Moralność Pani Dulskiej - Zapolska Gabriela 8 стр.


HANKA

Ja pójdę w piecach palić…

MELA

Nie, nie! Daj spokój. Lepiej, żebyś już się do niczego nie mieszała. Bo jak zaczniesz znów być służącą, to będzie jeszcze gorzej. Siedź tu spokojnie i czekaj, co będzie.

HANKA

A bielizna nie zmaglowana…

MELA

Nie turbuj się. Teraz się przyjmie pokojową i ona już za ciebie to wszystko zrobi. Ty teraz jesteś narzeczona Zbyszka, to przecież nie możesz chodzić do magla ani w piecach palić. Pij kawę… moja złota…

HANKA

Dziękuję panience, nie mogę. Mnie tak od tego wczorajszego, że aż no… ha… (obciera nos) O Jezu!

MELA

przykuca przed nią

Moja Andziu, ja wiem, że to przykre przejście, ale to trudno. Zobaczysz, że jeszcze będziesz bardzo szczęśliwa ze Zbyszkiem. Ubierzesz się inaczej, natrę ci ręce gliceryną, nauczę cię ładnie pisać, nie będziesz nic robić.

HANKA

E! Gnić bez roboty…

MELA

Ha, będziesz mieć inne zajęcie. Potem ja będę zawsze z tobą i przy tobie. Ja za mąż nie pójdę, bo ja nie mam zdrowia, a mamcia mówi, że do zamążpójścia to trzeba mieć końskie zdrowie. I właśnie chciałam ci powiedzieć, że… co do tego jakiegoś dziecka, coś ty mówiła, a co ja nie rozumiem, to jeżeli ty już byłaś zamężna i boisz się, że niby podobno mężczyźni niechętnie się żenią z wdowami, co mają dzieci… to nie bój się. Ja się tym dzieckiem zajmę, wychowam. A co by mi mamcia dała na wyprawę czy na posag, to dla dziecka oddam. Ja sobie tak umyśliłam dziś w nocy. Ja chciałam iść do klasztoru, bo tam cicho i tak miło musi być za murami, jak dzwonek rano dzwoni w maju. Ale przecież i na świecie można mieć ciszę. I wolę się dla ciebie poświęcić. No… jedz bułkę… jedz… A ty za to musisz być dla mnie bardzo dobra i mówić do mnie: "Moja złota, dobra, kochana Melu…", no… powtórz…

HANKA

Co też panienka… co też panienka…

MELA

Mów mi Melu, a ja tobie Andziu.

HANKA

Kiedy ja Hanka.

MELA

Nie, jak Zbyszkowa żona, to Andzia.

HESIA

wpada w jednej pończoszce, skacze na jednej nodze

Pycha… dziewiąta blisko, w domu cisza… pensja się wściekła na dziś… pycha!

MELA

Cicho! Mamcia chora.

HESIA

Dziś cały dom chory. Nikt nie idzie do roboty, tylko tatko, naturalnie. (do Hanki) Cóż ty? Belle soeur! a!… hi… hi… Serwus, czupiradło!

MELA

Hesiu, jakże tak można.

HESIA

Cóż ty to na serio bierzesz? Przecież to cała komedia. Gzy, nic więcej. Hu!… zimno tu. W piecu nie palą. Co to są zaburzenia familijne! (nagle siada przy Hance) Powiedz, czy ty pierwsza zaczepiałaś Zbyszka, czy on ciebie?

HANKA

Że też się panienka Boga nie boi…

HESIA

O! już się nauczyłaś Boga wzywać nadaremno. Jeszcze do naszej familii nie należysz. Hi! hi! Czy ty sobie wyobrażasz, ciućmo jedna, że się Zbyszko z tobą naprawdę ożeni?

Hanka płacze.

MELA

Hesia, nie rób jej przykrości.

HESIA

Ale nie, nie. Przyobiecuję być nawet drużką i powieść do ołtarza uroczą oblubienicę. Patrz, Mela, jak mi nogi urosły od wczoraj.

MELA

Zaziębisz się.

SCENA DRUGA

Też same, Dulska.

DULSKA

blada, w szlafroku, głowa związana

Co się tu dzieje? Wy tutaj? Nie na pensji?

HESIA

Nie ma nas kto odprowadzić.

HANKA

Ja pójdę.

DULSKA

Ty? odprowadzać panienki? no! no!… Idźcie się ubierać.

HESIA

Ale z pensji nici, mamciu.

DULSKA

Naturalnie. Wszystko tak i to przez… (Mela całuje matkę w rękę) Czego chcesz?

MELA

Mamciu złota, daruj im! nie gniewaj się! Już ona ci całe życie…

DULSKA

Proszę się do tego nie mieszać.

Mela odchodzi do swego pokoju ze spuszczoną głową. (do Hanki)

Ty idź do pokoiku, gdzie się składa brudną bieliznę. Tam siedź, nie ruszaj się, aż cię zawołam. Z kucharką ani słowa, ani z nikim. Rozumiesz? Twoja matka chrzestna, ta Tadrachowa, co prała dwa razy, zawsze mieszka na Św. Józefa?

HANKA

Tak, proszę wielmożnej pani.

DULSKA

Dobrze, a teraz idź!

Hanka odchodzi do sypialni małżeńskiej.

(do Hesi)

Posłałaś list do ciotki?

HESIA

Posłałam. I powiedziałam, żeby stróż prosił, że mamcia prosi, żeby ciocia zaraz przyszła. (Dulska siada, zgnębiona.) Proszę mamci, może prochy pościerać? (Dulska robi gest, że jej wszystko jedno. Chwila milczenia.) Proszę mamci, czy Zbyszko naprawdę się z tym czymś ożeni?

DULSKA

Daj ty mi spokój.

HESIA

Ja też myślałam, że to niemożliwe. Choćby ze względu na nas. Czy kto porządny później starałby się o mnie albo o Melę?

DULSKA

Daj ty mi spokój!

HESIA

Zresztą Mela to mniejsza, bo ona i tak idzie na starą pannę, ale ja…

DULSKA

A ja ci mówię, daj ty mi spokój, bo się na tobie skrupi.

HESIA

Tylko proszę mamy… ja nie rozumiem, jak mamcia tego nie widziała. Ja to już od dawna wypenetrowałam! Ja…

SCENA TRZECIA

Dulska, Hesia, Zbyszko

ZBYSZKO

ubrany jak do wyjścia, kręci się chwilę po pokoju

Gdzie Hanka?

Milczenie.

Pytam się: gdzie Hanka?

HESIA

Oblubienica z Lammermooru rondle myje.

ZBYSZKO

Proszę więcej jej nie używać do kuchennych posług. Gdzie Hanka dziś spała? (milczenie) Pytam się, gdzie Hanka dziś spała?

HESIA

Na stołeczku pod piecem, ręce w małdrzyk, a buzia w ciup.

ZBYSZKO

Trzeba inaczej się nią zająć. (milczenie) Bo… jeżeli… no… zresztą, ja wychodzę, za chwilę wrócę. Muszę jakiś porządek zrobić.

HESIA

śmieje się

Postaw łoże pod baldachimem w salonie…

ZBYSZKO

Milcz!

HESIA

Nie chce mi się! Nie chce mi się… Cake-walk! Cake-walk! (robi kilka pas) Hanuś, słodka narzeczona… dziewczę z buzią jak malina…

ZBYSZKO

Idź, ty…

Wychodzi szybko.

HESIA

Strach! jeszcze czegoś podobnego, jak długo żyję, nie widziałam. (nadsłuchuje) Stróż jest w kuchni. Dowiem się. Tylko, wie mamcia, ja wątpię, czy ciocia przyjdzie, bo strasznie była wczoraj naindyczona.

DULSKA

Idź no, idź…

Wychodzi Hesia, Dulska zawiązuje mocniej głowę, słyszy trzepanie dywanów, nadsłuchuje, porywa się, biegnie do okna, otwiera i krzyczy całkiem innym głosem:

Nie wolno!… Na dziedzińcu się trzepie… nie wolno!…(wraca)

HESIA

Ciocia powiedziała, że przyjdzie zaraz.

DULSKA

Teraz idź, ubierz się.

HESIA

A potem, żeby trochę na spacer, co?

DULSKA

Co ci w głowie? tu taki szkandał za pasem, a ona na spacer!

HESIA

No dobrze… dobrze… już idę!

Wybiega do siebie.

SCENA CZWARTA

Dulska, Juliasiewiczowa.

JULIASIEWICZOWA

w płaszczu na matince; z godnością

Ciocia mnie wezwała?

DULSKA

Tak.

JULIASIEWICZOWA

Właściwie nie powinnam przyjść po tak dotkliwej obrazie, ale w nieszczęściu powinno darować się winy. Cóż zatem ciocia sobie życzy?

DULSKA

z nagłym wybuchem

Zlituj się! Ratuj!… Wybaw mnie z tego położenia. Przecież taki ożenek dla Zbyszka to ostatnia zguba. Jak ja ludziom w oczy spojrzę!

JULIASIEWICZOWA

Moja ciociu… sama ciocia piwa nawarzyła. Ja radziłam: odprawić Hankę.

DULSKA

Ale kiedy ci wytłumaczyłam, dlaczego ją trzymam, sama się zgodziłaś, że tak lepiej. Ja to przecież zrobiłam dla jego dobra. Patrzeć już nie mogłam, jak mi się wisusował. To się nieraz robi. Ja nie pierwsza i nie ostatnia.

JULIASIEWICZOWA

Tak, zapewne…

DULSKA

Radź! Ratuj! Ty masz doskonały złodziejski spryt, ty coś wymyślisz. Przede wszystkim – weź tę, tę Hankę do siebie. Wyrzucić jej nie mogę, bo obniesie nas po mieście. U ciebie będziesz ją pilnować, żeby z nikim nie pyskowała.

JULIASIEWICZOWA

A już co to, to nie… Dzięki za taki mebel! Nigdy nie wiadomo z takimi, co w trawie piszczy. Ale trzeba rzeczywiście coś zrobić, bo i dla nas samych to bardzo nieprzyjemne. Mój mąż aż jeść kolacji nie mógł, jak się o tym dowiedział. Czy ona ma jaką rodzinę?

DULSKA

Ma tu tylko matkę chrzestną – praczkę.

JULIASIEWICZOWA

Trzeba ją tu sprowadzić.

DULSKA

Posłałam po nią kucharkę.

JULIASIEWICZOWA

Może się wyda coś o tej Hance… Może ona już dobrze tam na wsi się bawiła. Jeżeli się Zbyszko dowie… Choć, według mego przekonania, Zbyszko jedynie tylko na złość cioci to wszystko zrobił.

DULSKA

z wybuchem

Na złość mnie, matce?! I miej tu dzieci! Takem go chowała! Woziłam się z nim do Rabki… Jak była ta matura, to niby… no… pokierowałam go do prokuratorii skarbu… a tu… a tu…

Płacze.

JULIASIEWICZOWA

Proszę cioci się uspokoić. To nic nie pomoże. Tu trzeba radzić energicznie. Co ona mówi?

DULSKA

A cóż ona może mówić? Nic.

JULIASIEWICZOWA

To jeszcze całe szczęście, że ona, zdaje się, głupia, bo jakby tak wzięła na kieł… Niech jej ciocia da wódki i chleba z masłem.

DULSKA

Co?

JULIASIEWICZOWA

Już ja wiem, co mówię! Miodem się muchy bierze, nie octem.

SCENA PIĄTA

Dulska, Juliasiewiczowa, Tadrachowa.

TADRACHOWA

Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

DULSKA

A, to wy! (do Juliasiewiczowej) Ta praczka.

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani gospodyni. A cóż to, będzie znów duże pranie?

JULIASIEWICZOWA

Niech mnie ciocia pozwoli! (do Tadrachowej) Nie, moja dobra kobieto. My tu was zawezwali całkiem o co innego.

TADRACHOWA

Rączki całuję…

JULIASIEWICZOWA

Tu chodzi o Hankę.

TADRACHOWA

A…

JULIASIEWICZOWA

Widzicie, tak się stało. Hance trafia się doskonały mąż.

DULSKA

Cóż ty…

JULIASIEWICZOWA

Zaraz, ciociu… doskonały mąż. Otóż, ponieważ to jest poczciwy rzemieślnik, wychowanek cioci, więc my chcemy naprzód wiedzieć, jaka też to uczciwość Hanczyna. Bo w takiej małej mieścinie to rozmaicie, jak to pani Tadrachowa wie…

TADRACHOWA

No, no… tak, wielmożna pani… niby… to swoja rzecz.

JULIASIEWICZOWA

Właśnie… więc co do Hanki. Jak się ona tam sprawiała w domu. Tylko niech Tadrachowa powie pod przysięgą, jak na spowiedzi, bo to ważna sprawa.

TADRACHOWA

Niby… co do Hanki? A, wielmożna pani, to dziewczyna była jak szklanka. Nawet rysy nie było.

JULIASIEWICZOWA

Moglibyście na to przysiąc?

TADRACHOWA

Przed Przenajświętszym Sakramentem. Za nią – jak za siebie!

JULIASIEWICZOWA

No, a ten finanzwach?

TADRACHOWA

To insza inszość. On się z nią zaręczył. Ale co do tamtego, to o!… tylko że nie było pieniędzy, niby na gospodarstwo, więc bez to się to ślimaczy. Ale to całkiem uczciwie i honorowo, to sam ksiądz proboszcz może poświadczyć.

JULIASIEWICZOWA

No, a tu, w mieście?

TADRACHOWA

A to już… chyba wielmożna pani gospodyni wie, bo przecie dziewczyna niby tu… jakby pod opieką.

Chwila milczenia.

JULIASIEWICZOWA

Może się pani Tadrachowa wódki napije?

TADRACHOWA

Rączki całuję wielmożnej pani, ja przysięgłam od wódki.

Śmieje się.

JULIASIEWICZOWA

śmiejąc się

Ale od likierku?

TADRACHOWA

No, chyba…

JULIASIEWICZOWA

Do Dulskiej

Daj, Anielko, coś słodkiego.

Dulska wychodzi.

Pani Tadrachowa myśli, że Hanka może z czystym sumieniem iść za niego, co się jej trafia?

TADRACHOWA

Proszę wielmożnej pani, jak się jemu podoba, to chyba nie będzie taki skrupulant. To u państwa takie wymysły. A potem… czy ja wiem?

Dulska wraca z kieliszkiem likieru i stawia przed Tadrachową.

JULIASIEWICZOWA

Pijcie!

TADRACHOWA

Rączki całuję, rączki całuję! (pije) Hi, hi, hi!…

JULIASIEWICZOWA

Dobre?

TADRACHOWA

Aż mgli, takie dobre.

JULIASIEWICZOWA

Więc…

Назад Дальше