Małe niedole pożycia małżeńskiego - де Бальзак Оноре 6 стр.


Pewnego wieczoru, na balu, w towarzystwie, w domu przyjaciół, mniejsza zresztą gdzie, spotykasz uroczą młodą dziewczynę, piękną, dobrą i rozumną; dusza! och! dusza anielska! piękność czarująca! Ten nieskazitelny krój owalu jej twarzy, te rysy, które tak długo oprą się nietknięte działaniu życia, to czoło wdzięczne i marzycielskie! Nieznajoma jest posażna, jest wykształcona, pochodzi ze znacznej rodziny; wszędzie umie być na swoim miejscu, umie błyszczeć lub ukryć się w cieniu; słowem przedstawia w całej świetności i blasku obraz wymarzonej istoty, twojej żony, tej, którą czujesz się zdolny kochać stale i niezmiennie; pochlebiałaby wszystkim twoim próżnostkom, rozumiałaby i wspierałaby cudownie wszystkie twoje cele i zamiary. Do tego jest serdeczna i wesoła – ta młoda dziewczyna, która budzi wszystkie twoje najszlachetniejsze uczucia, która rozpala wszystkie przygasłe pragnienia.

Patrzysz na Karolinę z posępną rozpaczą i oto upiorne myśli poczynają krążyć i uderzają swymi skrzydłami nietoperza, swoim dziobem sępa, swoim tułowiem ćmy o ściany pałacu, w którym niby złota lampa błyszczy twój mózg rozpalony żądzą.

PIERWSZA STROFA. – Och, po cóż ja się ożeniłem? Och, cóż to była za myśl nieszczęsna! Dałem się złapać na kilka marnych talarów73! Jak to? Więc to ma być koniec? Mogę mieć tylko jedną żonę! Och, jakiż rozum mieli Turcy! Znać, że autor Koranu pędził życie wśród pustyni!

DRUGA STROFA. – Moja żona jest cierpiąca, pokaszluje czasem nad ranem. Mój Boże, jeżeli jest w zamiarach twojej mądrości powołać Karolinę do swojej chwały, uczyń to prędko dla jej i mojego szczęścia. Ten anioł już dopełnił swoich ziemskich przeznaczeń.

TRZECIA STROFA. – Ależ ja jestem potworem! Karolina jest matką moich dzieci!

Twoja żona wraca z tobą do domu powozem, wydaje ci się wstrętna; mówi do ciebie, odpowiadasz jej półsłówkami. Pyta cię: „Co tobie jest?” Odpowiadasz: „Nic.” Karolina kaszle, namawiasz ją, aby zaraz jutro poszła do lekarza. Medycyna ma swoje przypadki…

CZWARTA STROFA. – Opowiadano mi, że jakiś lekarz, chudo zapłacony przez spadkobierców, miał wykrzyknąć bardzo nieostrożnie: „Obrzynają mi tysiąc dukatów, a zawdzięczają mi czterdzieści tysięcy franków rocznej renty!”. Och, ja bym nie liczył się z honorarium!

– Karolino – mówisz głośno – Powinnaś uważać na siebie; zawiń się w twój szal, myśl o swoim zdrowiu, moja najdroższa.

Twoja żona jest tobą zachwycona, zdajesz się nią niezmiernie interesować. Podczas gdy się rozbiera, leżysz wyciągnięty na kozetce.

Gdy opada suknia, zatapiasz się w kontemplacji boskiego zjawiska, które otwiera ci bramy z kości słoniowej fantastycznych zamków twojej wyobraźni. O czarodziejska ekstazo! Przed twoimi oczyma staje boska postać owej młodej dziewczyny!… Jest biała jak żagle czarodziejskiego okrętu, który wpływa do portów Kadyksu74 obładowany skarbami. Jej dziewicze okrągłości kuszą twoje rozmarzone spojrzenia. Twoja żona, szczęśliwa z twojego podziwu, tłumaczy sobie na swoją korzyść twoje usposobienie milczące i nerwowe. Ty zamykasz oczy i widzisz jeszcze wyraźniej twą upragnioną młodą dziewczynę, i w myśli poczynasz mówić:

PIĄTA I OSTATNIA STROFA. – Boska! Czarująca! Czy może być na świecie druga podobna kobieta? – Różo nocy płomiennych! – Wieżo z kości słoniowej! – Dziewico anielska! – Gwiazdo wieczorów i poranków!

Każdy ma swoje małe litanie; ty odmawiasz ich cztery.

Nazajutrz żona twoja jest promieniejąca, przestała kaszleć, nie potrzebuje już lekarza; jeżeli co jej grozi, to chyba zbytek zdrowia; przekląłeś ją cztery razy w imię owej młodej dziewczyny i cztery razy ona cię błogosławiła. Nic nie wie, że w głębi twego serca trzepotała się mała rybka z gatunku krokodylów, zamknięta w naczyniu miłości małżeńskiej, jak tamta w swoim szklanym słoju.

Parę dni temu żona twoja wyrażała się o tobie przed panią de Fischtaminel w sposób dość dwuznaczny; dziś, podczas wizyty waszej pięknej przyjaciółki, Karolina kompromituje cię powłóczystymi i wilgotnymi spojrzeniami, jakie zwraca w twoją stronę; wychwala cię, czuje się szczęśliwą.

Wychodzisz z domu wściekły, szalejesz, na szczęście spotykasz na bulwarze przyjaciela, przed którym możesz wylać swą żółć.

– Słuchaj mnie, nie żeń się nigdy! Wolisz patrzeć jak twoi spadkobiercy wynoszą twoje meble w czasie, gdy ty jeszcze rzęzisz75, wolisz wić się w agonii przez dwie godziny, żebrząc na próżno o szklankę wody, wolisz ginąć dobijany powolnie przez okrutną dozorczynię, podobną do tej, którą tak strasznie przedstawił Henry Monnier w swoim obrazie malującym ostatnie chwile starego kawalera! Nie żeń się pod żadnym pozorem!

Na szczęście nie spotykasz już więcej czarującej młodej dziewczyny! Ocalony jesteś od piekła, do którego prowadziły cię twoje zbrodnicze myśli, grzęźniesz na nowo w czyśćcu swojego szczęścia małżeńskiego; natomiast zaczynasz zwracać uwagę na panią de Fischtaminel, którą jeszcze za swoich kawalerskich czasów uwielbiałeś, nie mogąc do niej dotrzeć.

IX. Spostrzeżenie

Skoro dopłyniesz do tego punktu długości lub szerokości geograficznej oceanu małżeńskiego, wówczas zjawia się drobne cierpienie, chroniczne, przerywane, dosyć podobne do napadowego bólu zębów… Już widzę, jak mnie zatrzymujesz, aby mi zadać pytanie: „W jaki sposób rozpoznaje się wymiary geograficzne na tym morzu? Kiedy mąż może wiedzieć, że znajduje się w tym punkcie nautycznym76; i czy jest jaki77 sposób, aby uniknąć jego raf podwodnych78?”.

Otóż, chciej zrozumieć, że w tym punkcie można się znaleźć równie dobrze po dziesięciu miesiącach, jak po dziesięciu latach małżeństwa: zależy to od chyżości79 okrętu, od jego żagli, od wiatru, od siły prądów, a przede wszystkim od składu jego załogi. Istnieje jednak ta przewaga, że marynarze mają tylko jeden sposób przebycia tego punktu, zaś mężowie mają ich tysiąc.

PRZYKŁADY. – Karolina, która z twojej eks-koteczki, twojego eks-skarbu, zmieniła się po prostu w twoją żonę, opiera się o wiele zanadto na twoim ramieniu, przechadzając się po bulwarach, lub też uważa za dystyngowańsze80 wcale nie podawać ci ręki.

Albo zwraca uwagę na mężczyzn mniej lub więcej młodych, mniej lub więcej dobrze ubranych, podczas gdy poprzednio nie widziała nikogo, nawet wówczas gdy bulwar był czarny od kapeluszy i deptany przez więcej butów niż trzewiczków.

Albo, gdy wracasz do domu, mówi: „To nic, to tylko pan”, zamiast słów: „Ach! To ty, Adolfie!” wymawianych poprzednio z gestem, spojrzeniem, akcentem, które budziło u ludzi patrzących na nią z zachwytem myśl: „Oto szczęśliwa kobieta!” (Ten wykrzyknik dzieli się u żony na dwa okresy: pierwszy, w czasie którego jest szczerą, drugi, w którym jej „Ach, to ty Adolfie” jest już tylko obłudą. Skoro wykrzykuje: „To nic, to tylko pan!”, nie trudzi się już nawet, aby grać komedię).

Albo, jeżeli wracasz do domu nieco później niż zwykle (o jedenastej, dwunastej), ona… chrapie!!! Szkaradna oznaka.

Albo wkłada przy tobie pończochy… (W małżeństwie angielskim, zdarza się to w życiu małżeńskim lady81 tylko raz jeden; nazajutrz opuszcza ojczyznę z jakimś captain'em82 i… nie myśli już o wkładaniu pończoch.

Albo… ale zatrzymajmy się na tym.

To wszystko odnosi się do marynarzy lub mężów obeznanych ze znajomością czasu małżeńskiego.

X. Bąk małżeński

Otóż pod tą linią, tak bliską znaku niebieskiego, którego mianem dobry gust nie pozwala się nam posłużyć do żartu pospolitego i niegodnego tej tak subtelnej książki, zjawia się straszliwa mała niedola, w niezmiernie pomysłowej przenośni nazwana przez autora Bąkiem małżeńskim, ze wszystkich much, komarów, mustyków83, tarakanów84, pcheł i skorpionów najbardziej dokuczliwym, zwłaszcza że nie wynaleziono dotąd przeciw niemu żadnego środka ochrony. Bąk ten nie kąsa natychmiast; zaczyna od brzęczenia nad uszami, ty zaś zrazu nie zdajesz sobie sprawy, co to takiego.

Tak na przykład, bez żadnego à propos85, tonem najnaturalniejszym w świecie, Karolina mówi: „Pani Deschars miała wczoraj bardzo ładną suknię…”.

– Tak, ona ma dużo gustu – mówi Adolf bez żadnej wiary w to, co mówi.

– Dostała ją od męża – odpowiada Karolina, wzruszając ramionami.

– A, tak…

– A, tak; suknię za czterysta franków. Z najlepszego aksamitu.

– Czterysta franków! – wykrzykuje Adolf, przybierając pozę apostoła Tomasza.

– Tak, ale są dwa staniki do zmiany i…

– Ostro idzie pan Deschars! – odpowiada Adolf, chcąc ratować się żartem.

– Nie wszyscy mężowie mają jego delikatność – odpowiada Karolina sucho.

– Jaką delikatność?…

– No… tę, aby pamiętać o dwóch stanikach, tak żeby można nosić suknię jako dekoltowaną, wówczas gdy tamten będzie już niemodny.

Adolf powiada sobie w duchu: „Karolina chce sukni”.

Biedny człowiek!…

W jakiś czas potem pan Deschars dał świeże obicia i firanki w pokoju swojej żony. Później pan Deschars kazał przerobić według nowej mody brylanty swojej żony. Pan Deschars nie wychodzi nigdy z domu bez żony lub nie pozwala żonie nigdzie iść, żeby jej sam nie odprowadził.

Cokolwiek byś przyniósł Karolinie w upominku, nigdy to nie dorówna temu, co ofiarował swojej pan Deschars. Jeżeli pozwolisz sobie na najmniejszy gest, na najmniejsze słowo nieco żywsze, jeżeli podniesiesz głos na chwilę, usłyszysz natychmiast to zdanie jadowite i syczące:

– Pan Deschars nie zachowałby się z pewnością w ten sposób! Bierz sobie za przykład pana Descharsa.

Słowem, idiotyczny pan Deschars zjawia się w twoim małżeństwie bez ustanku i przy każdej sposobności.

Te słowa: „Spytaj się, czy pan Deschars pozwoliłby sobie kiedykolwiek…” jest prawdziwym mieczem lub, co gorsza, szpilką Damoklesa86, zaś twoja miłość własna jest tą poduszeczką, w którą żona twoja ustawicznie szpilkę tę wbija, wyjmuje i wbija na nowo pod całym mnóstwem pretekstów różnorodnych i nieoczekiwanych, używając przy tym zawsze słów najbardziej przyjacielskich i minek najbardziej pieszczotliwych.

1

Fizjologia małżeństwa – pierwszy utwór cyklu Komedia ludzka Honoré de Balzaca z 1829 r. [przypis edytorski]

2

esprit (fr.) – myśl, dowcip, zdolność, duch. [przypis edytorski]

3

comedia del'arte (z wł. commedia dell'arte) – komedia ludowa powstała na terenie Włoch w XVI w.; operowała szablonowymi typami postaci poważnych i komicznych, takimi jak Pierrot, Kolombina, Arlekin, Dottore (Doktor), Capitano (Kapitan), Pantalone, Poliszynel. [przypis edytorski]

4

mer (fr. a. łac. maior: większy) – przewodniczący rady miejskiej lub gminnej we Francji. [przypis edytorski]

5

feniks – mit. ptak, symbol Słońca i odradzania się życia. [przypis edytorski]

6

podagra (med.) – stan chorobowy stawów palucha stopy; podagryk: osoba cierpiąca na podagrę. [przypis edytorski]

7

sukcesja – następstwo prawne, w wyniku którego zbywca przenosi swoje prawa na nabywcę np. spadek, spuścizna; tu forma zdr.: sukcesyjka; [przypis edytorski]

8

liberia (daw.) – uniform służby, początkowo królewskiej lub magnackiej. [przypis edytorski]

9

dandys – mężczyzna przesadnie zwracający uwagę na strój i formy towarzyskie. [przypis edytorski]

10

konsylium lekarskie (z łac. consilium) – narada lekarzy przeprowadzana np. w celu rozpoznania choroby i ustalenia sposobu leczenia. [przypis edytorski]

11

puchlina wodna (med.) – historyczne sformułowanie medyczne odnoszące się do gromadzenia nadmiernej ilości płynu w tkankach. [przypis edytorski]

12

skrofuloza (med.) – przewlekła gruźlica szyjnych węzłów chłonnych; tu forma przym.: skrofuliczny. [przypis edytorski]

13

funt – jednostka wagi, równa zwykle w krajach anglosaskich ok. 0,45 kg; tu: raczej stosowany we Francji livre usuelle, równy 0,5 kg. [przypis edytorski]

14

lato św. Marcina – wg. włoskiej tradycji 11 listopada to dodatkowy jeden dzień lata otrzymywany od Boga w zamian za połowę płaszcza ofiarowanego ubogiemu; tu: przedłużona młodość, uroda kobiety. [przypis edytorski]

15

tertio voto (łac.) – z trzeciego małżeństwa. [przypis edytorski]

16

exposé (fr.) – wystąpienie, przemówienie. [przypis edytorski]

17

ministerialny – związany z ministerstwem, ministrem; tu: (iron.) poważny, urzędowy. [przypis edytorski]

18

zminotauryzować – patrz: Fizjologia małżeństwa, Rozmyślanie VII. [przypis tłumacza]

19

Chimera (mit. gr.) – ziejący ogniem potwór z głową lwa, ciałem kozy i ogonem węża. [przypis edytorski]

20

wist – gra pełną talią kart, w której uczestniczą dwie pary osób grające przeciw sobie. [przypis edytorski]

21

podług (daw.) – według. [przypis edytorski]

22

gdzie się to mieści (daw.) – gdzie się to znajduje; gdzie to jest. [przypis edytorski]

23

lancknecht (z niem.) – hazardowa gra w karty popularna do początku XX wieku. [przypis edytorski]

24

mâle (fr.) – mężczyzna; samiec. [przypis tłumacza]

25

Loth – też: Lot; postać biblijna, ocalony w ucieczce z Sodomy po wygnaniu przez Boga. Żona Lota mimo zakazu obejrzała się w stronę Sodomy i została zamieniona w słup soli za nieposłuszeństwo wobec Boga. [przypis edytorski]

26

galera (daw.) – okręt wojenny lub statek handlowy o niskich burtach, z dwoma lub trzema żaglami, poruszany głównie wiosłami; tu: wymierzana kara polegająca na ciężkiej pracy przy wiosłowaniu na galerze. [przypis edytorski]

27

Nabuchodonozor – król Babilonii. [przypis edytorski]

28

zefir – ciepły, łagodny wiatr. [przypis edytorski]

29

fular – chustka lub szal z jedwabnej tkaniny. [przypis edytorski]

30

rendez-vous (z fr.) – spotkanie w umówionym miejscu i czasie. [przypis edytorski]

31

allegro (wł.) – dosł.: żywy, wesoły, radosny; muz.: szybkie tempo. [przypis edytorski]

32

andante (wł.) – dosł.: zwykły, prosty, średniej jakości; w muz.: tempo umiarkowane. [przypis edytorski]

33

nie zbywać na czym – nie brakować czego. [przypis edytorski]

34

Rouen – miejscowość i gmina we Francji, w górnej Normandii; tu forma przym.: roueńska (szalupa). [przypis edytorski]

35

landara – ciężka i duża kareta podróżna, (pot.): niezgrabny pojazd. [przypis edytorski]

36

drapać się – tu: wdrapywać się. [przypis edytorski]

37

masztalerz (daw.) – starszy stajenny mający w dworskich stajniach nadzór nad służbą i końmi. [przypis edytorski]

38

zaniemieć – dziś: oniemieć a. zaniemówić. [przypis edytorski]

39

Orest (mit. gr.) – skrót od: Orestes; mszcząc się za śmierć swego ojca, Agamemnona, zabił on matkę, Klitajmestrę oraz jej kochanka, a następnie był ścigany i doprowadzony do obłędu przez Erynie (tj. rzym. Furie), boginie zemsty, za przelanie krwi członka rodziny. [przypis edytorski]

40

słowy – dziś N.lm: słowami. [przypis edytorski]

41

pąsowy – kolor jasnoczerwony. [przypis edytorski]

42

natrącać (daw.) – wspominać, nadmieniać, czynić wzmiankę. [przypis edytorski]

43

wiktuały (daw.) – produkty spożywcze. [przypis edytorski]

44

tualeta (daw.) – elegancki ubiór, kreacja; także: czynności pielęgnacyjne, mycie, czesanie, golenie się, ubieranie. [przypis edytorski]

45

party (daw.) – partia. [przypis edytorski]

46

szczwany – przebiegły, chytry. [przypis edytorski]

47

gapiowaty – bezmyślny, roztargniony. [przypis edytorski]

48

mania – tu: mocne zamiłowanie do czegoś. [przypis edytorski]

49

kontent (z fr. content) – zadowolony, szczęśliwy, usatysfakcjonowany. [przypis edytorski]

50

co kiedy – tu: coś czasem. [przypis edytorski]

51

walać (daw.) – brudzić, plamić. [przypis edytorski]

52

kapelusz stosowany – też: bikorn, dwuróg; rodzaj nakrycia głowy w XVIII i XIX w., użytkowany w Europie i Ameryce Północnej, głównie w wojsku i w marynarce, kojarzony z Napoleonem Bonaparte. [przypis edytorski]

53

tualeta – tu: ubiór; zwyczajowe zabiegi towarzyszące ubieraniu się, szykowaniu. [przypis edytorski]

54

łajać – ostro strofować, ganić. [przypis edytorski]

55

mezzo termine (wł.) – dosł.: termin średni, wypośrodkowany. [przypis edytorski]

Назад Дальше