Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Fredro Aleksander 4 стр.


Albin stoi przy prawej stronie sceny, przy nim siedzi przy stole pierwsza Klara, druga Aniela, trzecia Dobrójska, robótkami zajęte. Gustaw wchodzi i, skłoniwszy się, stawia krzesło na środku siada obrócony do parteru trochę na przodzie sceny Gustaw w tej scenie mówi z roztargnieniem, aby tylko co mówić, z początku swoim ubiorem zajęty.

GUSTAW

Przecie deszcz ustał pogodniej na niebie.

KLARA

Arcyprzyjemna aura, w samej rzeczy.
Do Anieli
Że grzecznie bawię, nikt już nie zaprzeczy.
A teraz kolej, Anielo, na ciebie.

PANI DOBRÓJSKA

do Klary z nieukontentowaniem

Klaro, czy znowu?
do Gustawa
Albin mówił właśnie,
Że z nowej chmury nowa grozi słota.

ALBIN

Dla mnie pochmurno, ach, nawet ciemnota.
Bo i nadzieja powoli już gaśnie,
Kiedy mym smutkiem Klara ucieszona.

KLARA

zniecierpliwiona

Ach nie, wcale nie, smuci się, i bardzo.

GUSTAW

zawsze z roztargnieniem, byle co mówić

Panie pracują.

KLARA

Mężczyźni tem gardzą
Lubo w tej pracy najprędsza obrona
Przeciw tym nudom, w które wieś obfita.

PANI DOBRÓJSKA

do Klary z nieukontentowaniem

Czy ty się nudzisz?

KLARA

Mnie się ciocia pyta?

GUSTAW

jak wprzódy

Słabym się czuje, kto szuka obrony.

KLARA

O sobież tylko myśleć nam wypada?

GUSTAW

pozierając 16 na Albina

Tak, i o bliskich to pięknie i hojnie.

KLARA

ze wzrastającym zapałem

Bliski, niebliski może być znudzony.

ANIELA

do Klary na stronie

Klaro, daj pokój.

GUSTAW

zawsze obojętnie

Ogólna więc rada

KLARA

Rady dość nigdy....

GUSTAW

sens kończąc

Dla popsutych dzieci.

KLARA

Wiem zatem, gdzie się zwracać.

GUSTAW

obojętnie

Do zwierciadła.

PANI DOBRÓJSKA

Klara nie może rozmawiać spokojnie.
Lada dmuchnięcie tę iskrę roznieci.

GUSTAW

wyciągając się na krześle

O, proszę pani, mnie to dosyć bawi.

KLARA

urażona, ironicznie

Czy tak? Doprawdy? Nie byłabym zgadła,
Że moja mowa takie cuda sprawi./ Do Albina
Ach, proszęż mnie tak nie ścigać oczyma.

ALBIN

z westchnieniem

I tego wzbraniasz?

KLARA

Ach, bo miary nié ma.
do Anieli
Żeby choć mrugnął, mogłabym się skrzywić.

PANI DOBRÓJSKA

po krótkiem milczeniu

Pan Gustaw mógłby i słusznie się dziwić,
Że wiejska cisza, a zwłaszcza w tej porze,
Dla kogokolwiek przyjemną być może.

GUSTAW

mówi coraz wolniej

I owszem, owszem wcale się nie dziwię
Wieś jest przyjemna,/ Ziewa skrycie.
przyjemna prawdziwie.

KLARA

do Anieli na stronie:

Widzisz?

ANIELA

Co?

KLARA

Ziewa.

ANIELA

Grzeczny!

KLARA

(sens kończąc)

Ciocia powie./ głośno
Otóż to grzeczność

na wejrzenie Dobrójskiej

Chwalić wbrew gustowi.

GUSTAW

coraz wolniej

Nie, wieś ma swoje wdzięki mówię szczerze.

Ziewa skrycie.

Na wiosnę kwiatki listki trawki świeże,
A w lecie, w lecie! są te piękne żniwa;
No i w jesieni/ ziewając/
także tam coś bywa;
W zimie wieczory tak w zimie wieczory;
Są, są zabawy o, są każdej pory.

Ziewa i wkrótce zaczyna drzemać.

PANI DOBRÓJSKA

W nas to samych zabawy i nudów przyczyna.
Jeśli bezczynnie każda wlecze się godzina,
Konieczne zatrudnienia nie dzielą nam czasu,
Jeśli w ciągłym odmęcie śród17 gwaru, hałasu,
Zawsze pragniemy nowych rzeczy, nowych ludzi,
Wtedy jak wieś, tak miasto, koniec końców znudzi.
Dlatego nas zapewne nadzieja nie mami,
Iż pan Gustaw potrafi bawić się i z nami.

KLARA

po krótkiem milczeniu, cicho

Pst! Ciociu!/ pokazując śpiącego Gustawa
Już się bawi.

PANI DOBRÓJSKA

A! co tego

KLARA

Chodźmy stąd wszyscy.

ANIELA

Zostawmy samego.

ALBIN

Ja i w nocy tak nie śpię.

PANI DOBRÓJSKA

To za wiele.

KLARA

Chodźmy.

PANI DOBRÓJSKA

Ale nie

ANIELA

ciągnąc za rękę

Moja mamo, proszę.

KLARA

biorąc za drugą rękę

Ja także za nim suplikę zanoszę:
Wszakże się wyśpi, jak sobie pościele,
Tak sobie posłał, niechże śpi do woli.

do Albina

No, chodźże waćpan prędzej! pst! powoli.

Wszyscy wychodzą Gustaw śpi wkrótce wbiega Radost przypatruje się z żalem Gustawowi zakłada ręce i siada na krześle, na którem siedziała pani Dobrójska.

SCENA X

Gustaw, Radost.

RADOST

żałośnie, zaledwie nie z płaczem, coraz głośniej

Gustawie! mój Gustawie! okrutny Gustawie!

GUSTAW

otwiera oczy i patrząc przed siebie, odpowiada jakby pani Dobrójskiej:

Tak, mościa dobrodziejsko, ja się na wsi bawię.

RADOST

parskając śmiechem

I śmiać się muszę, kiedy łajać chciałem.

GUSTAW

zadziwiony, po krótkiem milczeniu, wstając

Zasnąłem trochę.

RADOST

ironicznie

Gdzie tam.

GUSTAW

z nieukontentowaniem

Spałem, spałem,
Nie ma co mówić.

RADOST

udając Gustawa

Jak się dziś poprawię,
Zadziwisz się, stryjaszku Otóż się i dziwię,
Żeś dobrze zasnął i chrapał szczęśliwie.

GUSTAW

z nieukontentowaniem

No, spałem, prawda; ale z drugiej strony,
Trudno kochanka uśpi huk moździerzy,

z udanem uczuciem

Łacno głos fletów, głos kobiet pieszczony.

RADOST

O! o głos fletów! Niby kto uwierzy!
Dla Boga, chłopcze! Boska na mnie plago!
Próżnoż cię ścigam prośbą i uwagą,
Powiedz, czy serce zastygło w twem łonie,
Spać przy kochance18, jakby już przy żonie?

GUSTAW

niekontent z siebie, odtrącając krzesło

Hm! Diabeł nadał krzesło tak wygodne!
Tak mnie znienacka jakoś rozmarzyło.

RADOST

I chce się żenić! To zaloty modne!
Chcesz spać, no, to śpij, kiedy ci spać miło.

GUSTAW

Ale stryjaszku, to niechcący było.

RADOST

A cóż, u diaska! miałżeś jeszcze może
Dobranoc wszystkim powiedzieć dokoła?

GUSTAW

No, no, stryjaszku, nie zachmurzaj czoła:
Wszystkim nieszczęściom zaraz kres położę.

RADOST

zatrzymując go

Jak? co? gdzie?

GUSTAW

Wszystko chcę naprawić godnie.

RADOST

prosząc najpokorniej

Guciu, Guciuńciu, nie czyń mi zakały,
Bądź też rozsądny, tydzień, tydzień mały!

GUSTAW

Będę, stryjaszku, będę dwa tygodnie.

RADOST

Dla ciebie błagam.

GUSTAW

Stryjaszku kochany!
Wart twego gniewu, wart jestem nagany,
Umiem czuć, cenić ojcowskie przestrogi,
Dzięki ci, dzięki, stryjaszku mój drogi./ Ściskają się.

RADOST

rozczulony

Guciu kochany!/ po krótkiem milczeniu/
Ale ja się boję,
Że ty dziękujesz i znów robisz swoje.

GUSTAW

Nie, teraz jestem, będę zakochany,
Z samym Albinem na wyścigi idę.

RADOST

wstrzymując go

Ach, czekaj! Nową naprowadzisz biedę.
Za drwinki wezmą nagłość tej odmiany.

GUSTAW

Nie, westchnę tylko raz na pół godziny.
Lecz patrzeć będę, tego mi nie zganią
Ale jak patrzeć! Już wiem. Wzrok jedyny!

biorąc go pod rękę i ciszej

Jak niegdyś patrzał stryjaszek na panią

RADOST

zatykając mu usta

Cicho, bądź cicho!/ oglądając się/
Ty, widzę, szalony

GUSTAW

Ale co gorzej, co mnie trochę smuci,
Że panna na mnie i okiem nie rzuci.

RADOST

Ach, mój Gustawku, wszak ty szukasz żony;
Chciałżebyś takiej, co ściga oczyma,
Jakby wołała: «Kto kogo przetrzyma»,
Lub tej, co spojrzy i westchnie przed siebie
Jakby szeptała: «Poszłabym za ciebie»?

GUSTAW

Nie ja chcę, chociaż niby jestem trzpiotem

RADOST

z westchnieniem

Niby.

GUSTAW

Dobrą mieć żonę.

RADOST

A któż wątpi o tem?

GUSTAW

I gdybym nie czuł przymiotów Anieli,

Radost w niemem zachwyceniu wyciąga ręce ku niemu.

Jużbyście mnie tu dotąd nie widzieli.

RADOST

ściskając go

Ach, jakiż anioł przemówił przez ciebie?

GUSTAW

Prawda? Rozsądnym umiem być w potrzebie?

RADOST

Ach, strasznie, strasznie, byle tylko trwale.

GUSTAW

Idę więc biegać, śpiewać

RADOST

żałośnie, zatrzymując go

Tego wcale

Gustaw przerywa mowę Radosta gwałtownem uściśnieniem, w którem mówi wiersz następujący:

GUSTAW

Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię!

Wytrąca niechcący tabakierkę z rąk Radosta, a wybiegając, wywraca krzesło Radost, goniąc za tabakierką i raz na nią, raz na Gustawa patrząc, gdy zasłona spada:

RADOST

Czekaj! Zmiłuj się! o Boże! Gustawie!

AKT II

SCENA I

P. Dobrójska, Radost.

PANI DOBRÓJSKA

Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale.
Ale mnie się pan Gustaw nie podobał wcale!
Miłość własną, przeczącą, co drugim należy19
Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.

RADOST

Tej wady Gustaw nie ma.

PANI DOBRÓJSKA

Ma tylko zalety,
A żadnej wady? prawda?

RADOST

Ach, ma, ma, niestety!

PANI DOBRÓJSKA

Назад Дальше