– Trudno temu zaprzeczyc – przyznal Nowicki – ale…
– To jeszcze nie koniec – dorzucila szybko Sally. – Zolnierze Napoleona znalezli slynny kamien z Rosetty, ktory pozwolil pozniej historykowi Champollinowi [11] rozszyfrowac tajemnicze hieroglify egipskie. Przemowily dzieki temu napisy z murow palacow, swiatyn i grobowcow oraz papirusy, rzucajac swiatlo na dramatyczna historie doliny Nilu.
– Rosetta? – to zainteresowalo jednak Nowickiego. – Maly port nad zachodnia odnoga deltowa Nilu? Coz za magiczny kamien tam znalezli?
– Nie bylo w tym zadnej magii. Podczas prac fortyfikacyjnych w forcie Rachid, zwanym juz wtedy Julien, polozonym o kilka kilometrow na zachod od Rosetty nad Nilem, zolnierze znalezli bazaltowa plyte. Znajdowaly sie na niej napisy wyryte w trzech jezykach: hieroglificznym, demotycznym [12] i greckim. Jak sie pozniej okazalo, tablica zawierala podziekowanie kaplanow z Memfisu [13] za dobrodziejstwa doznane od Ptolomeusza V. Porownanie tekstu zapisanego w trzech jezykach dalo klucz do rozwiazania zagadki hieroglifow.
– Rzeczywiscie nie lada znalezisko – zgodzil sie Nowicki. – Z pewnoscia Francuzi wywiezli te tablice.
– Taki mieli zamiar, ale sie im nie poszczescilo. Napoleon musial pospiesznie wracac do Francji, a pozostawiona przezen w Egipcie armia wkrotce ulegla Anglikom. Po kapitulacji Francuzi musieli oddac wszystkie zagrabione zabytki, wlacznie z tym cennym kamieniem. Francuscy uczeni zdazyli jednak zrobic odlewy i kopie kamiennej plyty, ktora obecnie znajduje sie w Anglii.
– Ciekaw jestem, jak wyglada – powiedzial Nowicki.
– Widzialam ja w Brytyjskim Muzeum Narodowym w Londynie. Jest to czarna bazaltowa tablica wielkosci blatu stolu. Na jej polerowanej stronie znajduja sie trzy napisy wyryte od gory do dolu w trzech rzedach obok siebie. Jest umieszczona na obrotowym pulpicie pod szklana rama tak, aby mozna ja bylo ogladac z obydwu stron.
– Ciekawe rzeczy opowiadasz, sikorko. Widac, ze nie marnowalas czasu na studiach w Anglii. Mowisz o Egipcie niczym profesor – pochwalil Nowicki. – Trudno ci zaprzeczyc, ale ja tam wiem swoje. Francuzi rzadzili tu twarda reka i dobrze dali sie we znaki Egipcjanom. Nie pozostawili po sobie dobrych wspomnien. Prawde mowiac, ja rowniez nie darze zabojadow przyjaznymi uczuciami. Nie moge zapomniec Napoleonowi, ze wystawil Polakow do wiatru. Poznal sie na nim tylko Kosciuszko i odmowil wspolpracy.
– Smutna to dla nas prawda – powiedzial Tomek. – Napoleon zawiodl pokladane w nim nadzieje Polakow, mimo ze nie skapili swej krwi dla jego zwyciestw. Rowniez w wyprawie do Egipt. Wystarczy wspomniec Sulkowskiego [14] , Lazowskiego [15] czy generala Zajaczka [16] , pozniej namiestnika Krolestwa Polskiego.
– Czytalem powiesc o Jozefie Sulkowskim, adiutancie Napoleona. W bitwie pod piramidami dowodzil huzarami i odniosl siedem ran cietych i trzy postrzalowe. Znal dobrze Arabow i mowil po arabsku. Zostal rozsiekany przez powstancow egipskich w Kairze – Nowicki chetnie podtrzymywal rozmowe, jesli dotyczyla Polski.
Rozmawiali z ozywieniem, bezwiednie wedrujac po kamienistym plaskowyzu, az zatrzymali sie przed rysujaca sie w mroku potezna sylwetka sfinksa. Sally, ktora najglebiej przezywala spotkanie z przeszloscia, zapragnela przywrocic cos z nastroju, jaki towarzyszyl im u progu tej swietlistej nocy.
– Ile niezwyklych wydarzen poznalibysmy, gdyby te wspaniale piramidy przemowily – westchnela. – U ich stop przeciez przebywali niegdys wladcy swiata: Aleksander Wielki, Juliusz Cezar, Marek Antoniusz, piekna krolowa Kleopatra, Napoleon. Takze i wasz Sulkowski, ktory bral udzial, jak mowicie, w bitwie pod piramidami – dodala, chcac sprawic przyjaciolom przyjemnosc. Po tej uwadze rzeczowa dyskusja rozgorzala na nowo.
– Bitwa pod piramidami wcale nie zostala stoczona u stop piramid – Tomek poczul sie zobowiazany do uzupelnienia wyjasnien i uczynil to jak zawsze z ochota i wlasciwa sobie dokladnoscia. – Zwycieska dla Francuzow bitwa odbyla sie po zachodniej stronie Nilu, w odleglosci okolo czternastu kilometrow od piramid, pod miasteczkiem Imbaba, obecnym przedmiesciu Kairu. Romantyczna nazwe dodano jej pozniej, do czego prawdopodobnie przyczynily sie legendarne slowa, wypowiedziane przed bitwa do zolnierzy przez Napoleona: “Z wysokosci tych piramid czterdziesci wiekow patrzy na was”.
– Pewnie bylo, jak mowisz – rzekl Nowicki. – Spojrz jednak na sfinksa! Czy to nie armatnie kule tak okaleczyly glowe tego lwa z ludzka twarza?
– Nie mylisz sie co do kul armatnich. Ale uczynili to z rozmyslem mamelucy na wieleset lat przed przybyciem Francuzow. Poniewaz nie mogli w zaden sposob zniszczyc posagu, uzyli go jako tarczy do cwiczen artyleryjskich.
– Jakze to?! – oburzyl sie Nowicki. – Czy Egipcjanie nie protestowali przeciw takiemu wandalizmowi?!
– Owczesni Egipcjanie sami nie zdawali sobie sprawy ze wspanialosci dziedzictwa pozostawionego przez starozytnych faraonow, a fanatyczni muzulmanie, podbiwszy Egipt, czynili wszystko, co bylo w ich mocy, zeby zatrzec slady wspanialej egipskiej przeszlosci.
– Obaj macie racje po czesci – wtracila sie Sally. – Sfinksa uszkodzil muzulmanski derwisz Saim el-Dahr, traktujac to jako sprzeciw wobec falszywej religii ciemnych, starozytnych Egipcjan.
– W rezultacie brak wyczucia, jakim wowczas sie wykazal, dzis zwieksza zainteresowanie turystow – zazartowal Tomek.
– Wlasnie, nasz “cheopsiak” mial nosa, ze strata nosa przyda mu popularnosci – dowcipkowal Nowicki.
Ale niestrudzona Sally, jakby ich nie slyszac, kontynuowala watek:
– Arabowie przyniesli z soba do Egiptu wlasna kulture, wysoko rozwinieta nauke i sztuke, wiec z premedytacja niszczyli zabytki egipskie. Do budowy nowego Kairu uzywali materialow grabionych z monumentalnych faraonskich zabytkow. Z dawnej stolicy Egiptu, Memfisu, wywiezli portale, kolumny, a nawet fragmenty scian starozytnych swiatyn. Rozebrali takze luki triumfalne z czasow rzymskich. Gorujaca nad Kairem cytadela, budowana przez sultana Saladyna, powstala z kamieni zabranych z mniejszych piramid. Dodajcie do tego dzialanie natury. Piaski pustynne juz w starozytnesci zaczely przysypywac sfinksa tak, ze widac bylo jedynie jego olbrzymia glowe. Takim ujrzal go Denon i takiego uwiecznil na swoim rysunku. – Chcesz powiedziec, ze przedtem nikt nie dbal o sfinksa? – zdziwil sie znowu Nowicki.
– Jesli dobrze pamietam, faraon Totmes IV polecil usunac piasek wokol sfinksa i zbudowal oslaniajacy go mur z suszonej cegly, ale burze piaskowe dalej zasypywaly posag, wiec i w czasach pozniejszych usuwano piasek kilkakrotnie [17] .
– Slyszalem, ze w Egipcie znajduje sie wiele posagow sfinksa, ale ten tutaj jest podobno najslynniejszy – zauwazyl Nowicki. – Swoja droga ciekaw jestem, w jaki sposob przytoczono tu tak olbrzymia skale?
Sally tylko tego bylo potrzeba. Z zapalem zaczela opowiadac historie powstania sfinksa. Opisala, jak po ukonczeniu budowy piramidy Cheopsa trakt sluzacy do transportu kamieni zamieniono w rampe wiodaca z dolnej do gornej swiatyni, stawianej u stop piramidy Chefrena, syna Cheopsa. Jak na pierwszym odcinku nowej rampy natknieto sie na monolityczna wapienna skale, pozostala po dawnym kamieniolomie. Skala przypominala ksztaltem lezacego na brzuchu lwa. Wymodelowano wiec z niej olbrzymie zwierze o dlugosci piecdziesieciu metrow i szerokosci okolo dwudziestu metrow, dodajac mu ludzka twarz – twarz faraona Chefrena. Sam nos w tej twarzy mierzyl sto siedemdziesiat centymetrow. Sfinks o twarzy Chefrena, zwrocony ku wschodowi, stal sie symbolem straznika swiatyn, symbolem zagadki i tajemnicy.
Raz zaczawszy, Sally nie zamierzala sie zatrzymac. Wyjasniala dalej, ze jeden grobowiec skladal sie z wielu budowli, a piramida byla glowna jego czescia. Rozmieszczenie poszczegolnych elementow zespolu architektonicznego powiazano z krolewskim ceremonialem pogrzebowym, co pozniej znakomicie ulatwilo poznanie stosunkow spolecznych w starozytnym Egipcie i tak dalej, i dalej…
Od pewnego czasu Nowicki, na ogol tak ciekawy swiata, nie zwracal uwagi na przydlugie opowiadanie Sally. Nieznacznie zerkal wokolo, gleboko wciagal powietrze, jakby wietrzyl jakies niebezpieczenstwo. Tomek bardzo zzyty ze swym starszym przyjacielem, szybko zorientowal sie, ze cos go zaniepokoilo.
– Tadku, co sie dzieje? – zapytal cicho i jednoczesnie z natezeniem wpatrywal sie w otaczajace ich przyslowiowe egipskie ciemnosci.
– Cos mi tu cuchnie… – mruknal Nowicki i zaraz odwrocil sie do Sally, ktora po tej odpowiedzi nagle zamilkla. – Opowiadaj dalej, sikorko, i nie zwracaj na nas uwagi. Tylko utrzymuj pozycje miedzy mna a Tomkiem.
Sally, przywykla zarowo do marynarskich okreslen kapitana, jak i do nieoczekiwanych wydarzen podczas lowieckich wypraw, w lot pojela o co chodzi. Jakby nigdy nic kontynuowala opowiesc o tym, co wspolczesni poszukiwacze i archeolodzy znalezli we wnetrzach piramid.
Tomek wierzyl w nieomylny instynkt Nowickiego. Skoro cos go zaniepokoilo, nie wolno bylo tego lekcewazyc. Chlodny, nocny wiatr wial od piramid. Nasladujac Nowickiego, Tomek odetchnal kilka razy gleboko. Po chwili szepnal:
– Wydaje mi sie, ze czuc slaby zapach zjelczalego tluszczu…
– Swieta racja, to wlasnie zwrocilo moja uwage – potaknal Nowicki. – Gdzies tu sie czaja Arabowie. Wszystko pitrasza na oliwie, wiec ich ubrania przesiakniete sa tym zapachem.
Sally na chwile zamilkla, ale Nowicki natychmiast zagadnal:
– Mowisz wiec, ze w piramidzie Cheopsa nie znaleziono juz niczego, a w grobowcu Chefrena tylko pusty sarkofag…
– Jedynie w piramidzie Mykerinosa znajdowal sie jeszcze kamienny sarkofag i cedrowa trumna, w ktorej zlozono kiedys mumie krola.
– Co sie z nimi stalo? – pytal dalej Nowicki, podejrzliwie zerkajac na wszystkie strony.
– Statek, ktory mial przewiezc je do Anglii, rozbil sie w poblizu wybrzezy hiszpanskich. Trzy tonowy, kamienny sarkofag zatonal, cedrowa trumna przez kilka dni unosila sie na falach, wylowiono ja i obecnie jest w muzeum w Londynie.
– Uwaga! Ukryli sie po prawej stronie u stop sfinksa – szepnal Tomek.
– Widze, widze, z tylu tez nas podchodza – mruknal Nowicki, po czym wyjal fajke, nabil ja tytoniem i zapalil.
– Niedlugo zacznie switac, chyba zaraz nas zaczepia – Tomka zaledwie bylo slychac. – Pewno jest ich kilku, inaczej by sie nie odwazyli…
– Ojciec upominal, zebysmy nie wloczyli sie tu po nocy – rownie cicho przypomniala Sally.
– Nie przejmuj sie, sikorko, to dla nas nie pierwszyzna – uspokajal ja Nowicki. – Wez mego kolta i w razie zagrozenia strzelaj pod nogi!
Sally wziela niepostrzezenie rewolwer i schowala pod okrywajacym ja czarnym szalem. Nowicki tymczasem spokojnie pykal fajke.
– Sa kolo sfinksa, podchodza coraz blizej… – szepnal Tomek.
– Zajmij sie nimi, ja wezme w obroty tych z tylu – radosnie polecil Nowicki, ktory najbardziej lubil takie przygody. – Nie spieszac sie, uderzyl glowka fajki o dlon, wytrzasnal popiol, po czym blyskawicznie odwrocil sie do tylu.
Dwoch drabow w galabijach i turbanach akurat podrywalo sie z ziemi. Uzbrojeni w krotkie, grube palki rzucili sie ku Nowickiemu, ktory bez namyslu silnym kopnieciem poslal im piach i zwir prosto w twarze.
– Ibn el-kell! – chrapliwym glosem zaklal jeden z opryszkow, oslaniajac oczy.
– Rodzinie ublizasz!? – rozsierdzil sie Nowicki, ktory jak kazdy marynarz znal przeklenstwa w roznych jezykach i zrozumial obelzywe slowa. Jednym skokiem dopadl opryszka i piescia przylozyl mu w szczeke.
Napastnik osunal sie na ziemie. Drugi, na wpol oslepiony piaskiem, rzucil palke i wyszarpnal dlugi, zakrzywiony noz beduinski. Nowicki szybko cofnal sie o krok, zerwal z siebie galabije, wywinal nia w powietrzu i zarzucil na glowe Araba. W tej samej chwili rozlegl sie huk strzalu i krzyk mezczyzny.
“Sally!”, przemknelo przez mysl Nowickiemu. Natychmiast odwrocil sie ku przyjaciolom.
Kiedy Nowicki rozprawial sie z dwoma napastnikami, trzech innych zaatakowalo Tomka i Sally. Jeden ruszyl na Tomka z palka, drugi zas zaszedl go od tylu i obydwiema rekami chwycil za gardlo. Tomek, nieodrodny uczen Nowickiego, zaprawiony do walki wrecz, naglym, glebokim pochyleniem do przodu przerzucil przeciwnika przez siebie. Takze Sally nie czekala biernie na rozwoj wydarzen. Trzeci napastnik zaledwie mial czas zamierzyc sie na nia palka. Sally dobyla kolta i nacisnela spust, mierzac w ziemie tuz przed jego stopami. Huk strzalu i krzyk bolu byly dowodem, ze kula odbila sie o kamieniste podloze i rykoszetem zranila jednego z atakujacych.
Nieoczekiwany strzal i przypadkowe zranienie ostudzily napastnikow, ktorzy zaczeli chylkiem umykac ku ogrodom nad Nilem. Ten, ktory pierwszy oberwal od Nowickiego, zanim rzucil sie do ucieczki, pogrozil kulakiem i gniewnie krzyknal:
– Jlhrob bejtak!
No wieki parsknal smiechem:
– Tamten gagatek zyczy mi, zeby splonela moja chalupa! Czort z nim! – rzekl. – Spojrzcie, juz swita!
Niebo nad Kairem jeszcze czarne, na wschodzie juz stawalo sie jasnoniebieskie. Wkrotce porozowialy wzgorza Mokattam. Promienie wschodzacego slonca rozpraszaly nocne opary scielace sie nad Nilem. Od strony miasta naplynely spiewne glosy muezzinow wzywajacych do porannej modlitwy. Wstawal nowy, goracy poranek.
– Ruszamy do domu – wyszeptala Sally – ojciec powinien wreszcie wrocic, najpewniej juz razem z panem Smuga…
– Wracamy – potwierdzil Nowicki. – Zaczelo sie niezle, Tomku, a gdy przyjedzie Jan, bedzie jeszcze ciekawiej – mowiac to, zatarl rece i wymownie spojrzal na przyjaciela.