Skandalistka - Cornick Nicola 2 стр.


ROZDZIAL PIERWSZY

1818

Pani Emma Wren byla powszechnie znana z urzadzania wyjatkowo szalonych, ekscentrycznych przyjec, totez o zaproszenia zabiegaly nawet kobiety lekkich obyczajow i mlodzi rozpustnicy, ktorych ekscesy spotykaly sie z glosnym potepieniem ze strony co stateczniejszych person z towarzystwa.

Pewnej goracej czerwcowej nocy pani Wren wydawala bardzo szczegolna kolacje dla dobranego grona przyjaciol, chcac w ten sposob uczcic zblizajacy sie slub jednego ze stalych gosci, oslawionego kobieciarza, lorda Andrew Brookesa. Ulozenie menu na te okazje wywolalo zajadly spor miedzy pania Wren a jej kucharzem, ktory omal nie zrezygnowal z posady, kiedy zapoznano go z oczekiwaniami co do deseru. Ostatecznie udalo sie osiagnac kompromis; specjalnie na ten wieczor wynajeto francuskiego kuchmistrza, a kucharz wycofal sie do swego kata, mamroczac pod nosem ze Careme, kucharz ksiecia regenta bedzie tu bez watpienia najlepszy, jako o wiele bardziej przyzwyczajony do takich bezecenstw niz on.

Godzina byla pozna i powietrze w jadalni bylo geste od dymu swiec i oparow wina, kiedy wniesiono deser. Goscie, w znakomitej wiekszosci panowie, siedzieli rozparci wygodnie w fotelach, najedzeni, opici, poddajac sie karesom dam z polswiatka, ktore pani Wren bez oporu zaliczala do grona swych znajomych. Jedna z prostytutek siedziala na kolanach przyszlego pana mlodego, wkladala mu do ust winogrona lezace na srebrnej misie posrodku stolu i prowokujaco szeptala mu cos do ucha. Juz zdazyl wsunac reke za jej stanik i piescil ja od niechcenia, a twarz czerwieniala mu coraz bardziej pod wplywem alkoholu i zadzy. Kiedy otwarto podwojne drzwi i do jadalni wkroczyli lokaje, pani Wren zaklaskala w dlonie, proszac o cisze.

– Panie i panowie… – prowokacyjnie zawiesila glos – przyjmijcie, prosze, wasz deser, szczegolny twor dla upamietnienia tej smutnej okazji.

W sali rozlegly sie szepty i smiechy.

– Jestem – pewna, ze Andrew nas nie opusci – ciagnela slodko pani Wren, zerkajac znaczaco na Brookesa, ktory jedna reka sciskal wypelniony po brzegi kieliszek brandy, a druga prostytutke. – Zeby rozdzielic mezczyzne z jego przyjaciolmi trzeba czegos wiecej niz malzenstwa. Andrew, oto nasz prezent dla ciebie.

Rozlegly sie brawa. Pani Wren odsunela sie i dala znak lokajom trzymajacym wielka tace, zeby umiescili ja posrodku stolu. Co uczyniwszy, wycofali sie, a kamerdyner w liberii uniosl srebrna pokrywe.

Zapadla cisza. Goscie byli zszokowani. Kilku rozpustnikow wyprostowalo sie w fotelach i zastygli tak, z ustami otwartymi ze zdumienia. Brookes znieruchomial i nawet nie zauwazyl, ze mloda kobieta zsunela sie z jego kolan.

Na srebrnej tacy posrodku stolu spoczywala lady Juliana Myfleet w pelnej krasie, naga i prowokujaca. Kasztanowe wlosy, podpiete do gory, podtrzymywal olsniewajacy brylantowy diadem. Prawe udo zdobila podwiazka wysadzana klejnotami, a szyje cienki srebrny lancuszek. W pepku spoczywalo winogrono, zakretasy smietanki byly rozmieszczone strategicznie na jej ciele, a kiscie winogron, truskawki i plastry melona artystycznie przeslanialy jej nagosc. Cale jej cialo przyproszono cukrem pudrem, totez lsnila w bladym swietle swiec. Z nieznacznym kocim usmieszkiem wyciagnela srebrna lyzeczke w kierunku Brookesa.

– Poczestuj sie pierwszy, moj drogi.

Brookes skwapliwie skorzystal z zaproszenia, zagarniajac owoce i smietanke z takim zapalem, ze reka mu zadrzala i omal nie upuscil wszystkiego na podloge. Za nim napierali pozostali panowie, przy akompaniamencie gwizdow i wiwatow.

Sir Jasper Colling, jeden z najwytrwalszych adoratorow lady Juliany, przepchal sie do przodu.

– Chce zanurzyc ma lyzke w tym deserze – powiedzial. Brookes odepchnal go na bok.

– Musisz poczekac na swoja kolej, stary. To moje przyjecie i moj deser. Niech mnie, jesli za chwile nie bede go wylizywal.

Towarzyszaca mu dama z polswiatka wygladala na wyjatkowo obrazona z powodu zejscia na drugi plan.

Lady Juliana leniwie odwrocila glowe. Jej wzrok spoczal na dzentelmenie, ktorego nigdy wczesniej nie widziala na wieczornych przyjeciach u Emmy. Byl wysoki, jasnowlosy i, choc szczuplej budowy, mial szerokie ramiona i sprawial wrazenie silnego. Z wyrazista opalona twarza i ostro zarysowana linia szczek wygladal tak, ze chcialoby sie miec go za sprzymierzenca w razie klopotow. Siedzial rozparty w fotelu, cala swoja postawa wyrazajac pogarde dla chetnych otaczajacych stol, a jego spojrzenie w mrocznym pokoju bylo gniewne i nieprzeniknione.

Juliana miala wrazenie, ze skads go zna. Usmiechnela sie do niego prowokujaco.

– Pozwol tutaj, moj drogi. Nie badz taki niesmialy. Bardzo ciemne zielononiebieskie oczy szacowaly ja przez chwile z lodowata obojetnoscia.

– Dziekuje, nie przepadam za deserami.

Juliana nienawykla do spotykania sie z odmowa. Spokojnie odpowiedziala spojrzeniem na spojrzenie. Wygladal na jej rowiesnika, mogl miec dwadziescia dziewiec lat, moze troche wiecej. W jego wzroku dostrzegla pewne zmeczenie swiatem, co sugerowalo, ze widywal takie sceny i nie tylko takie wiele razy. Z niklym, cynicznym usmiechem na wargach wytrzymal wzrok Juliany.

Przez ulamek sekundy znow byla bardzo mloda i bardzo skonsternowana, jakby cala ta kiczowata scenka byla jakas potworna pomylka, w ktorej znalazla sie przez fatalny przypadek. Drapiezne usmiechy, zachlanne rece… zapragnela zerwac sie z tacy i uciec. Jej usmiech znikl, ale wciaz nie mogla oderwac wzroku od twarzy nieznajomego.

W koncu odwrocil sie i skinal na lokaja, by napelnil mu kieliszek. Dziwne wrazenie ustapilo. Juliana lekko wzruszyla polyskujacym ramieniem i obdarzyla usmiechem najmlodszego i najbardziej podekscytowanego z dzentelmenow.

– Simon, kochany, nie masz ochoty zlizac smietanki z tego miejsca?

Na moment wygiela cialo, wychodzac naprzeciw zachlannym dloniom, po czym wstala, rozsypujac owoce na marmurowa posadzke i skinela na pokojowke, ktora trzymala w pogotowiu jej peniuar. Rozlegly sie jeki zawodu mezczyzn, ale co bardziej przedsiebiorcze prostytutki i smielsze damy juz przysuwaly sie do stolu, gotowe podjac to, co przerwala Juliana; nabieraly lyzeczkami owoce i smietanke z tacy i podsuwaly dzentelmenom. Juliana szybko zerknela przez ramie i zobaczyla, ze kolacja zaczyna przeradzac, sie w kolejna ze slawnych orgii Emmy. Lokaj, czerwony po same uszy, przytrzymal jej drzwi do jadalni. Szybko zniknela za nimi, boso, strzasajac resztki deseru na polerowane marmurowe kafelki, ktorymi wylozono hol. Smietanka kleila sie do peniuaru, a cukier puder zaczynal drapac skore. Oby tylko Emma nie zapomniala powiedziec sluzacym, ze maja naszykowac kapiel.

Drzwi do jadalni zamknely sie i szum rozmow przybral na sile, bo goscie zaczeli rozwodzic sie nad jej najnowszym smialym wybrykiem. Wygiela wargi w lekkim usmiechu. Beda mieli o czym rozmawiac w swoich klubach! Chocby jutrzejszy slub byl nie wiedziec jak wytworny, malzenstwo Brookesa bedzie sie wszystkim kojarzyc ze skandalicznymi wydarzeniami, ktore mialy miejsce w poprzedzajaca je noc. I znow szacowne matrony z towarzystwa beda z oburzeniem komentowac szokujace zachowanie lady Juliany Myfleet, corki markiza Tallanta, ktora niegdys byla jedna z nich i tak spektakularnie utracila ich szacunek.

– Tedy, prosze pani. – Pokojowka wskazala jej krecone schody. Byla bardzo mloda i niezbyt ladna. Juliana uswiadomila sobie, ze Emma zatrudnia brzydkie pokojowki; zapewne nie jest w stanie zniesc jakiejkolwiek konkurencji. Dziewczyna poprowadzila ja do otwartych drzwi na pietrze, prowadzacych do pokoju, z ktorego Juliana korzystala juz wczesniej, kiedy zdejmowala stroj, w ktorym przyszla. Za kolejnymi drzwiami znajdowalo sie mniejsze pomieszczenie, gdzie inna pokojowka wlewala parujaca wode do wanny. Na widok wchodzacej uniosla glowe i jej spocona twarz zrobila sie jeszcze czerwiensza. Oproznila dzban, dygnela, wyraznie podenerwowana, po czym umknela, zupelnie jakby samo przebywanie w jednym pomieszczeniu z najbardziej rozwiazla wdowa w Londynie moglo wystawic ja na niebezpieczenstwo.

Juliana posiala czarujacy usmiech pierwszej z dziewczat, zsunela peniuar, pochylila sie, by odpiac podwiazke z nogi i weszla do wody.

– Dziekuje ci. Teraz zostaw mnie sama.

Pokojowka w odpowiedzi usmiechnela sie do niej zacisnietymi wargami i podniosla ubrudzony peniuar z podlogi. Dygnela z dezaprobata i bez oniesmielenia, po czym wyszla. Juliana wybuchnela smiechem.

Cukier puder w wodzie robil sie lepki, totez Juliana siegnela po szczotke na dlugiej drewnianej raczce, chcac sie porzadnie wyszorowac. Wolala robic to sama. Na mysl o tym, ze jej delikatna skore mialaby atakowac pokojowka o dloniach jak szynki, az sie wzdrygnela. Pozostalosci smietanki plywaly po powierzchni wody jak obrzydliwe szumowiny, a miedzy nimi wirowal kawalek jablka. Skrzywila sie. Nastepstwa jej skandalicznego postepku okazywaly sie o wiele mniej przyjemne niz sam figiel. Zdaje sie, ze bedzie potrzebowala drugiej kapieli, by zmyc pozostalosci pierwszej.

Odchylila glowe i zamknela oczy, odtwarzajac w myslach chwile, w ktorej lokaje uniesli pokrywe srebrnej tacy i odslonili ja w calej okazalosci. Wywolane tym poruszenie bylo naprawde zabawne. Kobiety gotowaly sie z wscieklosci, a mezczyzni sprawiali wrazenie malych chlopcow w sklepie ze slodyczami. Juliana usmiechnela sie z satysfakcja. Bardzo przyjemnie jest wzbudzac takie emocje. Podziw, pozadanie… i pogarde.

Usiadla raptownie, bo przed oczami stanela jej twarz jasnowlosego nieznajomego.

„Dziekuje, nie przepadam za deserami”. Co za bezczelnosc! Jak on smial potraktowac ja z taka pogarda? To byl przeciez tylko zart. A w ogole co taki purytanin robil na szalonej kolacji u Emmy? Zapewne szedl na jakies spotkanie w kosciele i zgubil droge.

Wstala, rozchlapujac wode poza krawedz wanny na podloge, i siegnela po recznik. Gdy narzucala go na ramiona, brylantowy diadem zaczepil o material, totez Juliana szybkim, niecierpliwym ruchem sciagnela diadem z wlosow i rzucila na toaletke. Nagle zapragnela stad wyjsc. Przeszla przez sypialnie, zostawiajac na dywanie slady mokrych stop. Jej ubranie lezalo na lozku. Wystarczylo tylko zadzwonic na niechetna mala pokojowke, by pomogla jej sie ubrac, ale Juliana nie chciala czekac. Zostawila Hattie, wlasna pokojowke, w swoim domu na Portman Square. Ona rowniez nie pochwalala jej zachowania do tego stopnia, ze przyjaciele Juliany pytali, czemu nie znajdzie sobie nowej sluzacej. Juliana nie reagowala. Prawde mowiac, surowosc pokojowki calkiem jej odpowiadala. Czesciowo rekompensowala jej brak matki, ktorej nie mogla pamietac.

Usiadla przy toaletce i uwaznie przyjrzala sie swemu odbiciu w lustrze. Nie miala najmniejszego pojecia, co zrobic z wlosami, ktore po zdjeciu diademu opadly jej na plecy w nieladzie. Rozpuszczone wlosy zlagodzily linie wspanialych kosci policzkowych i sprawily, ze wygladala mlodziej. Kilka piegow u nasady nosa jeszcze potegowalo wrazenie mlodzienczosci. Piegi wytrzymaly lata energicznego szorowania i oparly sie wszystkim probom ich usuniecia za pomoca masci cytrynowej doktora Jinksa. Juliana przyblizyla twarz do lustra. W oczach dostrzegla cien wrazliwosci, do ktorej nie miala ochoty sie przyznac.

Drzwi sie otworzyly i do pokoju wpadla Emma Wren. Juliana z miejsca zorientowala sie ze Emma troche za duzo wypila. Miala wypieki, roz na policzkach rozmazal sie, a treska byla lekko przekrzywiona.

– Juliana, moja droga! – Pani domu najwyrazniej nie mogla zapanowac nad podnieceniem. – Bylas absolutnie wspaniala! Wiesz, panowie nie mowia o niczym innym! Wszyscy na ciebie czekaja, moja droga. Jestes gotowa do zejscia na dol?

Juliana znow odwrocila sie do lustra. Zdawala sobie sprawe, ze sie wykreca.

– Niezupelnie. Potrzebuje pomocy w ubieraniu i czesanku. Emma cmoknela z niezadowoleniem.

– Powinnas byla zadzwonic na pokojowke. Dessie zajmie sie tym w mgnieniu oka. Chociaz – cofnela sie o krok i przyj rzala uwaznie przyjaciolce – wygladasz niezwykle czarujaco i figlarnie tak jak teraz, moja droga. Panowie z pewnoscia to docenia. Te rozpuszczone wlosy sa calkiem, calkiem, wiesz, wygladasz z nimi tak mlodo i niewinnie. – Wybuchnela smiechem. – Zawrocisz w glowach im wszystkim!

Juliana nie po raz pierwszy pomyslala, ze Emma marnuje sie jako zona podsekretarza stanu. Prawdziwy sukces odnioslaby jako wlascicielka domu uciech. Prawde mowiac, wytwornie urzadzony londynski dom pani Wren nie roznil sie zbytnio od domu schadzek w Covent Garden. A pod pewnymi wzgledami rowniez od burdelu w mniej eleganckiej czesci miasta. Juliana odwrocila sie. Mogla tolerowac niektore co bardziej szokujace pomysly Emmy dla swojej wlasnej przyjemnosci, ale nie miala zamiaru tanczyc tak, jak jej zagraja. Figiel z okazji przyjecia dla Brookesa rozproszyl jej znudzenie przynajmniej na godzine, teraz jednak nie zamierzala schodzic na dol i odgrywac prostytutki.

– Sir Jasper Colling pytal o ciebie – powiedziala Emma znaczaco, przysuwajac umalowana twarz do twarzy przyjaciolki na tyle blisko, ze Juliana wyczula nieswiezy oddech. – Simon Armitage tez. To slodki chlopiec i taki mlody i przejety. Po mysl, jak zabawnie byloby wprowadzic go…

Juliane ogarnelo obrzydzenie. Naiwne uwielbienie Simona Armitage'a mialo w sobie cos niewypowiedzianie slodkiego i wyjatkowym oszustwem byloby przyjecie tego uwielbienia i spozytkowanie go dla wlasnej przyjemnosci. Nie byla az tak rozwiazla bez wzgledu na to, co o niej mowiono. Nie zamierzala dac sie zlapac na pochlebstwa Emmy, chciala sie jednak czegos dowiedziec. Dolozyla staran, zeby jej glos brzmial zdawkowo.

– Ten dzentelmen, Emmo, ten, ktory wyglada jak rozpustnik, lecz zachowuje sie jak pastor… Co to za jeden?

– Och, rozumiem! Wolisz kogos nowego! Nic tak nie intryguje jak nieznajomy, nieprawdaz, moja droga? – Zmarszczyla brwi. – Przed paroma godzinami powiedzialabym, ze nie moglabys wybrac lepiej, lecz teraz nie jestem juz tego taka pewna. – Rzucila sie na lozko. – To Martin Davencourt. Jeden z tych Davencourtow z Somersetshire, wiesz. Nie ma wprawdzie tytulu, ale jest bogaty jak krezus i spokrewniony z polowa ziemian w tym kraju. Wrocil do Londynu w ubieglym roku, zaraz po smierci ojca.

– Davencourt – powtorzyla Juliana. Nazwisko wydalo jej sie znajome, ale pamiec ja zawiodla.

Emma ciagnela nadasanym tonem.

– Tak, Martin Davencourt. Mowiono mi, ze jest zabawny. Rzeczywiscie powinno tak byc, skoro przez kilka lat krazyl po stolicach calej Europy. – Juliana w lustrze spostrzegla, ze przyjaciolka sie skrzywila. – Zaprosilam go, bo myslalam, ze okaze sie dobrym kompanem, tymczasem on robi wrazenie wyjatkowego nudziarza, bez odrobiny polotu. Moze to dlatego, ze chce dostac sie do parlamentu i obnosi sie ze swoja powaga. Niewykluczone, ze zmeczyla go opieka nad siedmiorgiem meczacych przyrodnich braci i siostr. Cokolwiek to jest, on nie zdradza najmniejszej ochoty do zabawy.

– Martin Davencourt. – Juliana zmarszczyla czolo. – Nazwisko wydaje mi sie znajome, ale nie sadze, bysmy sie kiedykolwiek spotkali. Na pewno bym go zapamietala.

– Jako dyplomata przez dluzszy czas przebywal poza krajem. Jednakze, nawet jesli go nie znasz, zawsze mozesz udac, ze jest inaczej. Zejdz na dol i namow go do odnowienia starej znajomosci.

Juliana przez chwile sie wahala, ale koniec koncow pokrecila glowa. Wstala i wziela peleryne, ktora lezala na lozku.

– Nie sadze, Emmo. Pan Davencourt jest nieczuly na moje wdzieki. A ja, niestety, musze odmowic twemu zaproszeniu na dalszy ciag przyjecia. Boli mnie glowa i chyba pojde dzis wczesniej spac.

Emma zerwala sie, najwyrazniej dotknieta.

– Alez, Juliano, panowie czekaja. Wszyscy licza, ze zaraz zejdziesz! Obiecalam im.

– Co takiego? – Juliana popatrzyla na nia z niedowierzaniem. W glosie Emmy Wren wyczuwalo sie nutke paniki. Nagle doznala olsnienia. Uswiadomila sobie, co sie stalo. Obiecano ja jako czesc rozrywki – nie tylko jako huryse na tacy. Miala znalezc sie wsrod gosci podczas orgii, wraz z prostytutkami z Haymarket, ktore Emma wynajela na te okazje. Ta mysl doprowadzila ja do wscieklosci.

– Nie zamierzam schodzic na dol i bawic sie w prostytutke dla przyjemnosci Simona Armitage'a, Jaspera Collinga czy kogokolwiek innego – oznajmila tak spokojnie, jak zdolala. – Jestem zmeczona i zamierzam udac sie do domu.

– Nie rozumiem, dlaczego zaostrzenie apetytow moich gosci przez ukazanie sie nago na tacy jest do przyjecia, a spedzanie z nimi czasu…

– Przeciez nie chodzi ci tylko o moj czas. – Juliana poczula, ze na twarz wystepuja jej rumience. Wiedziala, ze w twierdzeniu niegdysiejszej przyjaciolki tkwi ziarno prawdy. Rozmyslnie postanowila szokowac i prowokowac, a teraz chciala sie wycofac, nie ponoszac konsekwencji.

– Zgodzilam sie na splatanie figla Brookesowi, bo bylo to zabawne, ot, zart dla rozbawienia i zaszokowania twoich gosci! Nic ponadto nie wchodzi w gre!

Emma prychnela z oburzeniem.

– Prostytutki przynajmniej sa uczciwe! Juliana poczerwieniala.

– Wykonuja swoja prace. Nie mam ochoty na meskie towarzystwo.

– Rzadko jest inaczej. Myslisz, ze tego nie zauwazylam? Flirtujesz, popisujesz sie i draznisz, lecz nigdy nie dajesz tego, co obiecujesz. Mam wrazenie, moja droga, ze twoja reputacja rozwiazlej wdowy to czysta fikcja!

Juliana rozesmiala sie. Kiedy Emma byla podchmielona, najlepiej bylo ja ignorowac. Gdyby odpowiedziala w podobnym tonie, ich znajomosc dobieglaby konca, a Juliana potrzebowala tej przyjazni.

– Odnosze wrazenie, ze jestes troche rozbita, Emmo. Chyba powinnas wracac do gosci. Zobaczymy sie jutro na slubie.

– Zobaczymy sie w piekle! – zaskrzeczala Emma, chwytajac oprawna w srebro szczotke do wlosow z toaletki, celujac nia w plecy oddalajacej sie Juliany i nie trafiajac. – Jestes tylko mdla panienka, ktora nie ma wystarczajaco duzo hartu na gry, za ktore sie bierze. Uciekaj, mala dziewczynko! Nigdy ci nie wybacze, ze zepsulas moje przyjecie!

– Wybaczysz mi wystarczajaco szybko, kiedy bedzie ci potrzeba pieniedzy na wista – mruknela Juliana pod nosem.

Zbiegla po kreconych schodach. Za soba slyszala, jak kolejne przedmioty uderzaja z hukiem o sciane. Najwyrazniej Emma demolowala sypialnie. Od zawsze wiedziala, ze Emma latwo wpada w zlosc, niejednokrotnie byla swiadkiem jej zachowania wobec pechowych sluzacych i sprzedawcow, ale sama nigdy dotad nie byla celem tych atakow. Przed oczami stanal jej ojciec. „Uwazasz te kobiete za swoja przyjaciolke, Juliano? Te zle wychowana przekupke, ktora nie ma ani gustu, ani stylu? Wielkie nieba, jak moglo do tego dojsc?”

Juliane przeszly ciarki. Nie bylo tajemnica, ze markiz Tallant odnosil sie z zimna dezaprobata do swojej jedynej corki. Nie bylo tez tajemnica, ze mial watpliwosci, czy Juliana jest jego dzieckiem, i ubolewal nad tym, ze poszla w slady matki. Podczas gdy siedzial pelen potepienia w Ashby Tallant, Juliana szalala w miescie, grajac o wysokie stawki i przestajac z miernotami. Przed dwoma laty, po slubie brata, Jossa, odziedziczyla miano rodzinnej czarnej owcy i usilnie starala sie na nie zasluzyc.

Hol wejsciowy tonal w mroku, ktory rozpraszal jeden wysoki swiecznik przy drzwiach frontowych. Z jadalni dobiegaly meskie smiechy, dzwieki fortepianu i okrzyki zachety. Zapewne jedna z prostytutek – a moze ktoras z dam zaproszonych przez Emme – wykonywala taniec siedmiu zaslon.

Zobaczyla lokaja stojacego na warcie przy jednym z filarow i skinieniem przywolala go do siebie. Ciekawe, czy byl wsrod tych, ktorzy wczesniej wnosili ja do jadalni. W kazdym razie unikal jej wzroku, jakby nie doszedl do siebie po wpatrywaniu sie w inne szczegoly jej budowy.

– Sprowadz moj powoz, jesli laska – polecila wladczym tonem. Nie zaszkodzi pokazac, kto tu rzadzi.

– Naturalnie, prosze pani. – Mezczyzna wybiegi jak oparzony, a Juliana ruszyla ku drzwiom. Jej stangret doskonale wiedzial, ze nie znosi czekac. Za pare minut opusci ten dom, a wieczor, ktory okazal sie fiaskiem, dobiegnie konca. Cala przyjemnosc z figla, ktory splatala Brookesowi, wyparowala podczas napadu zlosci Emmy. Juliana westchnela. Powinna byla wiedziec, ze rozwiazlosc przyjaciolki znacznie wykracza poza zwykle zarty, przewidziec, ze na wieczor zaplanowane sa jeszcze inne atrakcje.

Dotarla do glownego wejscia i rozgladala sie wlasnie w poszukiwaniu kamerdynera, ktory otworzylby jej drzwi, kiedy z cienia ktos sie wylonil.

– Ucieka pani, lady Juliano? Nie zamierza pani skonczyc tego, co pani zaczela?

Az do tej chwili Juliana nikogo nie zauwazyla, totez nagle pojawienie sie tego mezczyzny wytracilo ja z rownowagi. Byl ubrany jak do wyjscia i wlasnie wkladal rekawiczki. Wykrzywil wargi w niklym usmiechu. Rozpoznala Martina Davencourta i stracila pewnosc siebie, co bylo jak na nia dosc niezwykle. Obserwowal ja uwaznie, a w jego spojrzeniu bylo cos takiego, ze poczula sie bezbronna.

Назад Дальше