Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte. Gustaw wchodzi i, skłoniwszy się, stawia krzesło na środku siada obrócony do parteru trochę na przodzie sceny Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.
GUSTAW
Przecie deszcz ustał pogodniej na niebie.
KLARA
Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
Do Anieli
Że grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
A teraz kolej, Anielo, na ciebie.
PANI DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Klaro, czy znowu?
do Gustawa
Albin mówił właśnie,
Że z nowej chmury nowa grozi słota.
ALBIN
Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.
KLARA
zniecierpliwiona
Ach nie, wcale nie, smuci się, i bardzo.
GUSTAW
zawsze z roztargnieniem, byle co mówić
Panie pracują.
KLARA
Mężczyźni tem gardzą
Lubo w tej pracy najprędsza obrona
Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.
PANI DOBRÓJSKA
do Klary z nieukontentowaniem
Czy ty się nudzisz?
KLARA
Mnie się ciocia pyta?
GUSTAW
jak wprzódy
Słabym się czuje, kto szuka obrony.
KLARA
O sobież tylko myśleć nam wypada?
GUSTAW
pozierając 16 na Albina
Tak, i o bliskich to pięknie i hojnie.
KLARA
ze wzrastającym zapałem
Bliski, niebliski może być znudzony.
ANIELA
do Klary na stronie
Klaro, daj pokój.
GUSTAW
zawsze obojętnie
Ogólna więc rada
KLARA
Rady dość nigdy....
GUSTAW
sens kończąc
Dla popsutych dzieci.
KLARA
Wiem zatem, gdzie się zwracać.
GUSTAW
obojętnie
Do zwierciadła.
PANI DOBRÓJSKA
Klara nie może rozmawiać spokojnie.
Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.
GUSTAW
wyciągając się na krześle
O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.
KLARA
urażona, ironicznie
Czy tak? Doprawdy? Nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi./ Do Albina
Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.
ALBIN
z westchnieniem
I tego wzbraniasz?
KLARA
Ach, bo miary nié ma.
do Anieli
Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.
PANI DOBRÓJSKA
po krótkiem milczeniu
Pan Gustaw mógłby i słusznie się dziwić,
Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.
GUSTAW
mówi coraz wolniej
I owszem, owszem wcale się nie dziwię
Wieś jest przyjemna,/ Ziewa skrycie.
przyjemna prawdziwie.
KLARA
do Anieli na stronie:
Widzisz?
ANIELA
Co?
KLARA
Ziewa.
ANIELA
Grzeczny!
KLARA
(sens kończąc)
Ciocia powie./ głośno
Otóż to grzeczność
na wejrzenie Dobrójskiej
Chwalić wbrew gustowi.
GUSTAW
coraz wolniej
Nie, wieś ma swoje wdzięki mówię szczerze.
Ziewa skrycie.
Na wiosnę kwiatki listki trawki świeże,
A w lecie, w lecie! są te piękne żniwa;
No i w jesieni/ ziewając/
także tam coś bywa;
W zimie wieczory tak w zimie wieczory;
Są, są zabawy o, są każdej pory.
Ziewa i wkrótce zaczyna drzemać.
PANI DOBRÓJSKA
W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
Jeśli w ciągłym odmęcie śród17 gwaru, hałasu,
Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
Wtedy jak wieś, tak miasto, koniec końców znudzi.
Dlatego nas zapewne nadzieja nie mami,
Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.
KLARA
po krótkiem milczeniu, cicho
Pst! Ciociu!/ pokazując śpiącego Gustawa
Już się bawi.
PANI DOBRÓJSKA
A! co tego
KLARA
Chodźmy stąd wszyscy.
ANIELA
Zostawmy samego.
ALBIN
Ja i w nocy tak nie śpię.
PANI DOBRÓJSKA
To za wiele.
KLARA
Chodźmy.
PANI DOBRÓJSKA
Ale nie
ANIELA
ciągnąc za rękę
Moja mamo, proszę.
KLARA
biorąc za drugą rękę
Ja także za nim suplikę zanoszę:
Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele,
Tak sobie posłał, niechże śpi do woli.
do Albina
No, chodźże waćpan prędzej! pst! powoli.
Wszyscy wychodzą Gustaw śpi wkrótce wbiega Radost przypatruje się z żalem Gustawowi zakłada ręce i siada na krześle, na którem siedziała pani Dobrójska.
SCENA X
Gustaw, Radost.
RADOST
żałośnie, zaledwie nie z płaczem, coraz głośniej
Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!
GUSTAW
otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobrójskiej:
Tak, mościa dobrodziejsko, ja się na wsi bawię.
RADOST
parskając śmiechem
I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.
GUSTAW
zadziwiony, po krótkiem milczeniu, wstając
Zasnąłem trochę.
RADOST
ironicznie
Gdzie tam.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
Spałem, spałem,
Nie ma co mówić.
RADOST
udając Gustawa
Jak się dziś poprawię,
Zadziwisz się, stryjaszku Otóż się i dziwię,
Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.
GUSTAW
z nieukontentowaniem
No, spałem, prawda; ale z drugiej strony,
Trudno kochanka uśpi huk moździerzy,
z udanem uczuciem
Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.
RADOST
O! o głos fletów! Niby kto uwierzy!
Dla Boga, chłopcze! Boska na mnie plago!
Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
Powiedz, czy serce zastygło w twem łonie,
Spać przy kochance18, jakby już przy żonie?
GUSTAW
niekontent z siebie, odtrącając krzesło
Hm! Diabeł nadał krzesło tak wygodne!
Tak mnie znienacka jakoś rozmarzyło.
RADOST
I chce się żenić! To zaloty modne!
Chcesz spać, no, to śpij, kiedy ci spać miło.
GUSTAW
Ale stryjaszku, to niechcący było.
RADOST
A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?
GUSTAW
No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła:
Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.
RADOST
zatrzymując go
Jak? co? gdzie?
GUSTAW
Wszystko chcę naprawić godnie.
RADOST
prosząc najpokorniej
Guciu, Guciuńciu, nie czyń mi zakały,
Bądź też rozsądny, tydzień, tydzień mały!
GUSTAW
Będę, stryjaszku, będę dwa tygodnie.
RADOST
Dla ciebie błagam.
GUSTAW
Stryjaszku kochany!
Wart twego gniewu, wart jestem nagany,
Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,
Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi./ Ściskają się.
RADOST
rozczulony
Guciu kochany!/ po krótkiem milczeniu/
Ale ja się boję,
Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.
GUSTAW
Nie, teraz jestem, będę zakochany,
Z samym Albinem na wyścigi idę.
RADOST
wstrzymując go
Ach, czekaj! Nową naprowadzisz biedę.
Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.
GUSTAW
Nie, westchnę tylko raz na pół godziny.
Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią
Ale jak patrzeć! Już wiem. Wzrok jedyny!
biorąc go pod rękę i ciszej
Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią
RADOST
zatykając mu usta
Cicho, bądź cicho!/ oglądając się/
Ty, widzę, szalony
GUSTAW
Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,
Że panna na mnie i okiem nie rzuci.
RADOST
Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;
Chciałżebyś takiej, co ściga oczyma,
Jakby wołała: «Kto kogo przetrzyma»,
Lub tej, co spojrzy i westchnie przed siebie
Jakby szeptała: «Poszłabym za ciebie»?
GUSTAW
Nie ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem
RADOST
z westchnieniem
Niby.
GUSTAW
Dobrą mieć żonę.
RADOST
A któż wątpi o tem?
GUSTAW
I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,
Radost w niemem zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.
Jużbyście mnie tu dotąd nie widzieli.
RADOST
ściskając go
Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie?
GUSTAW
Prawda? Rozsądnym umiem być w potrzebie?
RADOST
Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.
GUSTAW
Idę więc biegać, śpiewać
RADOST
żałośnie, zatrzymując go
Tego wcale
Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownem uściśnieniem, w którem mówi wiersz następujący:
GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!
Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło Radost, goniąc za tabakierką i raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:
RADOST
Czekaj! Zmiłuj się! o Boże! Gustawie!
AKT II
SCENA I
P. Dobrójska, Radost.
PANI DOBRÓJSKA
Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale.
Ale mnie się pan Gustaw nie podobał wcale!
Miłość własną, przeczącą, co drugim należy19
Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.
RADOST
Tej wady Gustaw nie ma.
PANI DOBRÓJSKA
Ma tylko zalety,
A żadnej wady? prawda?
RADOST
Ach, ma, ma, niestety!
PANI DOBRÓJSKA