Prawiek i inne czasy - Tokarczuk Olga 28 стр.


I wydało mu się, że postawił pierwszych kilka słów jakjegoś niezwykle ważnego zdania.

To zdanie musiało mieć ogromną moc, bo teraz wszystkie zmysły Izydora nastawiły się na tropienie po-czwórności. Szukał ich u siebie na strychu, ale i w ogrodzie, kiedy kazano mu plewić ogórki. Znajdował je w codziennych pracach, w przedmiotach, w swoich przyzwyczajeniach i w baśniach, które przypominał sobie z dzieciństwa. Czuł, że wyzdrowieje, że wyjdzie z przydrożnych chaszczy na prostą drogę. Czy wszystko nie zaczyna się robić jasne? Czy nie wystarczy trochę wysilić umysł i poznać porządek, który wszak leży w zasięgu wzroku, dość tylko spojrzeć?

Znowu chodził do biblioteki gromadzkiej i wypożyczał całe torby książek, bo zdał sobie sprawę, że mnóstwo rzeczy poczwórnych zostało już zapisanych.

W bibliotece było wiele książek z pięknym ekslibrisem dziedzica Popielskiego – nad kupą kamieni unosi się ptak z rozpostartymi skrzydłami, podobny do orła. Ptak opiera się pazurami o litery FENIX. Nad ptakiem widnieje napis: „Ex libris Felixa Popielskiego".

Izydor wypożyczał tylko książki z Feniksem i znak ten stał się marką dobrej książki. Niestety, szybko się zorientował, że cały zbiór książek zaczyna się dopiero od L. Na żadnej z półek nie znalazł autorów o nazwiskach od A do K. Czytał więc Lao-cy, Lenina, Leibniza, Loyolę, Lukiana, Marcjalisa, Marksa, Meyrinka, Mickiewicza, Nietzschego, Orygenesa, Paracelsusa, Pitagorasa, Porfiriusza, Platona, Plotyna, Poego, Prusa, Pitagorasa, Quevedo, Rousseau, Schillera, Słowackiego, Sokratesa, Spencera, Spinozę, Szekspira, Swedenborga, Sienkiewicza, Towiańskiego, Talesa z Miletu, Tertuliana, Tomasza z Akwinu, Verne'a, Wergiliusza, Woltera. A im więcej czytał, tym bardziej brakowało mu autorów początkowych liter: Augustyna, Andersena, Arystotelesa, Awicenny, Blake'a, Chestertona, Dantego, Darwina, Dio-genesa, Eckharta, Eriugeny, Freuda, Goethego, Grim-mów, Heinego, Hegla, Hoffmanna, Homera, Holderlina, Hugo, Junga, Klemensa. Przeczytał też w domu encyklopedię powszechną, lecz nie stał się przez to ani mądrzejszy, ani lepszy. Miał za to coraz więcej do zapisywania w swoich tabelach.

Jedne czwórki były oczywiste, wystarczyło tylko być uważnym:

Słodkie

Gorzkie Słone,

Owoc,

Kwaśne

albo:

Korzenie Łodyga Kwiat

albo:

Zielone Czerwone Niebieskie Żółte,

albo:

Lewe Góra Prawe Dół.

A także:

Oko Ucho Nos Usta.

Wiele takich poczwómości znalazł w Biblii. Jedne z nich wydawały się bardziej pierwotne, starsze, i te rodziły inne. Miał wrażenie, że pod jego okiem czwórki rozmnażają się i powielają w nieskończoność. Zaczął w końcu podejrzewać, że sama nieskończoność też musi być poczwórna, jak imię Boga:

1 H W H.

Czterej prorocy ze Starego Testamentu:

Izajasz Jeremiasz Ezechiel

Cztery rzeki Edenu: Piszon Giszon Tygrys

Oblicza cherubinów:

Człowiek Lew Wół

Czterech Ewangelistów:

Mateusz Marek Łukasz

Cztery cnoty kardynalne: Męstwo Sprawiedliwość Roztropność Czterej jeźdźcy Apokalipsy: Zabór Mord Głód

Cztery żywioły według Arystotelesa: Ziemia Woda Powietrze

Cztery aspekty świadomości: Percepcja Odczuwanie Myślenie

Daniel.

Eufrat.

Orzeł.

Jan.

Wstrzemięźliwość.

Śmierć.

Ogień.

Intuicja.

Cztery królestwa w Kabale:

Mineralne Roślinne Zwierzęce Ludzkie.

Cztery aspekty czasu:

Przestrzeń Przeszłość Teraźniejszość Przyszłość. Cztery składniki alchemiczne:

Sól Siarka Azot Rtęć.

Cztery czynności alchemiczne:

Coagulatio Solutio Sublimatio Calcinatio.

Cztery litery świętej sylaby:

A O U M.

Cztery kabalistyczne sefiroty:

Łaska Piękno Sita Panowanie.

Cztery stany istnienia:

Życie Umieranie Okres Odrodzenie,

i śmierć po śmierci

Cztery stany świadomości:

Letarg Sen głęboki Sen płytki Jawa.

Cztery jakości stworzenia:

Stałość Płynność Lotność Światło.

Cztery zdolności ludzkie według Galena:

Fizyczna Estetyczna Intelektualna Moralna

i duchowa.

Cztery podstawowe operacje algebraiczne:

Dodawanie Odejmowanie Mnożenie Dzielenie.

Cztery wymiary:

Szerokość Długość Wysokość Czas.

Cztery stany skupienia:

Ciało stałe Ciecz Gaz Plazma.

Cztery zasady budujące DNA:

TA G D.

Cztery temperamenty według Hipokratesa:

Flegmatyk Melancholik Sangwinik Choleryk.

I wciąż lista nie była zamknięta. Nie mogła być zamknięta, bo wtedy skończyłby się świat. Tak myślał Izydor. Myślał też, że wpadł na trop ładu, który obowiązuje w całym wszechświecie, na swoisty boży alfabet.

Z czasem tropienie rzeczy poczwórnych zmieniło umysł Izydora. W każdej rzeczy, w każdym najmniejszym zjawisku widział cztery części, cztery stadia, cztery funkcje. Widział następowanie po sobie czwórek, pączkowanie ich w ósemki i szesnastki, ciągłą przemianę poczwórnej algebry życia. Nie istniała już dla niego kwitnąca jabłoń w sadzie, lecz poczwórna zwarta struktura złożona z korzeni, pnia, liści i kwiatów. I co ciekawe – czwórca jest nieśmiertelna – jesienią na miejscu kwiatów były owoce. To, że zimą z jabłoni zostawał tylko pień i korzenie, Izydor musiał przemyśleć. Odkrył prawo redukowalności czwórki do dwójki – dwójka jest okresem spoczynku czwórki. Czwórka stawała się dwójką, gdy spała, jak drzewo zimą.

Rzeczy, które nie ukazywały swej wewnętrznej poczwórnej struktury od razu, stanowiły dla Izydora wyzwanie. Kiedyś przyglądał się Witkowi, który próbował ujeździć młodego konia. Koń wierzgał i zrzucał go na ziemię. Izydor pomyślał, że układ zwany potocznie „człowiekiem na koniu" tylko z pozoru wydaje się dwu-elementowy. Rzeczywiście, istnieje przede wszystkim człowiek oraz koń. Istnieje także trzecia całość, a mianowicie człowiek na koniu. Gdzie więc jest to czwarte?

To centaur, coś więcej niż człowiek i koń, to człowiek i koń zarazem, dziecko człowieka i konia, człowieka i kozy, zrozumiał nagle Izydor i poczuł znowu ten sam, dawno zapomniany już niepokój, który zostawił mu kiedyś Iwan Mukta.

Czas Misi

Misia długo nie chciała obciąć swoich długich siwych włosów. Kiedy przyjeżdżały Lila i Maja, przywoziły ze sobą specjalną farbę i w ciągu wieczora przywracały włosom dawny kolor. Miały oko do kolorów -wybierały dokładnie taki, jaki potrzeba.

Któregoś dnia coś jej się nagłe stało i kazała sobie obciąć włosy. Kiedy farbowane kasztanowe pukle opadły na podłogę, Misia spojrzała w lustro i zrozumiała, że jest starą kobietą.

Wiosną odpisała młodej dziedziczce, że nie przyjmie letników.

Ani w tym roku, ani w następnym. Paweł próbował protestować, ale nie słuchała go. Nocą budziło ją nagłe łomotanie serca i pulsowanie krwi. Puchły jej ręce i nogi. Patrzyła na swoje stopy i nie poznawała ich. „Miałam kiedyś smukłe palce i cienkie kostki. Moje łydki napinały się, gdy szłam na wysokich obcasach" -myślała.

Latem, kiedy przyjechały dzieci, wszystkie oprócz Adelki, zabrały ją do lekarza. Miała nadciśnienie. Musiała łykać tabletki i nie wolno jej było pić kawy.

– Co to za życie bez kawy – mruknęła Misia, biorąc z kredensu swój młynek.

– Mamo, jesteś jak dziecko – powiedziała Maja i wyjęła jej młynek z rąk.

Następnego dnia Witek kupił w peweksie wielką puszkę kawy bez kofeiny. Udawała, że jej smakuje, ale kiedy zostawała sama, mełła ziarna cennej kartkowej prawdziwej kawy i parzyła ją sobie w szklance. Z kożuszkiem, jak lubiła. Siadała w kuchni przy oknie i patrzyła na sad. Słyszała szelest wysokich traw – nie było już komu wykaszać ich spod drzew. Widziała z okna Czarną, księże łąki, a za nimi Jeszkotle, gdzie ludzie budowali wciąż nowe domy z białych pustaków. Świat nie był już tak ładny jak kiedyś.

Któregoś dnia, gdy pita swoją kawę, przyjechali jacyś ludzie do Pawła. Dowiedziała się, że Paweł wynajął ich do budowy grobowca.

– Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – zapytała.

– Chciałem ci zrobić niespodziankę.

W niedzielę poszli oglądać głęboki wykop. Misi nie podobało się miejsce – koło grobu starego Boskiego i Stasi Papugowej.

– Dlaczego nie przy moich rodzicach? – zapytała. Paweł wzruszył ramionami.

– Dlaczego, dlaczego – przedrzeźniał ją. – Tam jest za ciasno.

Misi przypomniało się, jak kiedyś z Izydorem rozdzieliła małżeńskie łóżka.

Gdy szli już do domu, rzuciła okiem na napis przy wyjściu z cmentarza.

– „Bóg widzi. Czas ucieka. Śmierć goni. Wieczność czeka" – przeczytała.

Rok, który nadszedł, był niespokojny. Paweł włączał w kuchni radio i we trójkę, z Izydorem, słuchali komunikatów. Niewiele z tego rozumieli. Latem przyjechały dzieci i wnuki. Nie wszyscy. Antek nie dostał urlopu. Do późna w nocy siedzieli w ogrodzie, pili wino z porzeczek i dyskutowali o polityce. Misia odruchowo patrzyła na furtkę i czekała na Adelkę.

– Ona nie przyjedzie – powiedziała Ula.

We wrześniu dom znowu opustoszał. Całymi dniami Paweł objeżdżał na motorze swoje nie uprawiane pola i doglądał budowy grobowca. Misia wołała na dół Izydora, ale on nie chciał schodzić. Ślęczał nad arkuszami szarego papieru, na którym rysował nie kończące się tabele.

– Obiecaj, że kiedy umrę pierwsza, nie oddasz go do domu starców – powiedziała do Pawła.

– Obiecuję.

W pierwszy dzień jesieni Misia zmełła w młynku porcję prawdziwej kawy, wsypała ją do szklanki i zalała wrzątkiem. Wyjęła z kredensu pierniki. Kuchnię wypełnił cudowny zapach. Przysunęła krzesło do okna i piła kawę drobnymi łyczkami. Wtedy świat w umyśle Misi wybuchł, a jego drobne odłamki posypały się wkoło. Osunęła się na podłogę, pod stół. Rozlana kawa kapała jej na dłoń. Misia nie mogła się ruszyć, więc czekała, niby zwierzę złapane w sidła, aż ktoś przyjdzie i ją uwolni.

Zawieziono ją do szpitala w Taszowie, gdzie lekarze powiedzieli, że miała wylew. Codziennie przyjeżdżał do niej Paweł z Izydorem i dziewczęta. Siadali przy jej łóżku i mówili do niej cały czas, choć nikt z nich nie był pewien, czy Misia rozumie. Zadawali pytania, a ona czasem kiwała głową na „tak" albo na „nie". Jej twarz zapadła się, a wzrok uciekł do wewnątrz, zmatowiał. Wychodzili na korytarz i próbowali dowiedzieć się od lekarza, co z nią będzie, ale lekarz wyglądał na zaaferowanego czym innym. W każdym oknie szpitala wisiały biało-czerwone flagi, a personel nosił strajkowe przepaski. Stawali więc przy szpitalnym oknie i tłumaczyli sobie to nieszczęście. Może uderzyła się w głowę i uszkodziła te wszystkie ośrodki: mowy, radości życia, ciekawości życia, chęci do życia. Albo jeszcze inaczej: upadła i przeraziła się myśli, jak bardzo jest krucha, jakim cudem jest to, że się żyje, przeraziła się tego, że jest śmiertelna, i teraz, na ich oczach, umiera ze strachu przed śmiercią.

Przynosili jej kompoty i zdobyte za ogromne pieniądze pomarańcze. Powoli godzili się z myślą, że Misia umrze. Pójdzie gdzie indziej. Ale najbardziej bali się tego, że w ferworze umierania, tego oddzielania się duszy od ciała czy zanikania biologicznej struktury mózgu, na zawsze przepadnie Misia Boska, przepadną wszystkie jej przepisy kulinarne, znikną na zawsze sałatki z wątróbki i rzodkwi, jej kakaowe ciasta z polewą, pierniki i, w końcu, jej myśli, słowa, zdarzenia, w których brała udział, zwyczajne jak jej życie, a jednak – każdy z nich był tego pewien – podszyte ciemnością i smutkiem: że świat nie jest człowiekowi przyjazny, i jedyne, co da się zrobić, to znaleźć dla siebie i bliskich muszlę i tam trwać aż do uwolnienia. Gdy patrzyli na Misie siedzącą w łóżku, z nogami przykrytymi kocem i nieobecną twarzą, zastanawiali się, jak wyglądają jej myśli. Czy są porwane, poszarpane, tak jak jej słowa, czy może ukryte w głębi umysłu zachowały całą swoją świeżość i siłę albo zamieniły się w czyste obrazy, pełne kolorów i głębi. Liczyli się także z tym, że Misia przestała myśleć. To by znaczyło, że muszla była nieszczelna, a Misie dopadł chaos i zniszczenie jeszcze za życia.

Misia zaś, zanim po miesiącu umarła, cały czas widziała lewą stronę świata. Czekał tam na nią anioł stróż, który zawsze zjawiał się w naprawdę ważnych momentach.

Czas Pawła

Ponieważ grobowiec wciąż nie byt gotowy, Paweł pochował Misie przy Genowefie i Michale. Pomyślał, że powinno jej się to spodobać. Sam był całkowicie zajęty budową grobowca i wydawał robotnikom coraz bardziej skomplikowane polecenia, więc prace przeciągały się. W ten sposób Paweł Boski, inspektor, odsuwał w czasie swoją śmierć.

Po pogrzebie, kiedy dzieci odjechały, w domu zrobiło się bardzo cicho. Paweł czuł się nieswojo z tą ciszą. Włączał więc telewizor i oglądał wszystkie programy. Hymn na zakończenie nadawania był sygnałem do położenia się. Dopiero wtedy Paweł słyszał, że nie jest sam.

Назад Дальше