Rozdział 4
Lacey skończyła się ubierać, unikając lustra jak tylko mogła, cicho pomrukując. Dlaczego, do cholery, ten facet uparcie przychodził jej na ratunek... nic jej nie było, dziękuję bardzo. Jasne, miała swoje momenty, w których była przerażona, ale nic, z czym nie mogłaby sobie poradzić. Irytacja opadła z niej, wiedząc, że teraz, gdy demony ją znalazły, nie będzie żyła wystarczająco długo, by się z nim pogodzić.
Zamknęła kufer i odstawiła go w kąt, po czym ruszyła w stronę drzwi starając się uniknąć odbicia w lustrze.
Uśmiech Rena stał się wręcz nikczemny, gdy klamka od drzwi zaczęła się obracać, a on sam teleportował się tuż przed nie. Nie pozwolił jej na zrobienie więcej niż jednego kroku, szybko wyciągnął rękę i pogładził ją po czole, jednocześnie drugą ręką obejmując tył jej głowy, by nie mogła się poruszyć.
Przechylając ją lekko do tyłu, pochylił się nad nią i połączył swoje rtęciowe spojrzenie z jej spojrzeniem.
Lacey rozchyliła wargi, by na niego krzyknąć, ale głos ją zawiódł, gdy zobaczyła ciemne płomienie wybuchające w jego pięknych srebrnych oczach. W jednej chwili, szczegółowe przebłyski minionego roku zaczęły przebijać się przez jej umysł tak szybko, że ledwo mogła za nimi nadążyć. Powódź emocji, która nastąpiła po tych wizjach, przytłoczyła ją.
Przerażona tym, co się działo, próbowała wyrwać się z ciasnego uścisku Rena, ale z powodu przeciążenia umysłu jej ciało zdrętwiało i nie mogła się ruszyć.
Ren trzymał Lacey nieruchomo, gdy mnóstwo wspomnień zalewało jego umysł, pozwalając mu widzieć wszystko, a nawet doświadczać niektórych emocji, które im towarzyszyły. To czysty upór powstrzymał go przed upadkiem na kolana. Chłonął wszystko, od momentu, gdy poznała Vincenta, aż do wizji istoty sięgającej po nią przez lustro w łazience.
Oddychał ciężko przez nos widząc intymne chwile między Vincentem a nią i poczuł niemal oślepiającą zazdrość zabarwioną nienawiścią do człowieka, który wpakował ją w tę niebezpieczną sytuację. Jak on śmiał dotykać ją tak delikatnie, po tym jak okazał takie lekceważenie dla jej życia?
Widząc wystarczająco dużo, Ren puścił ją z ostrym warknięciem, po którym natychmiast nastąpił głośny trzask, odbijający się echem w cichym pokoju. Jego głowa aż przekrzywiła się na bok, kiedy uderzyła dłonią prosto w jego twarz. Wiedział, że na to zasłużył, ale nie było mowy, żeby kiedykolwiek przeprosił za inwazję.
"Jak śmiesz mi to robić, ty dupku," Lacey po cichu wściekała się. Widząc, jak ciemne płomienie powoli znikają z jego srebrnych oczu, wiedziała bez wątpienia, że oglądał wspomnienia razem z nią. "Za kogo ty się do cholery uważasz, że wdzierasz się tak w moje prywatne myśli?".
" Właśnie, to jest reakcja, którą zwykle dostaję," powiedział Zachary z szerokim uśmiechem na twarzy.
Lacey zerknęła na Rena, by zobaczyć, kto się odezwał, ale zdołała jedynie uchwycić przelotne spojrzenie dwóch obcych mężczyzn, którzy rozpłynęli się w powietrzu.
"Dlaczego?" Lacey domagała się wyjaśnień, całkowicie odrzucając fakt, że właśnie widziała, jak ktoś teleportował się stamtąd, jakby został przesłany prosto z powrotem na okręt bazowy. To nie drażniło jej w połowie tak bardzo jak fakt, że człowiek stojący przed nią właśnie wykradł wszystkie jej sekrety. "I ty masz czelność nazywać mnie złodziejem?"
Ren spojrzał na nią ze stoickim wyrazem twarzy: "Inaczej nic byś mi nie powiedziała, a jeśli dobrze pamiętasz... byłem na tyle miły, że pytałem kilka razy. Nie pozostawiłaś mi wyboru, musiałem wezwać bardzo potężnego przyjaciela, aby pomógł mi uzyskać odpowiedzi, których potrzebowałem. I dobrze, że tak zrobiłem, bo jesteś w niezłych tarapatach."
" To moje kłopoty, a nie twoje," odparła Lacey.
Ren pochylił się bliżej niej i uśmiechnął, gdy oparła się o framugę drzwi. "Dla twojej informacji, nie każdy tutaj jest złym facetem i może nawet będzie w stanie pomóc ci wyjść z tego bałaganu, w którym się znalazłaś." Podniósł ciemną brew przed wsunięciem okularów przeciwsłonecznych z powrotem na oczy.
"Przepraszam, że jestem trochę niepewna, jeśli chodzi o zaufanie do ludzi w tej chwili... zwłaszcza do innego demona," powiedziała Lacey życząc sobie, żeby zdjął okulary przeciwsłoneczne. "Z pewnością możesz zrozumieć, dlaczego."
"Zdradzę ci jeden z moich sekretów, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej," zaproponował cichutko Ren. "Jestem człowiekiem, ale mam zdolność do... kopiowania... przejmowania cech innych paranormalnych, tak długo jak znajdują się w zasięgu mojego sukkuba."
Lacey zmarszczyła brwi, "Sukkub? Myślałam, że sukkub jest kobietą... w zasadzie wiem, że są kobietami. Czy to nie czyni cię inkubem?"
Ren potrząsnął głową, "Nie jestem prawdziwym sukkubem, po prostu tak to zawsze nazywałem, biorąc pod uwagę, że potrafię wyssać każdą moc z powietrza, kiedy tylko znajdę się w pobliżu kogoś, kto ma jej wystarczająco dużo, abym mógł jej użyć. I to też nie jest z wyboru... to się dzieje, czy tego chcę czy nie. Jeśli jestem w pobliżu więcej niż jednego paranormalnego, wtedy dostaję więcej niż jeden rodzaj mocy."
"Więc jesteś złodziejem," zauważyła Lacey z zadowolonym uśmiechem.
Ren uśmiechnął się tak samo jak ona i szybko skorygował jej przypuszczenia: "Nie mogę odebrać im mocy, ale mogę im dorównać, co jest bardzo przydatne, gdy przyjdzie mi walczyć z jednym z nich."
"Jeśli nie wiesz, czym naprawdę jesteś, to skąd wiesz, że nie jesteś demonem lub przynajmniej pół-rasą?" zapytała teraz zaciekawiona.
"Ponieważ krew demona jest czarna," odpowiedział Ren przypominając sobie sposób, w jaki Vincent zdobył jej zaufanie. Zerknął w dół na ostro wyglądający otwieracz do listów na biurku Gypsy. Podniósł go, przeciął nim dłoń i pozwolił jej zobaczyć karmazynowy kolor, który zdążył pojawić się na ranie na kilka sekund przed jej zagojeniem.
Mięśnie brzucha Lacey zacisnęły się, gdy wydał cichy pomruk z zadanej sobie rany. Szybko spojrzała na jego twarz, czując, jak ogarnia ją poczucie winy za to, że doprowadziła do tego, że zrobił to tylko po to, by udowodnić jej, że nie kłamie. W pewnym sensie przypominał jej Vincenta... człowieka, który jednak nie był nim.
"Jak widzisz... krwawię bardzo dobrze i jest czerwone." Ren rzucił otwieracz z powrotem na biurko. "Jestem całkowicie ludzki, dopóki w pobliżu są tylko ludzie..., ale tak się składa, że w Los Angeles trwa wojna demonów. To miejsce jest obecnie pełne demonów i innych paranormalnych istot. Wiem nawet o kilku Bogach, którzy kręcą się w pobliżu. Moje moce zmieniają się, gdy oni wszyscy wchodzą i wychodzą z mojego zasięgu."
"Dlaczego mi to mówisz?" zapytała Lacey wiedząc, że to było coś, co powinien zawsze trzymać w tajemnicy... ona by tak zrobiła.
"Potraktuj to jako pokutę za wymuszenie od ciebie prawdy poprzez wyrwanie jej z twoich wspomnień. Przykro mi, że do tego doszło," powiedział Ren szczerze. "Mam swoje momenty bycia niezłym draniem, ale wiedz jedno... Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by cię chronić, jeśli mi na to pozwolisz. To znaczy, że jeśli następnym razem coś wyjdzie do ciebie z lustra, nie kłam... tylko głośno mnie wołaj". Lacey zamrugała, gdy powiedział "głośno mnie wołaj", a jej myśli dotarły głęboko do jej świadomości. "Nie możesz teraz czytać w moich myślach, prawda?" zapytała szybko, czując, jak ciepło uderza jej do policzków.
Ren zmarszczył brwi i próbował usłyszeć, o czym myśli, ale jedyne, co do niego docierało, to cisza.... Wtedy dotarło do niego, że ma więcej niż jedno znamię na ciele. Zobaczył je, gdy prawie zgubiła ręcznik w łazience. To sprawiło, że zaczął się zastanawiać, jakie jeszcze tajemnice skrywa.
"Mały symbol, który jest wytatuowany tuż pod twoją lewą piersią, jest w rzeczywistości barierą, która powstrzymuje innych przed czytaniem w twoich myślach" - powiedział teraz, wiedząc, dlaczego mógł usłyszeć Nicka bez próbowania, ale nie mógł usłyszeć jej, nawet gdy tak bardzo się koncentrował.
Lacey czuła, jak ciepło wzbiera w jej policzkach, gdy wpatrywała się w niego, nie mogąc zdecydować, czy jest podniecona, czy wkurzona. Nie trzeba było być geniuszem, żeby domyślić się, na czym skupiła się jego uwaga, kiedy po raz pierwszy wpadł do łazienki. Mogłaby przysiąc, że widziała srebro jego oczu jarzące się przez okulary przeciwsłoneczne i odwróciła wzrok, gdy jej serce zaczęło bić szybciej.
"Cóż... miło słyszeć, że tatuaż znak działa," powiedziała z poważną miną, po czym odwróciła się, by zabrać kufer z łazienki. Niedługo będzie martwa, ale jej ubrania wciąż musiały zostać powieszone, a poza tym, nie mogła po prostu stać tam i gapić się na niego cały dzień... to ją podniecało.
Nie mogąc usłyszeć nic więcej, Nick odsunął się od szczytu schodów i podążył w stronę głównej części sklepu. Uśmiechnął się i pokazał Gypsy kciuk w górę, sprawiając, że młoda kobieta uśmiechnęła się do niego z sympatią.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, licząc ilu klientów kręci się po sali. Jak dotąd było ich pięciu i żadnego z nich nie musiała sprawdzać przed wpuszczeniem do środka. Nie spuszczał wzroku z liderki lokalnej grupy Wicca, która podeszła do Gypsy, chcąc dowiedzieć się, czy przesyłka, którą zamówiła w zeszłym tygodniu, już dotarła.
Gypsy schowała się na zaplecze, a on ruszył za nią na wypadek, gdyby coś z tego zamówienia okazało się ciężkie. Zatrzymał go jednak dźwięk dzwonka zamontowanego nad drzwiami. Jego szósty zmysł był znacznie wyższy niż u normalnego człowieka. Nick powstrzymał się od wydania z siebie zduszonego warknięcia, gdy zauważył demony stojące tuż za drzwiami.
Obaj wyglądali na byłych wojskowych, z ich przystrzyżonymi włosami i surowym wyrazem twarzy, ale Nick ostatnio stał się profesjonalistą w rozpoznawaniu demonów. Podobnie jak w przypadku bezdusznych wampirów, ich zapach zawsze je zdradzał.
Bardzo przystojny młody mężczyzna stanął między nimi na chwilę i wszedł do sklepu, jednak po chwili zatrzymał się. Spojrzał przez ramię na swoich dwóch towarzyszy, którzy wciąż stali przed wejściem do sklepu z głowami w dół i widząc ich wzburzenie miał wielką ochotę się roześmiać.
Kiedy obaj spojrzeli na niego oskarżycielsko, uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami: "Przepraszam, chłopaki." Wiedział, że zdawali sobie sprawę, że nie jest mu ani trochę przykro, sądząc po sposobie, w jaki na niego patrzyli, ale nie obchodziło go to, co myśleli. "Wygląda na to, że w końcu będę musiał to zrobić sam."