Lota, widząc zapał, z jakim mówiłem, uśmiechnęła się do mnie, spostrzegłem też łzę w oku Fryderyki i to mnie podnieciło. – Biada temu, – zawołałem – kto nadużywa przewagi, jaką nad sercem drugiego posiada, w tym celu, by pozbawić go radości, kiełkującej na dnie jego serca. Żaden podarunek, żadna przysługa nie są w stanie zastąpić radości, której nas pozbawiła zawistna niechęć naszego tyrana.
Serce moje było w tej chwili wezbrane uczuciem, wspomnienia różnych przeżyć cisnęły mi się do duszy, a łzy napełniły oczy.
– Pragnę, – zawołałem z entuzjazmem – pragnę, by każdy z nas powtarzał sobie co dnia: Nie możesz niczym bardziej przysłużyć się swym przyjaciołom, jak tym, że nie popsujesz im ich radości, owszem, powiększysz ją, biorąc w niej udział. Czyż możesz bodaj najmniejszą przynieść im ulgę, gdy duszę ich dręczy skryta namiętność, gdy drąży ją i niszczy troska?
A pomyśl, co będzie, gdy na istotę, której szczęście podkopałeś w chwili rozkwitu, przyjdzie ostatnia, straszna choroba i gdy zlegnie w strasznym wyczerpaniu z okiem bez czucia utkwionym w niebo, z czołem uznojonym śmiertelnym potem? Cóż uczynisz, stojąc u jej łoża jak potępieniec, w głębokim poczuciu, że nie możesz nic pomóc, mimo całego swego majątku, a strach cię ułapi62 za trzewia, tak, że oddałbyś wszystko, byle tej ginącej istocie ludzkiej dać najdrobniejszą ulgę i wlać w nią iskrę bodaj otuchy?
Wspomnienie podobnej sceny, której byłem świadkiem, owładnęło mną w chwili wymawiania tych słów z siłą niezmierną. Zakryłem chustką oczy, odszedłem na bok i dopiero głos Loty, wzywającej do powrotu, przywrócił mi równowagę.O, jakże mnie łajała w drodze za to nadmierne przejmowanie się każdą rzeczą, jak ostrzegała, bym się szanował, gdyż mogę przez to pójść na marne! O ty aniele! Dla ciebie żyć pragnę!
6 lipca
Przebywa u łoża konającej przyjaciółki, ciągle ta sama, ciągle czujna, niebiańska istota, ustawicznie gotowa, gdziekolwiek rzuci okiem, nieść ulgę w cierpieniu i krzewić szczęście pośród ludzi. Wczoraj wieczorem udała się na przechadzkę z Marianną i małą Melką63. Wiedziałem o tym, spotkaliśmy się i poszliśmy razem. Po upływie półtorej godziny znaleźliśmy się z dala od miasta, przy studni tak miłej mi, a stokroć droższej od tej pory. Lota usiadła na przymurku, myśmy stali przed nią. Rozglądnąłem się wokół i w pamięci odżyło wspomnienie owego czasu, kiedy serce me było tak samotne.– Droga studnio – powiedziałem do siebie, – od dawna już nie spocząłem w twym cieniu, często nie dostrzegałem cię nawet, szparko mimo ciebie bieżąc! – Spojrzałem na dół i spostrzegłem Melkę, idącą pospiesznie po schodach z napełnioną wodą szklanką. Objąłem wzrokiem Lotę i odczułem, czym jest dla mnie. Melka zbliżyła się z wodą, a Marianna chciała ją wziąć z jej rąk. – Nie! – zawołało dziecko, robiąc powabną minkę. – Ty Loteczko musisz napić się pierwsza! – Byłem tak zachwycony owym, z głębi serca idącym, serdecznym okrzykiem, że musiałem dać wyraz swym uczuciom, podniosłem przeto do góry i ucałowałem gorąco małą, która zaczęła natychmiast płakać i krzyczeć. – Źle pan postąpiłeś! – powiedziała Lota, a ja zmieszałem się. – Chodź Melko, – ozwała się, biorąc dziewczynkę za rękę i sprowadzając ją na dół po schodach – umyj się, umyj prędko buzię świeżą wodą… prędko… prędko… a wszystko będzie dobrze. – Stała i przyglądała się, jak dziecko tarło uporczywie buzię mokrymi rączkami, wierząc silnie, że cudowne źródło zmyje wszelką zmazę i nie dopuści okrutnej hańby posiadania szkaradnej brody64. – Dosyć! Dosyć! – powiedziała Lota. – Ale Melka myła się dalej zapamiętale, pamiętając snać, że dobrego nigdy nie może być za dużo. Mówię ci, Wilhelmie, nie patrzyłem nigdy z większym szacunkiem na obrzęd chrztu, a gdy Lota znalazła się na górze, omal nie padłem przed nią na kolana, niby przed prorokiem, który zgładził winy całego narodu.
Uniesiony rozradowaniem wewnętrznym nie mogłem się powstrzymać i wieczór opowiedziałem to zdarzenie pewnemu człowiekowi, o którym sądziłem, że odczuwa znaczenie czynów ludzkich, bowiem posiadał rozum. Ale źle na tym wyszedłem. Odparł, że Lota źle czyni, dzieciom nie należy opowiadać bajd bezpodstawnych, gdyż to daje powód do przeróżnych pomyłek i zabobonów, od których strzec należy młode pokolenie od samego dzieciństwa. Przyszło mi na myśl, że człowiek ten dał przed tygodniem ochrzcić swe dziecko65, przeto puściłem jego słowa mimo uszu i pozostałem w sercu swoim wiernym przekonaniu, że winniśmy postępować z dziećmi, jako postępuje z nami Bóg, nie odbierając nam czarownych ułud, jakimi owładnięci i szczęśliwi, wałęsamy się po tym świecie.
8 lipca
O, jakimże dzieckiem jest człowiek? Jakże łaknie jednego bodaj spojrzenia! Jakież z nas dzieci!Udaliśmy się do Wahlheimu. Panie pojechały powozem, a podczas przechadzki wydało mi się, że czytam w ciemnych oczach Loty… Jestem głuptak… przebacz mi… ale gdybyś widział te oczy! Piszę pokrótce, gdyż powieki zapadają mi sennie na oczy. Panie tedy wsiadły do powozu, a przy nim staliśmy, młody W., Selstadt, Audron i ja. Rozmawialiśmy z dziećmi, rozbawionymi i swawolnymi. Śledziłem spojrzenie Loty, ale wodziła oczyma z jednego na drugiego. Tylko na mnie, na mnie, który stałem zrezygnowany, nie spojrzała ni razu. Serce moje żegnało ją czule! A ona nie patrzyła na mnie. Gdy powóz ruszył, miałem łzy w oczach. Patrzyłem za nią i nagle dostrzegłem wstążki na głowie Loty, wychylające się przez okno karetki. Obróciła głowę i obejrzała się za mną… za mną, ach! Drogi mój. Waham się w tej niepewności i ona jest mi pociechą! Może się za mną obejrzała! Może za mną! Dobranoc! O, jakimże dzieckiem jestem!
10 lipca
Mam, powiadam ci, niesłychanie głupią minę, ile razy ktoś w towarzystwie mówi o niej. Szkoda, że tego widzieć nie możesz. A cóż dopiero dzieje się, gdy mnie ktoś zapyta, jak mi się podoba!… Podoba? O, jakże znienawidziłem to słowo! Cóż to musi być za człowiek, któremu się Lota tylko podoba, któremu serca i duszy nie wypełnia po brzegi!… Podoba?… Niedawno pytał mnie ktoś, jak mi się Osjan66 podoba!
11 lipca
Z panią M.67 bardzo źle, modlę się o jej zdrowie, cierpiąc wraz z Lotą. Widuję ją rzadko u pewnej znajomej, dziś jednak opowiedziała mi pewne szczególne wydarzenie. Stary M. jest nikczemnym, marnym skąpcem, przez całe życie srodze dręczył żonę i pozbawił wszystkiego, ale umiała ona dawać sobie jakoś radę. Gdy przed kilku dniami lekarz oświadczył, że żyć nie będzie, kazała przywołać męża. Lota była obecną. – Muszę ci wyznać pewną rzecz – ozwała się chora – albowiem może ona sprawić po mej śmierci dużo zamieszania i kłopotu. Gospodarowałam dotąd tak dobrze i oszczędnie, jak tylko byłam w stanie. Przebacz mi jednak, że cię oszukiwałam przez lat trzydzieści. W początkach naszego pożycia wyznaczyłeś niewielką kwotę na opędzenie wydatków kuchennych i potrzeby domowe. Gdy nasze gospodarstwo i dochody zwiększyły się, nie mogłam wyprosić u ciebie, byś podwyższył stosunkowo pensję, jaką pobierałam co tydzień, słowem, jak sam wiesz, żądałeś w czasie, kiedy wydatki były największe, bym wszystko pokrywała siedmiu guldenami68 tygodniowo. Zgodziłam się na to bez oporu, ale dobierałam różnicę konieczną z dochodów, nie natrafiając na trudności, gdyż nikt nie przypuszczał, by żona mogła okradać własnego męża. Nie byłam rozrzutną i mogłabym, nie wyjawiając ci tego, nawet przenieść się spokojnie do wieczności, ale przyszło mi na myśl, że osoba, której powierzysz gospodarstwo, nie da sobie rady, a ty zechcesz się zapewne powoływać na to, że pierwszej żonie wystarczała wyznaczona przez ciebie kwota.
Rozmawiałem z Lotą o tym niepojętym zaślepieniu umysłu człowieka, który nie domyśla się nawet, że musi coś w tym tkwić, jeśli komuś wystarcza siedem guldenów na wydatki, wynoszące co najmniej dwa razy tyle. Sam atoli znałem ludzi, którzy bez zdziwienia mniemali, iż w domu swym posiadają wieczyście napełniający się oliwą, cudowny dzbanek proroka69.
13 lipca
O nie, nie łudzę się! Widzę w jej ciemnych oczach niekłamane współczucie dla siebie i zajęcie mą dolą. Czuję i mogę chyba tyle zaufać sercu memu… czuję… czyż wolno mi wyrzec to niebiańskie słowo… czuję, że mnie kocha!
Kocha mnie!… O, jakiejże przez to sam dla siebie nabrałem wartości70… o jakże sam siebie ubóstwiam, od chwili, kiedy mnie ona kocha? Mówię to tobie, bowiem zrozumiesz mnie!
Nie wiem, czy jest to zuchwalstwo, czy jeno odczucie prawdy, ale… nie znam człowieka, z którego strony groziłby mi zamach na serce Loty. A jednak, ile razy mówi z takim ciepłem, z taką miłością o swym narzeczonym, wydaje mi się, że jestem człowiekiem, którego pozbawiono wszystkich dostojeństw i zaszczytów, człowiekiem, któremu odebrano szpadę.
16 lipca
Słodkie uczucie przenika mnie całego, gdy dłoń moja przypadkiem dotknie jej dłoni lub gdy stopy nasze zetkną się pod stołem. Cofam się, jak gdybym się dotknął płomienia, ale przemożna siła pociąga mnie z powrotem i czuję zamęt we wszystkich zmysłach. A ona jest tak niewinna, tak prostą ma duszę, że nie czuje, jak bardzo mnie dręczy. Gdy pośród rozmowy kładzie rękę na mojej ręce i podniecona tematem zbliża się ku mnie tak, że jej niebiański oddech dolata do ust moich, zda mi się, że ginę, jakby gromem rażony. Wilhelmie! Czyż mógłbym się kiedyś ośmielić nadużyć tego anielskiego zaufania?… Ty mnie rozumiesz! O nie, serce moje nie jest aż do tego stopnia zepsute71! Słabe jest… tak, bardzo słabe! A czyż słabość nie jest występkiem?
Świętą mi jest. Wszelka żądza gaśnie przy niej. Nie wiem doprawdy, co się ze mną dzieje w jej obecności, zda się, zmienia się we mnie dusza i inaczej działają nerwy. Grając na fortepianie pewną melodię, posiada potęgę anioła, prostotę i uduchowienie niepojęte. Jest to jej pieśń umiłowana, a gdy posłyszę pierwszą nutę, wolnym się czuję od całej udręki, zmieszania i urojeń moich.
1
niechże ci książka ta… – Goethe występuje tu jako wydawca zapisków Wertera. Od autora pochodzą rzekomo tylko: ten krótki wstęp, kilka przypisów w części pierwszej i końcowe wyjaśnienia wydawcy. [przypis redakcyjny]
2
wyjechałem – Werter opuścił swą matkę i przyjaciela i wyjechał do małego miasteczka pod pozorem załatwienia z swą ciotką pewnych formalności spadkowych. Istotnym jednak celem jego podróży jest chęć zakończenia stosunku, łączącego go dotąd z Leonorą. [przypis redakcyjny]
3
panem owego ogrodu – w tym znaczeniu Werter będzie jedynym jego gościem. [przypis redakcyjny]
4
ciemń – przestarzale: ciemność. [przypis edytorski]
5
Meluzyna – według podania żona Rajmunda – hrabiego Poitiers. Obdarzona niezwykłą pięknością, musiała w każdy piątek przybierać postać ryby. Gdy ją w tej postaci raz mąż zobaczył, znikła. Odtąd zjawiała się na wieży zamkowej tylko wtedy, gdy miał umrzeć ktoś z tego rodu. Podanie to opowiedziane prozą około r. 1390 przez Jana d'Arras, stanowiło osnowę ulubionej powieści ludowej, przełożonej niemal na wszystkie języki europejskie, znanej dobrze i w Polsce. [przypis redakcyjny]
6
słoniące – osłaniające. [przypis edytorski]
7
Studnia była w dawnych czasach ulubionym punktem zbornym dla całej wsi, czy osady. W Biblii spotykamy często sceny odgrywające się u studni. Tu gromadzą się patriarchowie na naradę, tu Eliezer stara się pozyskać Rebekę za żonę dla Izaaka, tu Jakub spotyka się z Rachelą. Przy studni wreszcie Jezus rozmawia z Samarytanką. W literaturze niemieckiej mamy dwie sławne sceny „u studni” w Hermanie i Dorocie i w I części Fausta. [przypis redakcyjny]
8
w moim Homerze – jak pisał Zygmunt Zagórowski (s. IV–V i XV–XVI Wstępu do wydania Cierpień młodego Wertera, będącego podstawą niniejszej publikacji i dostępnego w Bibliotece Cyfrowej Polona) – na dzieło Homera (jak również na Shakespeare'a, Osjana, Biblię i pieśni ludowe) zwrócił uwagę Goethego Herder, podczas pobytu pisarza w Strassburgu w 1770 r. Bawiąc w Garbenheim, które stało się poniekąd prototypem miejscowości opisanej w Cierpieniach młodego Wertera, Goethe – podobnie jak później jego bohater – rozczytywał się w Homerze, siadując w cieniu lipy, nieopodal gospody. Wertera pociągały szczególniej sielskie obrazy z Odysei, lektura Homera wyciszała go i uspokajała. Z czasem jednak bardziej zaczęła go pociągać lektura mrocznych Pieśni Osjana; od tego czasu zmienia się i postrzeganie świata przez bohatera, i nastrój powieści. [przypis redakcyjny]
9
nagłówek – okrągła poduszeczka, chroniąca mózg od nacisku ciężaru, niesionego na głowie. [przypis redakcyjny]
10
kupią się – przestarzałe: skupiają się. [przypis edytorski]
11
Nigdy jej nie zapomnę… – przyjaciółka Wertera tu wspomniana nosi rysy p. Roussillon, którą Goethe sławi w swych poezjach, jako „Uranię”. [przypis redakcyjny]
12
Charles Batteux (1713–1780) – estetyk francuski, twórca francuskiej filozofii sztuki, znany ze swych dzieł: Les Beaux arts (1746) i Cours des beltes lettres (1747–1750). Ostatnie dzieło rozpowszechnione było w Niemczech w tłumaczeniu Ramlera (1756–1758). [przypis redakcyjny]
13
Robert Wood (1717–1775) – archeolog szkocki. Jego dzieło O oryginalności geniuszu Homera (1769) wywarło znaczny wpływ na upodobania poetów z epoki burzy i naporu. [przypis redakcyjny]
14
Roger des Piles (1635–1709) – francuski malarz i estetyk. [przypis redakcyjny]
15
Jan Joachim Winckelmann (1717–1768) – autor dzieła Dzieje sztuki starożytnej, które stało się podstawą właściwego odczucia i zrozumienia sztuki starożytnej. [przypis redakcyjny]
16
Jan Jerzy Sulzer (1720–1779) – profesor akademii berlińskiej. Główne jego dzieło nosi tytuł Allgemeine Theorie der schönen Künste (1771–1774). [przypis redakcyjny]
17
Chrystian Gottlob Heyne (1729–1812) – filolog i archeolog, profesor uniwersytetu w Getyndze. Objęcie przez niego katedry na tym uniwersytecie zapoczątkowało nową erę rozwoju filologii na uniwersytetach niemieckich. [przypis redakcyjny]
18
historyczny – o tyle słusznie nazywa Werter treść tego listu historyczną, że odzwierciedla on w mniejszej mierze przeżycia duchowe Wertera, a podaje wiele realnych danych. [przypis redakcyjny]
19
życie jest snem tylko – pojęcie życia jako snu jest bardzo częste w literaturze. I tak np. Życie snem, to tytuł jednego z dramatów Calderona (1600–1681). Por. także w Anhellim Słowackiego Rozdział XII. w. 791 (w wyd. Biblioteki Narodowej Seria I., tom 7) —„Wszystko jest snem smutnym”. [przypis redakcyjny]
20
podlegają rządom łakoci i łozowej rózgi – por. u Horacego, Satyrę I, 1 w. 25–26 „ut pueris olim dant crastula blandi doctores, elementa velint ut discere prima” – „Równie jak belfry czasami z dobrocią chłopcom łakocie/ Dają by chętniej się brali do pierwszych nauki początków.” (''Satyry i listy Horacego'', przeł. dr Paweł Popiel, Kraków 1903.). [przypis redakcyjny]
21
opuścić może, gdy zechce, więzienie – tu po raz pierwszy rodzi się u Wertera myśl o samobójstwie. Myśl ta będzie odtąd wracać stale. Pojęcie ciała jako więzienia duszy spotykamy już u Platona w Fedonie. [przypis redakcyjny]
22
umiem żyć, poprzestając na małym – entuzjazm dla życia sielskiego był charakterystyczny dla epoki, w której ogromną rolę odgrywała twórczość Jana Jakuba Rousseau – autora utworu pod tytułem Emil, czyli o wychowaniu, w którym głosił hasła powrotu do natury. [przypis redakcyjny]