SCENA SZÓSTA
Też same, Zbyszko.
TADRACHOWA
Rączki całuję wielmożnemu młodemu panu gospodarzowi, rączki całuję…
ZBYSZKO
Czekajcie no… To wyście mi kiedyś nosili ubranie do krawca?
TADRACHOWA
Ja, wielmożny panie, po ostatnim praniu.
ZBYSZKO
Wy jesteście krewna Hanki?
TADRACHOWA
Matka chrzestna.
ZBYSZKO
A to się doskonale składa! Muszę was zawiadomić, że ja się z Hanką żenię.
TADRACHOWA
Wielmożny pan ze mnie głupią robi.
ZBYSZKO
Żenię się! (patrzy na Dulską) żenię się, i to bardzo prędko. Chodziłem się dowiedzieć, jakie formalności. Gdzie Hanka chrzczona? Trzeba prędko jej metrykę. Rozumiecie? Zresztą przyjdźcie jutro, to się wszystko ułoży.
Wychodzi do siebie.
TADRACHOWA
W imię Ojca i Syna… Chyba wielmożny młody gospodarz jest pomylony albo bardzo na honorze delikatny.
JULIASIEWICZOWA
Jak wy to rozumiecie?
TADRACHOWA
Ano… proszę wielmożnych pań, ta ja ślepa nie jestem. Ja przecie wiedziałam, co i jak jest. Dość było popatrzeć, jak to Hanka przymizerniała. A beczy po kątach, a do mnie wpadała… Ja jej zawsze mówiłam: "Nie becz, pan jest godny, z rodziców świętych, pan cię zabezpieczy." Ale żeby się aż żenił…
DULSKA
A cóż wy myślicie, że ja pozwolę na to małżeństwo?
TADRACHOWA
A, broń mnie Boże! Bez błogosławieństwa mamusi my ta do ołtarza nie pójdziemy. Ale chyba wielmożna pani gospodyni nie będzie dęba stawać, żeby się uczciwa rzecz nie stała… Skoro młody pan tak chce, to już od Boga natchniony, aby sierocie krzywdy nie robić. Całe jej wiano była ta uczciwość, a dziś nikt jej nie weźmie, bo bogactwem swego pohańbienia nie przykryje, a jeno jeszcze pieniądzami ludziom oczy mydlić można…
JULIASIEWICZOWA
Tak, macie rację… pieniędzmi… Może jeszcze kieliszeczek? Anielciu!
DULSKA
Nie mam więcej.
JULIASIEWICZOWA
odprowadza Dulską
Ciociu, może ofiarować pewną sumę…
DULSKA
Jezus, Maria! Tylko się za kieszeń trzymaj!
JULIASIEWICZOWA
Trudno!
DULSKA
Pomów ty jeszcze ze Zbyszkiem, moja droga, może on ciebie usłucha. Bój się Boga, płacić… Jak on powie, że nie chce, to wszystko się ułoży. Pomów z nim!
JULIASIEWICZOWA
Dobrze. Ale wie ciocia, że to będzie twardo. (do Tadrachowej) Więc powiadacie, że pieniądze…
TADRACHOWA
To grunt, wielmożna pani. Taki już teraz świat. Jeden Judasz drugiego za pieniądze sprzeda. Oj, czasy, czasy nastały! Ani paszy dla bydła, ani uczciwości ludzkiej.
JULIASIEWICZOWĄ
Macie rację. My tu jeszcze z panią gospodynią chcemy się naradzić.
TADRACHOWA
Co do Hanki? Jakaż tu rada? Młodzi chcą jedno drugie. Wielmożna pani nie będzie twarda. Przecie dzieje się to i po hrabskich domach, że się z niższymi żenią, a Hanka znów jest i ślubna, i znowu nie takie tam co, bo też z familii zasiedziałej, choć stanu murarskiego.
DULSKA
Idźcie no tylko do jadalni i czekajcie, aż was zawołamy.
TADRACHOWA
Całuję rączki pani gospodyni. Idę już, Panu Jezusowi oddaję. Całuję rączki. A niech mamusia nie będzie twarda…
Wychodzi.
SCENA SIÓDMA
Dulska, Juliasiewiczowa, Mela.
DULSKA
Słyszałaś? "Mamusia!" Jak to sobie prędko taka pani pozwala… Dusi mnie formalnie. No, no!…
JULIASIEWICZOWA
Będę mówić ze Zbyszkiem. Niechże ciocia idzie do swego pokoju, proszę cioci.
DULSKA
Zlituj się! Rób wszystko, co można… powiedz, że ja i Felicjan tego nie przeżyjemy, że się go wydziedziczy, że złamanego centa nie dostanie nigdy, że…
JULIASIEWICZOWA
Dobrze, dobrze, już wiem. Tylko niech ciocia mnie zostawi samą.
DULSKA
Idę, idę… Mojaś ty, zrób wszystko… ja już z sił opadam!
Wychodzi.
MELA
we drzwiach
Pst, pst!… Ciociu!
JULIASIEWICZOWA
A czego chcesz?
MELA
Cóż mama? Pozwala?
JULIASIEWICZOWA
Proszę Meli iść do siebie i nie pokazywać się tutaj.
MELA
Ach, Boże! Boże! Co to będzie?
Znika
SCENA ÓSMA
Juliasiewiczowa, Zbyszko.
JULIASIEWICZOWA
chwilę się waha, potem podchodzi do drzwi Zbyszka
Zbyszko! Proszę cię tu na chwilę.
ZBYSZKO
O co chodzi?
JULIASIEWICZOWA
No, wejdźże tu! Trudno, ażebym ja do ciebie wchodziła. Jestem na to i za stara, i… za młoda.
ZBYSZKO
we drzwiach
Właściwie czego chcesz?
JULIASIEWICZOWA
Przede wszystkim nie patrz na mnie jak na wroga, bo ja twoim wrogiem nie jestem, mimo twego obchodzenia się ze mną. Mnie się zdaje, że ty nawet będziesz rad pomówić z kimś, kto ma zdrowy rozsądek i z boku patrzy na twoje postępowanie. Chodź no tu… Nie ciskaj się! Przecież o wszystkim można podyskutować.
ZBYSZKO
wchodząc do pokoju
Jeżeli o Hance, to nie ma żadnej dyskusji. Tak będzie i basta!
JULIASIEWICZOWA
Naturalnie! i nie wyobrażaj sobie, że ja jestem przeciwna twemu projektowi. Owszem. Skoro chcesz "naprawiać", tylko namawiać cię na to należy. Ciocia chciała, żebym twoją narzeczoną wzięła do siebie, ale…
ZBYSZKO
No?
JULIASIEWICZOWA
Odmówiłam.
ZBYSZKO
Czemu?
JULIASIEWICZOWA
Mam męża i… c'est le premier pas qui coúte – a tam, gdzie nie ma zmysłu moralnego, jak u takiej dziewczyny, to nigdy nie wiadomo, co i jak…
ZBYSZKO
Czy to mi miałaś do powiedzenia?
JULIASIEWICZOWA
Ach, czekaj! Coś z Hanką trzeba zrobić. Na nową służbę nie pójdzie. Na "stancję" ją oddasz… Boże drogi! Takie milieu to ostatnia zgnilizna i rozpusta, a przy takich instynktach do dnia ślubu… Może na pensję, ale wątpię, czy wezmą, a potem…
ZBYSZKO
To są wszystko drwiny.
JULIASIEWICZOWA
Wątpię, czy mamcia ją będzie mogła długo trzymać w składziku… Cóż więc zrobisz?
Zbyszko chodzi po pokoju i milczy. Juliasiewiczowa patrzy za nim.
Naturalnie już o jakichkolwiek relacjach ze światem mowy być nie może.
ZBYSZKO
Gwiżdżę na świat!
JULIASIEWICZOWA
Masz rację. I ja także. Ale… żyjemy w ciągłym kontakcie.
ZBYSZKO
Pluję na kontakt!
JULIASIEWICZOWA
Naturalnie. Tylko… musicie sobie sami wystarczyć. Nie znam jej, musi mieć dużą inteligencję wrodzoną.
Zbyszko milczy.
Ty to rozwiniesz, więc z moralnej strony nie ma obawy. Tylko materialna.
ZBYSZKO
Mam ją w pięcie.
JULIASIEWICZOWA
Tak się mówi. Ale ty masz pensji 60 złotych reńskich. I prócz tego masę długów. Kondykt w powietrzu. Z tego we troje – to nędza. Hanka nie zarobi nic, chyba że będzie u siebie samej sługą, no, ale i to… A ty przyzwyczajony do puszczania pieniędzy swoich i nie swoich…
ZBYSZKO
siada na fotelu
Tak będzie, jak powiedziałem!
JULIASIEWICZOWA
Tak, ale głównie o te pieniądze… Bo niby z czego żyć? Wieczorami możesz pisać. Mój mąż ci da jakie kawałki do odrabiania w domu, ale i to…
ZBYSZKO
Daj ty mi spokój!
JULIASIEWICZOWA
Bądźmy logiczni. Mieszkanie, już jeden pokój z kuchenką: 25-30… Na życie – gulden, co jest nędzą. Ale skoro się kochacie… To już cała pensja. A gdzież reszta?
ZBYSZKO
Będę robił długi.
JULIASIEWICZOWA
Mamcia ogłosi – nikt centa nie da. A rodzice jeszcze żyć mogą i trzydzieści lat. Będziesz nędzarzem długo, bardzo długo, no, ale…
ZBYSZKO
Daj ty mi spokój!
JULIASIEWICZOWA
Boże drogi! gdyby to można tak życiu powiedzieć: "daj mi spokój," ale ono włazi na kark jak hydra – i zdławi. (podchodzi do niego i siada na poręczy fotela) Zbyszko, popatrz
mi w oczy. Ty żałujesz tego, coś zrobił.
ZBYSZKO
Puść mnie!
JULIASIEWICZOWA
Nie puszczę! Tu się rozchodzi o coś więcej jak o głupie "na złość matce".
ZBYSZKO
To nie na złość… Ja chciałem raz zetrzeć w proch to podłe, to czarne, co tu jest duszą złych czynów w tych ścianach. Chciałem raz wziąć się za bary z tym czymś nieuchwytnym i…
JULIASIEWICZOWA
I wziąłeś się za bary, szamotałeś, pokazałeś kły, a teraz musisz ulec.
ZBYSZKO
Nie muszę, nie ulegnę!
JULIASIEWICZOWA
Masz siły do takiej ciągłej walki?
Zbyszko milczy
Aha! aha! Nawet nie odpowiadasz. Ty jesteś zupełnie już wyczerpany. Ciebie ta jedna noc zmogła, a cóż dopiero całe takie życie…
ZBYSZKO
Ach, ty! Ach, ty!…
JULIASIEWICZOWA
Cóż ja? Ciocia powiedziała, że ja mam złodziejski spryt. Tak! Bo zgodziłam się z życiem i kradnę to, co jest najmilszego. To jest szczyt mądrości. Walczyć? Donkiszot! Śmieszne! Zresztą, sam powiedziałeś: wyciągniemy kopyta.
ZBYSZKO
Ty umiesz budzić we mnie kołtuna.
JULIASIEWICZOWA
Ależ on na chwilę w tobie nie zasnął! Ty się z nim nie borykaj. To na nic. Wiesz sam. Zresztą, co ty od cioci chcesz? Ona cię kocha, dała ci życie…
ZBYSZKO
Cha! Cha!… Ja się na świat nie prosił.
JULIASIEWICZOWA
To komunał. Wychowała cię, według niej, najlepiej.
ZBYSZKO
Najlepiej! To zgroza słuchać, co ty mówisz.
JULIASIEWICZOWA
Według niej. Wszystko to zrobiła przez miłość dla ciebie. I teraz ona płacze, Zbyszku, ona płacze…
ZBYSZKO
E!
JULIASIEWICZOWA
Nie "e"… to jest matka…
Zbyszko siada na fotelu, zgnębiony. Juliasiewiczowa podchodzi.
No… i co będzie, Zbyszko?
Zbyszko milczy.
No, no…
ZBYSZKO
Jest jeszcze czas.
JULIASIEWICZOWA
Nie, nie, takie rzeczy przecina się od razu. Raz, dwa! Zobaczysz, odetchniesz, jak z tym skończysz.
ZBYSZKO
cicho
Ale jak?
JULIASIEWICZOWA
Już my na to poradzimy.
ZBYSZKO
Będzie skandal.
JULIASIEWICZOWA
A widzisz! a mówiłeś, że ci o świat nie chodzi!
Chwila milczenia.
Zbyszko milczy.
I przeprosisz matkę?
ZBYSZKO
Za co?
JULIASIEWICZOWA
Zrób to, obraziłeś ją bardzo. Ona chora, ona biedna. (biegnie do drzwi) Ciociu!
ZBYSZKO
Ale… krzywda się jej nie stanie?
JULIASIEWICZOWA
Proszę cię, już ja w tym będę. Ciociu!
SCENA DZIEWIĄTA
Zbyszko, Dulska, Juliasiewiczowa.
JULIASIEWICZOWA
Ciociu! Zbyszko cofa, co powiedział. Powrócił do rozumu… i przeprasza ciocię.
Dulska płacze.
ZBYSZKO
podchodzi ku niej, całuje ją w rękę i mówi cicho
Przepraszam mamę za to… A psiakrew… psiakrew!
DULSKA
do Juliasiewiczowej
No widzisz… znów klnie.
JULIASIEWICZOWA
Ach, to głupstwo! To nie ma znaczenia.
ZBYSZKO
z wybuchem
Ma, ma znaczenie! Ma!
JULIASIEWICZOWA
Cofasz się?
ZBYSZKO
Tak… tak… będę tym, kim byłem! A! Możecie być dumni! (z wybuchem nerwowym) Ach, jak ja się będę teraz łotrował! Jak ja się będę łotrował!…
JULIASIEWICZOWA
Dopóki się nie ożenisz, dobrze nie ożenisz… z panną fajną, z dobrego domu.
ZBYSZKO
Dopóki się dobrze nie ożenię z posagiem, z kamienicą, z diabłem, z czortem…
Wybiega do swego pokoju.
DULSKA
Boże! Boże!
JULIASIEWICZOWA
Niech ciocia pozwoli mu wyburzyć się. Główna rzecz zrobiona. Teraz trzeba się wziąć do niej. Ciocia mi daje carte blanche?
DULSKA
Nie rozumiem.
JULIASIEWICZOWA
dochodzi do drzwi
Tadrachowa!