Ojciec Chrzestny - Mario Puzo 14 стр.


Clemenza w końcu zredukował listę kandydatów do trzech. Pierwszym był „silnoręki”, który pracował dla kolorowych bankierów od gier liczbowych w Harlemie, ogromna muskularna bestia o wielkiej sile fizycznej, człowiek o dużym uroku osobistym i umiejący obcować z ludźmi, a jednak w razie potrzeby budzący w nich strach. Ale Clemenza skreślił go z listy po półgodzinnym rozważaniu jego nazwiska. Za dobrze żył z czarnymi, co wskazywało na jakąś wadę charakteru. Poza tym, trudno byłoby go zastąpić na stanowisku, które miał obecnie.

Drugim nazwiskiem, które Clemenza rozważał i prawie się na nie zdecydował, był pracowity facet, który służył organizacji wiernie i dobrze. Człowiek ten był inkasentem zaległych należności dla koncesjonowanych przez Rodzinę lichwiarzy na Manhattanie. Zaczynał niegdyś jako goniec u bukmachera. Ale nie był jeszcze w pełni gotowy do tak doniosłego awansu.

W końcu zdecydował się na niejakiego Rocco Lampone. Lampone odbył krótką, lecz efektowną praktykę u Rodziny. Podczas wojny został ranny w Afryce i zwolniony z wojska w 1943 roku. Z uwagi na brak młodych ludzi, Clemenza go przyjął, chociaż Lampone był trochę upośledzony przez swoje obrażenia i chodząc wyraźnie utykał. Clemenza posługiwał się nim jako czarnorynkowym łącznikiem z magazynem odzieżowym oraz pracownikami państwowymi kontrolującymi kartki żywnościowe Urzędu Regulacji Cen. Z tego stanowiska Lampone awansował na kierownika całej operacji. Clemenzy podobał się w nim jego trafny osąd. Lampone wiedział, że nie jest korzystnie ostro podchodzić do czegoś, co mogło kosztować zaledwie wysoką grzywnę czy sześć miesięcy więzienia – drobną cenę za olbrzymie zyski. Miał dość zdrowego rozsądku, by wiedzieć, że w takiej sytuacji nie ma miejsca dla ciężkich gróźb, tylko dla lekkich. Całą operację utrzymywał w ściszonej tonacji, czego właśnie było potrzeba.

Clemenza poczuł ulgę jak sumienny administrator, który rozwiązał zawiły problem personalny. Tak, będzie mu towarzyszył Rocco Lampone. Clemenza bowiem zamierzał wykonać tę robotę osobiście, nie tylko po to, ażeby pomóc wykazać się nowemu, niedoświadczonemu człowiekowi, ale żeby załatwić osobiste porachunki z Pauliem Gatto. Paulie Gatto był jego protegowanym; awansował Pauliego, przeskakując bardziej zasłużonych i lojalnych ludzi, pomagał mu wykazać się i pod każdym względem popierał jego karierę. Paulie zdradził nie tylko Rodzinę, zdradził swojego padrone, Petera Clemenzę. Za ten brak szacunku należało mu odpłacić.

Wszystko poza tym było już przygotowane, Paulie Gatto otrzymał polecenie, żeby po niego podjechał o trzeciej po południu i zabrał go własnym wozem, nie żadnym trefnym. Teraz Clemenza podniósł słuchawkę i wykręcił numer Rocca Lampone. Nie powiedział swojego nazwiska. Rzekł po prostu:

– Przyjedź do mnie, mam dla ciebie robotę. – Z zadowoleniem stwierdził, że mimo wczesnej godziny, głos Lampone’a nie był zaskoczony ani otumaniony od snu; Rocco powiedział zwyczajnie: – Okay. – Fajny gość. Clemenza dodał:

– Nie ma gwałtu, zjedz najpierw śniadanie i obiad, zanim do mnie przyjedziesz. Tylko nie później niż o drugiej po południu.

Na drugim końcu rozległo się znowu lakoniczne: – Okay – i Clemenza odłożył słuchawkę. Zawiadomił już swoich chłopców, że mają zastąpić ludzi caporegime’a Tessia w ośrodku Corleone, więc to było załatwione. Miał zdolnych podwładnych i nigdy nie wtrącał się do mechanicznych operacji tego rodzaju.

Postanowił umyć swego cadillaca. Uwielbiał ten wóz. Zapewniał mu gładką, spokojną jazdę, a jego tapicerka była tak bogata, że czasem w ładną pogodę przesiadywał w nim godzinę, bo było to przyjemniejsze od siedzenia w domu. I zawsze lepiej mu się myślało, gdy oporządzał samochód. Pamiętał, że jego ojciec we Włoszech tak samo postępował z osłami.

Clemenza pracował w ogrzanym garażu, nie cierpiał zimna. Przebiegł w myśli plany. Z Pauliem trzeba było zachować ostrożność, ten człowiek był jak szczur, mógł zwęszyć niebezpieczeństwo. A teraz, oczywiście, chociaż jest taki chojrak, musi robić w portki, ponieważ stary wyżył. Będzie płochliwy jak osioł mający mrówki w tyłku. Jednakże Clemenza był przyzwyczajony do takich okoliczności, zwyczajnych w jego pracy. Po pierwsze, musiał znaleźć jakieś dobre uzasadnienie, że towarzyszy im Rocco. Po drugie, musiał wymyślić jakieś wiarygodne zadanie do wykonania przez nich trzech.

Ma się rozumieć, nie było to, ściśle mówiąc, konieczne, Pauliego Gatto można było zabić bez żadnych takich ceregieli. Był osaczony, nie mógł uciec. Ale Clemenza miał głębokie przeświadczenie, że ważne jest zachować dobre zwyczaje w pracy i nigdy nie lekceważyć nawet cienia prawdopodobieństwa niepowodzenia. Nie sposób przewidzieć, co może się zdarzyć, a te rzeczy są, bądź co bądź, sprawą życia i śmierci.

Myjąc błękitnego cadillaca, Peter Clemenza obmyślał i powtarzał sobie, co powie, jaki będzie miał wyraz twarzy. Będzie oschły dla Pauliego, jak gdyby zeń niezadowolony. To zmyli człowieka tak wyczulonego i podejrzliwego, jak Gatto, albo przynajmniej pozostawi go w niepewności. Nadmierna przyjacielskość uczyniłaby go ostrożnym. Ale oczywiście oschłość nie powinna być zbyt gniewna. Raczej musi być jakąś roztargnioną irytacją. A skąd Lampone? Pauliemu to mogło się wydać najbardziej niepokojące, zwłaszcza że Lampone musi jechać na tylnym siedzeniu. Pauliemu nie byłoby w smak siedzieć bezbronnie przy kierownicy, mając za sobą Lampone’a. Clemenza wściekle tarł i polerował metal cadillaca. To nie będzie łatwe. Bardzo trudne. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zwerbować jeszcze jednego człowieka, ale zdecydował, że nie. Tutaj kierował się zasadniczym rozumowaniem. Z biegiem lat mogła wyniknąć sytuacja, w której dla jednego z jego wspólników byłoby korzystne zeznawać przeciwko niemu. Jeżeli będzie tylko jeden wspólnik, można mu przeciwstawić własne zeznanie. Ale zeznania drugiego mogłyby przeważyć szalę. Nie, będą się trzymali zwykłej procedury.

Clemenzę trapiło to, że egzekucja musiała być „publiczna”. To znaczy, ciało miało być znalezione. O wiele bardziej by wolał, żeby zniknęło. (Zwykłymi terenami pochówku były albo ocean, albo bagna New Jersey na gruntach należących do przyjaciół Rodziny, a istniały też inne, bardziej skomplikowane metody). Ale to musiało być publiczne, żeby zastraszyć potencjalnych zdrajców i ostrzec wroga, że Rodzina Corleone bynajmniej nie zgłupiała ani nie zmiękła. Sollozzo byłby ostrożny po tak szybkim wykryciu jego szpiega. Rodzina Corleone odzyskałaby coś ze swojego prestiżu. Została ośmieszona przez postrzelenie starego.

Clemenza westchnął. Cadillac lśnił jak ogromne, błękitne, stalowe jajo, a on wcale się nie przybliżył do rozwiązania swojego problemu. A potem rozwiązanie nasunęło mu się nagle, logiczne i sensowne. Wyjaśniłoby fakt, że Rocco Lampone, on sam i Paulie Gatto są razem, a ich zadanie stałoby się dostatecznie tajne i doniosłe.

Powie Pauliemu, że ich robotą na dzisiaj jest znalezienie mieszkania na wypadek, gdyby Rodzina postanowiła „iść na materace”.

Ilekroć wojna między Rodzinami przybierała na zaciekłości i sile, przeciwnicy zakładali kwatery w zakonspirowanych mieszkaniach, gdzie „żołnierze” mogli sypiać na materacach rozłożonych w pokojach. Robiono to nie dlatego, żeby ochronić przed niebezpieczeństwem ich rodziny, ich żony i małe dzieci, ponieważ jakikolwiek atak na nie był nie do pomyślenia. Wszystkie strony były zbyt narażone na podobny odwet. Natomiast zawsze było roztropniej zamieszkać w jakimś ukrytym miejscu, gdzie codzienne poczynania nie mogły być kontrolowane przez przeciwników lub jakichś policjantów, którzy samowolnie postanowiliby się wmieszać.

Dlatego też zazwyczaj wysyłano zaufanego caporegime’a, żeby wynajął zakonspirowane mieszkanie i zapełnił je materacami. Mieszkania takiego używano jako punktu wypadowego do miasta, gdy montowano ofensywę. Było rzeczą naturalną, że Clemenza został wysłany z takim zadaniem. I było naturalne, że zabrał ze sobą Gatta i Lampone’a, aby załatwić wszystkie szczegóły, włącznie z umeblowaniem mieszkania. Poza tym – pomyślał z uśmiechem Clemenza – Paulie Gatto dowiódł, że jest zachłanny, więc pierwszą myślą, jaka wpadłaby mu do głowy, byłoby to, ile może dostać od Sollozza za tę cenną informację.

Rocco Lampone zjawił się wcześniej i Clemenza wyjaśnił mu, co trzeba zrobić i jakie będą ich role. Twarz Lampone’a rozpromieniła się pełną zaskoczenia wdzięcznością i z uszanowaniem podziękował za ten awans pozwalający mu służyć Rodzinie. Clemenza był pewny, że postąpił właściwie. Poklepał Lampone’a po ramieniu.

– Po dzisiejszym dniu dostaniesz coś, co ci da lepsze utrzymanie. Pomówimy o tym później. Sam rozumiesz, że Rodzina jest teraz zajęta bardziej doniosłymi sprawami i ma ważniejsze rzeczy do załatwienia.

Lampone uczynił gest, który oznaczał, że będzie cierpliwy wiedząc, że nagroda go nie minie.

Clemenza podszedł do sejfu w swoim pokoju i otworzył go. Wyjął rewolwer i podał go Lampone’owi.

– Użyj tej broni – powiedział. – Nigdy nie dojdą, skąd jest. Zostaw ją z Pauliem w samochodzie. Chcę, żebyś po zakończeniu tej roboty zabrał żonę i dzieci na wakacje na Florydę. Na razie zapłać z własnych pieniędzy, później ci zwrócę. Wypocznij, poopalaj się. Zatrzymaj się w hotelu Rodziny w Miami Beach, żebym wiedział, gdzie mogę cię znaleźć w razie potrzeby.

Żona Clemenzy zapukała do drzwi, by im powiedzieć, że Paulie Gatto przyjechał. Zaparkował wóz na podjeździe. Clemenza wyszedł przez garaż, a Lampone podążył za nim. Siadając na przednim siedzeniu obok Gatta, Clemenza ledwie coś mruknął na powitanie z wyrazem rozdrażnienia na twarzy. Spojrzał na zegarek, jak gdyby spodziewał się stwierdzić, że Gatto jest spóźniony.

Cyngiel o twarzy łasicy obserwował go bacznie, szukając jakiegoś wyjaśnienia. Drgnął z lekka, kiedy Lampone usadowił się na siedzeniu za nim i polecił:

– Rocco, siądź z drugiej strony. Taki kawał chłopa jak ty zasłania mi lusterko.

Lampone przesunął się posłusznie, tak że znalazł się za Clemenzą, jak gdyby ta prośba była czymś najnaturalniejszym w świecie. Clemenza zwrócił się kwaśno do Gatta:

– Cholera z tym Sonnym, dostaje cykora. Już myśli o pójściu na materace. Musimy znaleźć jakiś lokal na West Side. Paulie, ty i Rocco musicie go obsadzić i zaopatrywać, dopóki nie przyjdzie rozkaz, żeby reszta żołnierzy się tam sprowadziła. Znasz jakieś dobre miejsce?

Tak jak przewidywał, w oczach Gatta pojawiło się chciwe zaciekawienie. Paulie połknął przynętę, ponieważ zaś rozmyślał, ile ta informacja jest warta dla Sollozza, zapomniał pomyśleć, czy sam nie jest w niebezpieczeństwie. Poza tym Lampone grał swoją rolę znakomicie, wyglądał przez okno obojętnie, bez zainteresowania. Clemenza powinszował sobie wyboru. Gatto wzruszył ramionami.

– Muszę się nad tym zastanowić.

Clemenza chrząknął.

– To zastanawiaj się po drodze, chcę jeszcze dzisiaj dojechać do Nowego Jorku.

Paulie był wytrawnym kierowcą, a ruch pojazdów do miasta o tej popołudniowej godzinie był niewielki, tak że wczesny zimowy zmierzch ledwie zaczynał zapadać, gdy dojechali. W samochodzie nie było żadnych zdawkowych rozmów. Clemenza polecił Pauliemu jechać do dzielnicy Washington Heights. Obejrzał parę kamienic, kazał mu zaparkować w pobliżu Arthur Avenue i czekać. Zostawił też w samochodzie Rocca Lampone. Poszedł do restauracji „Vera Mario” i zjadł lekką kolację złożoną z cielęciny z sałatą, na powitanie skinąwszy głową paru znajomym. Po upływie godziny przeszedł kilka przecznic, które dzieliły go od miejsca, gdzie był zaparkowany wóz, i wsiadł. Gatto i Lampone nadal czekali.

– Gówno – powiedział Clemenza. – Wzywają nas z powrotem na Long Beach. Mają dla nas jakąś inną robotę. Sonny mówi, że to możemy załatwić później. Rocco, ty mieszkasz w mieście, może cię podrzucić?

Rocco odpowiedział spokojnie:

– Zostawiłem u was wóz, a żona będzie go potrzebowała z samego rana.

– Słusznie – odrzekł Clemenza. – To jednak musisz wrócić z nami.

I znowu nic nie mówiono w drodze powrotnej na Long Beach. Na odcinku szosy wiodącej do miasta Clemenza stwierdził nagle:

– Paulie, zatrzymaj się, muszę się odlać.

Współpracując z nim od tak dawna, Gatto wiedział, że tłusty caporegime ma słaby pęcherz. Często zwracał się z taką prośbą. Gatto zjechał z szosy na miękką ziemną drogę, prowadzącą do bagna. Clemenza wygramolił się z samochodu i odszedł kilka kroków w krzaki. Załatwił się rzeczywiście. A potem, otwierając drzwi, by wsiąść z powrotem do wozu, zerknął szybko w obydwie strony szosy. Nie widział żadnych świateł, na szosie było kompletnie ciemno.

– Wal – rozkazał Clemenza.

W sekundę później wnętrze samochodu zahuczało od strzału. Paulie Gatto jakby podskoczył w przód, jego ciało zwaliło się na kierownicę, a potem osunęło na siedzenie. Clemenza cofnął się pospiesznie, żeby uniknąć opryskania krwią i odłamkami czaszki.

Rocco Lampone wygramolił się z tylnego siedzenia. Miał jeszcze w ręku rewolwer i teraz cisnął go w bagno. Obaj z Clemenzą ruszyli szybko do zaparkowanego w pobliżu drugiego samochodu i wsiedli. Lampone sięgnął pod siedzenie i odnalazł kluczyk, który dla nich pozostawiono. Uruchomił wóz i odwiózł Clemenzę do domu. A potem, zamiast wracać tą samą drogą, udał się szosą Jones Beach prosto przez miasteczko Merrick do Meadowbrook Parkway i dotarł do Northern State Parkway. Następnie dojechał do autostrady Long Island, a potem do mostu Whitestone i przez Bronx do swego domu na Manhattanie.

Rozdział 7

W przeddzień zamachu na dona Corleone jego najsilniejszy, najwierniejszy i budzący największy postrach podwładny gotował się do spotkania z wrogiem. Luca Brasi nawiązał kontakt z siłami Sollozza kilka miesięcy temu. Uczynił to na rozkaz samego dona Corleone. Dokonał tego odwiedzając nocne lokale kontrolowane przez Rodzinę Tattagliów i zawierając znajomość z jedną z ich najlepszych call girls. Leżąc z tą dziewczyną w łóżku utyskiwał, że jest tłamszony w Rodzinie Corleone, że nie docenia się jego wartości. Po tygodniu romansowania z ową dziewczyną do Luki zwrócił się Bruno Tattaglia, kierownik lokalu. Bruno był najmłodszym synem, rzekomo niezwiązanym z rodzinnym biznesem, którym była prostytucja. Jednakże jego słynny nocny lokal ze swym tanecznym zespołem długonogich piękności był wyższą uczelnią dla wielu miejskich kurewek.

Pierwsza rozmowa była całkowicie otwarta; Tattaglia zaproponował mu pracę w charakterze silnorękiego w rodzinnym interesie. Flirt ten trwał prawie miesiąc. Luca grał rolę człowieka zadurzonego w pięknej dziewczynie, Bruno Tattaglia rolę biznesmena próbującego zwerbować zdolnego pracownika swego rywala. Na jednym takim spotkaniu Luca udał, że już się do tego skłania, po czym powiedział:

– Ale jedno musi być postawione jasno. Nigdy nie pójdę przeciwko Ojcu Chrzestnemu. Don Corleone jest człowiekiem, którego szanuję. Rozumiem, że w interesach Rodziny musi stawiać swoich synów przede mną.

Bruno Tattaglia należał do nowego pokolenia i żywił ledwie ukrywaną pogardę dla takich Starych Kołtunów, jak Luca Brasi, don Corleone, a nawet własny ojciec. Był trochę zanadto ugrzeczniony. Teraz rzekł:

– Mój ojciec nie wymagałby, żeby pan robił cokolwiek przeciwko Corleone’om. Zresztą dlaczego? Teraz wszyscy dobrze żyją ze wszystkimi, już nie jest tak jak za dawnych czasów. Po prostu, jeżeli pan szuka innej posady, mogę przekazać tę wiadomość mojemu ojcu. W naszych interesach zawsze potrzeba kogoś takiego jak pan. To są twarde sprawy i wymagają twardych ludzi, żeby wszystko szło gładko. Niech mi pan da znać, jeżeli pan się kiedyś namyśli.

Luca wzruszył ramionami.

– Tam gdzie pracuję, nie jest tak źle. – I na tym poprzestali.

Ogólny plan polegał na tym, żeby doprowadzić Tattagliów do przekonania, iż Luca wie o zyskownych operacjach z narkotykami i chce w nich uczestniczyć na własną rękę. W ten sposób mógł się wywiedzieć czegoś o planach Sollozza, jeżeli Turek miał jakiekolwiek, i o tym, czy ma zamiar wejść donowi Corleone w drogę. Po odczekaniu dwóch miesięcy, podczas których nic więcej się nie zdarzyło, Luca zameldował donowi, że Sollozzo najwidoczniej przyjmuje bez urazy swoją porażkę. Don kazał próbować dalej, ale tylko mimochodem, bez wywierania nacisku.

Назад Дальше