Hrabina Cosel - Józef Kraszewski 5 стр.


 Dość tego, rzekł cicho zniżając głos mówmy rozsądnie. Co się stało, tego naprawić nie potrafię Wezwałem panią, bom musiał ją tu ściągnąć, król chciał, a Jowisz piorunuje tych co mu się śmią sprzeciwiać Dla jego zabawki musi służyć wszystko królewskiemi stopy depcze skarby cudze i rzuca je w śmiecisko Zniżył głos i umilkł jakby słuchał czy się kto nie odezwie.

I począł znowu zwolna chodzić po pokoju.

 Założyłem się z ks. Fürstembergiem, że pani jesteś najpiękniejszą kobiétą ze wszystkich tych, które tu z professyi pięknych role grają. Nieprawdaż żem był głupi? Pozwalam byś mi to pani powiedziała Najjaśniejszy nasz pan ma być zakładu naszego sędzią i wygram tysiąc dukatów

Anna zmarszczyła brew, odskoczyła z najwyższą wzgardą, odwracając się od niego.

 Nikczemny waćpan jesteś, panie hrabio krzyknęła w gniewie. Jakto? wy! wy coście mnie jak niewolnicę trzymali zamkniętą, skąpiąc mi powietrza i światła, wyprowadzacie mnie teraz jak komedyantkę na scenę, abym wam wygrywała zakłady blaskiem oczu i uśmiechami? to najwyższa podłość!

 Nie szczędź pani wyrazów, mów co chcesz, rzekł Hoym z boleścią wart jestem, zasłużyłem Wszystkiego za mało na potępienie mnie! Miałem najpiękniejszą istotę w świecie, która kwitła i uśmiechała się dla mnie samego tylko, byłem dumny i szczęśliwy szatan mi kazał w kielichu wina rozum utopić

Załamał ręce: Anna zamilkła i patrzała.

 Ja jadę do domu rzekła ja tu nie pozostanę, wstydziłabym się sama siebie Koni! powóz!

Rzuciła się ku drzwiom: Hoym stał uśmiechając się gorzko

 Koni! powozu! powtórzył ale waćpani nie wiesz chyba gdzie jesteś i co cię otacza? Jesteś niewolnicą, nie możesz stąpić kroku; nie ręczę żeby straż nie stała u drzwi domu. Gdybyś ośmieliła się wymknąć, dragoni pójdą złapać cię i odprowadzić nikt nie odważy się wieźć nikt nie uzuchwali ratować Waćpani nie wiesz gdzie jesteś?

Hrabina załamała ręce z rozpaczą, Hoym patrzał na nią z jakiémś uczuciem niewysłowionéj zazdrości, żalu, bólu, szyderstwa i niepokoju.

 Nie rzekł dotykając z lekka jéj ręki posłuchaj mnie pani; nie jest jeszcze może tak źle jak ja mówię, jak przeczuwam: mówmy z flegmą i rozsądnie Giną tu ci co chcą być zgubieni Pani możesz nie być piękną gdy zapragniesz, możesz się stać odstręczającą, surową, straszną możesz dla ocalenia mnie i siebie przybrać postawę odrażającą

Tu zniżył głos

 Znasz pani historyą naszego najmiłościwszego pana a króla Augusta? zapytał się z dziwnym uśmiechem. Pan to wspaniały, hojny sypiący złotem, które moja akcyza ze spleśniałego chleba ubogich wyciska Niema drugiego tak wspaniałomyślnego monarchy.., niema któryby potrzebował bawić się drożéj, nieustanniéj i dziwaczniéj. Łamie podkowy i kobiety i rzuca je na ziemię; kanclerzy, których ściskał wczoraj, zamyka na Koenigsteinie Dobry i łaskawy pan, uśmiecha ci się do ostatniéj godziny, aby rusztowanie osłodził Serce ma najlitościwsze, tylko mu się sprzeciwiać nie trzeba

Mówił coraz ciszéj, a trwożliwemi oczyma biegał dokoła

 Znasz pani historyą jego! a! ciekawa bardzo szeptał daléj lubi kobiéty coraz świeże co raz świeże jak smok ów w bajce, żyje dziewicami, które mu przerażeni mieszkańcy do jego jaskini wiodą a on je pożera Któż jego ofiary policzy? Waćpani może słyszałaś ich imiona ale obok znajomych, trzykroć tyle zapomnianych Król ma dziwne smaki i upodobania: kocha się dwa dni w atłasach, a gdy mu się one znudzą, gotów na łachmany polować Ludzie wiedzą o trzech królowych z lewéj ręki, jabym ich naliczył dwadzieścia Königsmarck jest jeszcze piękną, Spiegel nie jest wcale stara, księżna Teschen w łaskach ale już wszystkie go znudziły. Szuka kogoby pożarł!

Dobry pan! łaskawy pan! dodał śmiejąc się wszakże zabawić się musi, wszak dla tego na świat przyszedł aby mu służyło wszystko; piękny jak Apollo, silny jak Herkules, lubieżny jak Satyr a straszny jak Jupiter

 Dlaczegóż mi to waćpan rozpowiadasz, wybuchnęła oburzona Anna maszże mnie za tak nizko upadłą, bym na skinienie pańskie dała się sprowadzić z drogi honoru! Waćpan mnie nie znasz! to obelga!!

Hoym patrzał z politowaniem na nią.

 Znam moją Annę, rzekł z uśmiechem lecz znam dwór, pana, ludzi co nas otaczają i urok jaki ich otacza. Gdybyś pani kochała mnie byłbym spokojnym

 Alem przysięgała wam, to dosyć odezwała się z dumą kobiéta nie pozyskałeś serca, ale masz słowo. Takie kobiety jak ja nie łamią przysięgi

 Łamały i takie dla blasku korony rzekł Hoym księżna Teschen jest wielką i dumną panią.

Anna ruszyła ramionami z pogardą.

 Mogę być żoną, nie chcę być kochanką zawołała sromu na czole nosić nie umiem.

 Srom! rzekł Hoym a! to piecze tylko chwilę, goi się rana i nie boli, choć piętno zostaje na wieki

 Waćpan jesteś obrzydliwy, przerwała kobiéta z gniewem. Sprowadzasz mnie tutaj sam i karmisz takiemi groźbami

Wzruszenie nie dozwoliło jéj mówić dłużéj. Hoym się zbliżył z pokorą:

 Daruj mi odezwał się głowę straciłem, nie wiem co czynię i co mówię to dzikie domysły i strachy Jutro jest bal na dworze Król pan rozkazał ci być na nim, zostaniesz przedstawioną królowéj. Mnie się zdaje z cicha począł spuszczając oczy waćpani możesz co zechcesz, nawet nie być piękną Ja chętnie zakład przegram Będzie ci łatwo stać się śmieszną niezgrabną. U króla wiele waży elegancya, dowcip, żywość cóż łatwiejszego jak okazać się zaniedbaną, niezręczną, milczącą, roztargnioną i tępą? Rysy twarzy to nic jeszcze Drezno pełne jest pięknych kucharek August jest wytwornym znawcą, wymaga wiele Pani mnie rozumiesz?

Anna odwróciła się od niego w milczeniu wzgardliwém postępując ku oknu.

 Każesz mi więc grać komedyą dla ocalenia swojego honoru! zawołała z uśmiechem ironicznym ale ja nie cierpię fałszu. Waćpana honorowi nic nie grozi Anna Konstancya Brockdorf nie jest jedną z tych kobiet co się na łaskę pańską biorą i dają spodlić dla garści brylantów. Nie masz się czego obawiać bądź spokojnym Litość mnie bierze nad wami! Ja na tym balu nie będę

Hoym zamilkł i pobladł.

 Pani na balu tym być musisz; rzekł głosem stłumionym: tu nie idzie już o żadne dziecinne niebezpieczeństwo ale o głowę i fortunę, o przyszłość moją Król kazał

 A ja nie chcę! odparła Anna.

 Sprzeciwisz się jemu! spytał Hoym.

 Dlaczegóż nie, panem jest wszystkiego oprócz domu i rodziny, które do Boga należą Cóż mi uczyni?

 A! wam nic rzekł niespokojnie minister nadto dla pięknych pań jest grzeczny; ale ja pójdę na Koenigstein, majątki nasze zabierze fiskus, rozdrapią faworyci: nędza, śmierć.

Zakrył sobie oczy rękami.

 Wy go nie znacie szeptał cicho on się uśmiecha i jaśnieje jak Apollo, ale jak bóg piorunów straszny Nie przebaczył nigdy nikomu kto śmiał zwątpić że jest wszechmocnym. Pani będziesz na tym balu, lub ja zginę

 A sądzisz pan, hrabio Hoym odparła Anna iż ta groźba waszéj zguby jest dla mnie tak straszną?

 A sądzisz pan, hrabio Hoym odparła Anna iż ta groźba waszéj zguby jest dla mnie tak straszną?

Ruszyła ramionami i poszła znowu do okna

Hoym posunął się za nią blady.

 Na miłość Bożą, o sprzeciwieniu się woli króla mowy być nie może zaklinam was.

Kończył te słowa gdy do drzwi zapukano żywo i służący wpadł zatrzymując się w progu. Minister brwi ściągnął i nasrożył się.

 Hrabina Reuss i Vitzthum!

Ściągnąwszy usta z gniewu, Hoym pośpieszył do progu; chciał służącego wysłać z odpowiedzią odmówną, gdy po za nim postrzegł piękną, wypogodzoną, arystokratycznych rysów twarz hrabinéj, a po za nią żywo szpiegujące go oczy siostry.

Zdawało mu się że o wczorajszym wypadku i o przybyciu żony jego, nikt jeszcze w mieście nie wiedział; odwiedziny dwóch tych pań przekonywały go na nieszczęście iż popełniony po pijanemu błąd, którego sobie darować nie mógł, już się musiał stać pośmiewiskiem powszechném. Hrabina Reuss nie byłaby się pewnie inaczéj ruszyła, by wdowi dom ministra odwiedzić.

Zmięszany nad wyraz, dał znak słudze który odstąpił, a cała postać majestatyczna hrabinéj, która się była wstrzymała w progu, pokazała się w czarnych sukniach koronkami okrytych. Hrabina Reuss biała, świéża, rumiana, form nieco pełnych, ale bardzo wdzięcznych, z uśmiechem łagodnym na różowych usteczkach, nie miała w sobie nic przerażającego, przecież na widok jéj blada już twarz Hoyma, zdawała się blednąć jeszcze: zmięszał się, jakby w niéj groźbę zobaczył

Siostra jego, pani Vitzthum towarzysząca hr. Reuss, mogła to łatwo dostrzedz w oczach brata. Na obu jednak kobiecych twarzach wykwitły tylko wzamian dwa uprzejme uśmiechy.

 Hoym! doprawdy mogłabym się gniewać na ciebie ozwała się słodkim, wdzięcznym, melodyjnym głosem hr. Reuss jakże to być może! Żona twoja przybywa nam tu do stolicy, a ja nic nie wiem a ja przypadkiem od Hülchen dopiéro dowiaduję się o tém.

 Jakto? krzyknął minister nieposiadając się ze zniecierpliwienia i Hülchen już wié o tém.

 A! zawołała wchodząc pani Reuss i ona i cały świat i wszyscy o tém tylko mówią, że nareszcie masz rozum i biednéj kobiecie za kratami więdnąć nie dasz.

To mówiąc posunęła się ku Annie, badając ją oczyma, rozpatrując się w niéj, jak znawca pięknych koni patrzałby na zwierzę na targ wyprowadzone.

 Jak się masz droga hrabino rzekła wyciągając ku niéj obie ręce. Jakżem rada że cię tu powitać mogę, gdzie jest właściwe miejsce twoje. Pierwsza się tu zjawiam, ale wierz mi że nie ciekawość mnie tu sprowadza, tylko chęć usłużenia ci. Jesteś jutro na balu u królowéj pustelnico moja śliczna przybywasz dziś, nie znasz Drezna każże mi sobie pomódz. Ja i Vitzthum niepokoiłyśmy się zawczasu o ciebie Biédna ty nasza strwożona ptaszyno

W czasie tego przemówienia, ta którą hr. Reuss nazwała spłoszoną ptaszką, stała tak dumna i jaśniejąca siłą, wcale nie zatrwożona, jakby tu panowała oddawna.

 Dziękuję wam pięknie odezwała się spokojnie właśnie mąż mi powiedział że mam być na balu. Lecz jestże to koniecznością, czy nie mam prawa zachorować choćby ze strachu, że mnie tak nadzwyczajne szczęście spotyka!

 Nie życzyłabym ci tego pretekstu używać odpowiedziała hr. Reuss, którą Hoym ze swojego gabinetu podawszy jéj rękę przeprowadzał właśnie do ponuréj sali audyencyonalnéj nikt nie uwierzy w chorobę popatrzywszy na ciebie, co wyglądasz jak Juno pełna blasku zdrowia i siły, nikt nie da wiary przestrachowi, boś nieulękniona.

Vitzthumowa wzięła pod rękę Annę i korzystając z tego że ją brat wyprzedzał nieco, szepnęła na ucho:

 Kochana Anno! niemasz się zaprawdę ani czego trwożyć, ani wymawiać; raz przecie wyjdziesz z téj niewoli, którą dla ciebie opłakiwałam. Zobaczysz dwór! króla świetność naszą, któréj równéj nie ma w Europie. Ja ci piérwsza winszuję. Jestem przekonaną że los najszczęśliwszy cię czeka

 Jam tak do mojego więzienia i ciszy nawykła cicho rzekła Anna iż mi już nad nie nic więcéj nie było potrzeba.

 Hoym mój dodała Vitzthumowa spali się z zazdrości!

I śmiać się poczęła do rozpuku.

Trzy panie którym towarzyszył pomięszany minister, stały w śród sali jeszcze, gdy służący odwołał Hoyma, za którym się drzwi gabinetu zamknęły. Hrabina Reuss pierwsza usiadła pochylając się ku pięknéj gospodyni.

 Droga moja szepnęła bardzom rada że piérwsza cię witam rozpoczynającą życie nowe. Wierz mi, mogę ci się przydać na co Hoym niechcący podstawił ci pod nogi podnóżek, po którym wynijść możesz wysoko Jak anioł jesteś piękna!

Anna zmilczała chwilkę.

 Sądząc żem ambitną, mylisz się kochana hrabino odezwała się zimno płoche lata przeżyłam, wielem myśléć musiała nad sobą i światem, siedząc w samotni mojéj. Wzdycham tylko aby do niéj i do méj Biblii powrócić.

Reuss się rozśmiała.

 Wszystko to się zmieni rzekła wdzięcząc się do gosposi. Nateraz myślmy o jutrzejszém ubraniu. Vitzthum patrz i złóżmy walną radę jak ją ubrać mamy, bo sama gotowa się zaniedbać. Tobie powinno iść przecie o honor domu brata.

 Jakkolwiek się ubierze odezwała się Vitzthumowa zawsze będzie najpiękniejszą. Teschen z nią walczyć nawet nie może, jest zwiędła. Na całym dworze nie ma żadnéj, coby nie zgasła przy Annie. Mnie się zdaje że jak najskromniejszy ubiór będzie jéj jak najlepiéj do twarzy niech inne się sadzą na róż, bielidło i fioki jéj dość, choćby dziewiczéj sukienki

Rozmowa o gałgankach stała się żywą, przerywaną, gorącą, polemiczną. Hrabina zrazu nie mięszała się do niéj, słuchając tylko dwóch przyjaciółek, zbyt czułych, by ich zajęcie się nią nie budziło podziwienia i pewnéj obawy. Powoli jednak i ona uległa magnetycznemu pociągowi, jaki strój ma dla niewiast, wrzuciła słowo i śmiechem przerywany spór toczył się już coraz weselszy

Hr. Reuss z niezmierną bacznością przysłuchiwała się każdemu słowu pani Hoym, tajemnie przypatrywała się jéj z jakimś niepokojem dziwnym; zdawała wrzucać pytania, chcąc w odpowiedziach coś więcéj usłyszéć, nad to co one zawierały. Anna przeszła wkrótce z rozdraźnienia rannego w stan jéj wiekowi właściwy, zaczęła dowcipkować i śmiać się, rzucając z wielką łatwością słówkami iskrzącemi tysiącem ostrych brylantów. Z odwagą, ze szczerością niezwykłą opowiadała o sobie, swych uczuciach i przeczuciach. Pani Reuss przyklaskiwała. Po kilkakroć chciała ją uścisnąć, tak się ucieszyła żwawością młodzieńczą tego umysłu, który w spokoju i ciszy całą dziewiczą zachował potęgę.

 Cudowna Anna nasza! zachwycająca! niezrównana! wołała. Jutro wieczorem cały dwór u kolan jéj leżéć będzie. Hoym wcześnie powinien sobie przygotować pistolety. Teschen zachoruje i omdleje znowu, ona co tak jest skłonną do mdłości odkrywających jéj wdzięki!

Vitzthumowa śmiała się Reuss opowiadała z tego powodu młodéj pani, jak księżna Lubomirska zdobyła króla serce omdleniem na widok jego upadku z konia. Omdleli naówczas oboje, bo i król także ranny mocno w nogę, stracił przytomność. Przebudzenie było rozkoszne bo August klęczał u nóg jéj, gdy po raz pierwszy otwarła oczy

 Niestety! dodała Reuss dziś gdyby nawet napadły ją mdłości, królby się może raczéj przestraszył niż uradował niemi. Przeszły pierwsze zapały. Na jarmarku lipskim Najjaśniejszy Pan puścił sobie cugle i dokazywał z francuzkiemi aktorkami. Co gorzéj, mówią że się szalenie zakochał w księżnie Anhalt-Dessau od któréj tylko doznał nielitościwéj oziębłości Fürstemberg słyszał od niego niedawno, że serce ma wolne i gotówby jakiéj piękności uczynić z niego ofiarę.

Назад Дальше