak jechać do Egiptu, a później do Jemenu. Wolała wrócić do Anglii, żeby zadbać o dom.

Emma położyła mu dłoń na kolanie.

- W rzeczywistości jednak przejęła pana pieniądze i sprowadzała do waszego łóżka innych mężczyzn?

Gdyby to Slim miał dobrać słowa tej wypowiedzi, brzmiałaby ona inaczej. Wszak oglądał zdecydowanie mniej oper mydlanych niż Emma. Kobieta nie była jednak daleka od prawdy.

- Mniej więcej tak było rzekł. Była całkiem szczęśliwa, dopóki przez niewielką ranę odniesioną podczas polowania na piratów w Zatoce Perskiej przeniesiono mnie do wywiadu wojskowego w Wielkiej Brytanii. Mogłem wracać w weekendy do domu. Wytrzymała miesiąc, a potem uciekła.

- Z rzeźnikiem?

- Opowiadałem o tym pani? uśmiechnął się Slim. Tak, z rzeźnikiem. Panem Staples. Nigdy nie poznałem jego imienia. Dowiedziałem się dopiero po czasie. Flirtowała z kolegą, który oznajmił, że przeprowadza się do Sheffield. Dodałem dwa do dwóch i dałem się wydymać.

- Biedaczek Emma poklepała go po kolanie, a potem lekko je ścisnęła. Mężczyzna starał się to zignorować.

- Co zrobić? W ogóle nie tęsknię za wojskiem. Życie prywatnego detektywa i życie od wypłaty do wypłaty jest o wiele ciekawsze.

- Cieszę się powiedziała Emma, nie dostrzegając sarkazmu w wypowiedzi Slima.

- Potem było jeszcze gorzej ciągnął dalej, szykując się na zadanie ostatecznego ciosu, który przypieczętuje ich przyjaźń z litości. Gdy byłem w służbie pociągnęła za kilka prawnych sznurków. Złożyła pozew o rozwód i okazało się, że opłacany przeze mnie dom został przepisany wyłącznie na nią. Przejęła go jako nieruchomość, która była jej własnością jeszcze przed ślubem. Pomajstrowała coś przy datach na dokumentach i straciłem wszystko. A, i była też w ciąży. Mogła dzięki temu liczyć na większą wyrozumiałość. To wszystko po usunięciu naszego pierwszego dziecka, kiedy jeszcze byłem w aktywnej służbie. Nie chciała, żeby dorastało bez ojca.

Назад Дальше