Hrabina Cosel - Józef Kraszewski 7 стр.


Anna słuchając zarumieniła się.

 Pani zawołała głosem przerywanym dlaczegoż widzisz dla mnie niebezpieczeństwo, którego ja sama dojrzeć nie mogę? Ja cię nie rozumiem Kto pani jesteś?

 Wczoraj królowa, dziś nie wiem kto odparła Teschen.

 Ale ja nigdy żadnéj korony nie miałam pragnienia, każda skroń pali zawołała Anna dlaczegoż spotykać mnie mają te groźby?

 Przestrogi przerwała Lubomirska daruj mi, twéj skroni przystała korona, ludzie zawcześnie ci ją dają, jam chciała odsłonić złoty jéj wieniec i wewnątrz pokazać cierniowy

 Mylisz się pani rzekła spokojnie Hoymowa nie sięgnę nigdy po żadną koronę, nadto jestem dumną. Musiałabym ją zanieść z sobą do trumny, albo jéj nie dotknę nigdy Uspokój się pani

Teschen padła na kanapę, spuściła głowę i zaczęła płakać rzewnie. Łkanie jéj obudziło litość w Annie, zbliżyła się z ciekawością i współczuciem

 Wszystko co mnie tu od rana spotyka jest niezrozumiałem odezwała się z cicha; chciałabym się wyrwać ztąd jak najrychléj. Któż pani jesteś?

 Teschen, odparła przybyła cicho, podnosząc oczy słyszałaś o mnie, domyśl się dlaczego cię tu ściągnięto Świeżej twarzy potrzeba znudzonemu panu

Anna krzyknęła z oburzeniem.

 Podli! frymarczą więc nami jak niewolnicami a my

 Ofiarami ich jesteśmy

 Nie! ja nie będę, ja nie chcę być ofiarą przerwała Hoymowa uspokój się pani, jam tak dumna, że nędzę raczéj zniosę niż upokorzenie

Teschen spojrzała na nią, popatrzała długo i westchnęła.

 Nie będziesz ty, będzie druga: godzina moja wybiła lecz choć ty, choć jedna jeśli masz siłę, zaklinam pomścij nas wszystkie, odepchnij, rzuć im wzgardą w oczy. To woła o pomstę do Boga Zarzuciła kwef na oczy, podała rękę w milczeniu. Jesteś ostrzeżoną, broń się Biegła ku drzwiom z pośpiechem, a Hoymowa stała jeszcze słowa wyrzec niemogąc Zjawisko znikło.

Na wschodach czekał na nią ten co ją wprowadził. Szybko posunęła się ku lektyce, gdy zapuszczając zasłonę w oknie jéj, ujrzała bladą twarz młodego wojskowego, który drżący i niespokojny w nią się wpatrywał.

Twarz młodego oficera była piękną i arystokratyczną, pełną wyrazu, męztwa i energii; lecz w téj chwili zgroza i ból ją zmieniały. Zdawał się oczom swoim nie wierzyć Mimo dwóch tragarzów, którzy już lektykę podnosić mieli od ziemi, zbliżył się do okna.

 Księżna Urszulo zawołał wzruszony mamże oczom mym wierzyć, jestże to podobna? Wasże to widzę ukradkiem wyrywającą się na jakąś schadzkę zapewne Mówcie, zaklinam, całą prawdę mi powiedzcie, abym natychmiast siadł na koń i więcéj nie wrócił, księżno! pani! Ja szaleję z miłości dla was a wy

Zakrył oczy

 Wy szalejecie, to prawda! popędliwie przerwała księżna, szalejecie tak żeście ślepi, bo mogliście widzieć, że wychodzę od Hoyma, w którym się przecie zakochać nie mogłam.

Pochwyciła go za rękę.

 Chodź przy mnie, chodź ze mną, nie puszczę cię aż się wytłumaczę; nie chcę abyś i książe mnie w téj chwili opuścił i obwinił toby już było nadto! tegobym już przeżyć nie mogła.

Piękne, załzawione oczy księżnéj zwrócone ku młodzieńcowi, którego rękę pochwyciła, mówiły tyle, iż smutek znikł z jego twarzy, która rozpromieniała.

Pobiegł więc posłuszny za lektyką aż do pałacu, u wschodów podał rękę księżnie i razem weszli na pokoje. Znużona i złamana chwytając się za głowę, księżna padła na kanapkę, rozkazując towarzyszącemu jéj, aby siadł przy niéj.

 Widzisz mnie książe w gniewie i oburzeniu! wracam od téj od téj, którą tu sprowadzili szkaradni nieprzyjaciele moi, aby króla zająć czémś nowém, aby mnie wygnać, aby mój wpływ obalić. Słyszałeś już o Hoymowéj?

 Nie słyszałem, odparł młody książe (którym był Ludwik Würtembergski) nie słyszałem nic nad śmiechy z biednego Hoyma, którego spojono na to, aby go zmusić do pokazania żony

 Tak, umiano obudzić ciekawość w Auguście, osnuto intrygę, poczęła księżna ożywiając się coraz bardziéj. Widziałam ją, jest piękną jest niebezpieczną, może być dwa dni królową

 A! tém lepiéj! tém lepiéj! porywając się z siedzenia zawołał książe Ludwik pani będziesz wolną

Teschen rzuciła nań okiem badawczém, młody chłopak zarumienił się, nastąpiła chwila milczenia. Podała mu rękę, którą on pochwycił i ucałował z zapałem. Trzymał ją jeszcze przy ustach, gdy z drugiego pokoju ze śmiechem suchym, przykrym, złym wpadła klaszcząc w ręce osóbka mała, nie piękna, nieco do księżnéj podobna, chociaż o wiele od niéj brzydsza

Wiek trudno było z twarzy rozpoznać, mogła zarówno mieć lat dwadzieścia kilka i o dziesięć więcéj. Znać z niéj było że nigdy świeżą nie była i mogła się téż do późna nie zestarzeć. Nosiła jednę z tych twarzy, co są staremi w dzieciństwie i niby młodemi w starości. Szare jéj oczki, złe, szpiegujące, ostre, kręciły się i biegały, usta miała pełne szyderstwa, każdy rys zdradzał ruchliwą gorączkową kwoczkę i nieznośną intrygantkę. Strój nadzwyczaj staranny i pstry, obmyślany był tak aby jedyną piękność jéj podnosił: figurkę zgrabną i w pasie przeciętą, nóżkę maleńką i kibić zręczną. Żwawo okręciła się na trzewiczku ku księżnie, klaskając w dłonie w chwili gdy zawstydzony książę Würtembergski usta od ręki odrywał.

 Bravi! bravissimi, ale niechże ja nie przeszkadzam krzyknęła ostrym głosem Baronowa Glasenapp nous sommes en famille, niema się co mnie wstydzić. Siostrunia, bardzo słusznie rejteradę sobie zabezpiecza wojskową osłoną bo bo podobno zbliżamy się do chwili, w któréj przyjdzie rejterować z serca króla i dworu!! Dobry wódz zawsze sobie zapewnia drogę do odwrotu

Mała ta zwinna pani, niecierpiana od całego dworu, który roznoszonemi plotkami starała się kłócić i różnić, była Stolnikówna litewska, panna Bokunówna, rodzona siostra Lubomirskiéj, żona (natenczas) barona Glasenappa, ale tylko z imienia, gdyż w czułych była stosunkach ze sławnym Schulenburgiem.

 Z kochaną siostrunią bardzośmy się dawno nie widziały, rzekła papląc pospiesznie ale w chwili niebezpieczeństwa zjawiam się zawsze, tak i teraz Słyszałaś Teschen, dodała śmiejąc się złośliwie, sprowadzili Hoymowę Ja ją widziałam raz wprzód nim król nadjechał, gdy była w Dreznie i przepowiedziałam naówczas, że jak Helena trojańska komuś będzie nieszczęścia przyczyną Piękna jak anioł, brunetka, co dla blondynek jak Teschen, zawsze najniebezpieczniejsze żywa, dowcipna, zła, dumna a nosi się jak królowa! Wasze panowanie skończone

Rozśmiała się głośno

 Ale ty do książęcych tytułów masz okrutne szczęście, poczęła nie dając nikomu przemówić słowa. No! ja ja ledwie mogłam z biedą złapać chudego pomorskiego barona, a ty miałaś Lubomirskiego, masz Teschen i już na zapas starasz się o Würtembergskiego

Młody chłopak stał zarumieniony i gniewny, Teschen spuściła oczy, ale cicho przez zęby szepnęła:

 Znalazłabym jeszcze czwartego, gdybym tylko chciała.

 Jeśli chcesz ja ci jego imię na ucho powiem, przerwała zrywając się i biegnąc do siostry baronowa. Przyłożyła obie dłonie do ust i rzuciła jéj w ucho:

Młody chłopak stał zarumieniony i gniewny, Teschen spuściła oczy, ale cicho przez zęby szepnęła:

 Znalazłabym jeszcze czwartego, gdybym tylko chciała.

 Jeśli chcesz ja ci jego imię na ucho powiem, przerwała zrywając się i biegnąc do siostry baronowa. Przyłożyła obie dłonie do ust i rzuciła jéj w ucho:

 Książę Aleksander Sobieski, nie prawdaż? ale ten się nie ożeni!! a Ludwiczek gotów, staraj się go zatrzymać.

Ze wstrętem odwróciła się księżna Teschen od siostry, która przeglądając się w zwierciadłach, biegała już po pokoju.., oczyma śledząc dwie istoty, którym rozmowę z taką złośliwością podsłuchaną, przerwała.

 Jeśli Teschen będzie miała rozum rzekła może jeszcze z tego przesilenia wyjść zwycięzko. Hoymowa prostaczka zrazi króla spodoba mu się z twarzy, ale dumą go odepchnie; po niéj Teschen znowu wyda się miłą i dobrą Cóż robić, fantazyom króla trzeba umiéć przebaczać! Ci ludzie mają troski nadludzkie i nadludzkie przywileje Przykro mi tylko mówiła ciągle nieprzestając że cię tak wszyscy już wzięli na zęby, że hrabina Reuss i Hülchen już nowemu bóstwu składają ofiary, że Fürstemberg, a nawet szwagierek Vitzthum akcyzie gotowi złote rogi przyprawić Biedny Hoym!! jeśli go żona porzuci, doprawdy, gdyby nie pewne obowiązki, poszłabym za niego aby mu osłodzić wdowieństwo Ale rozpustnik stary ani mnie, ani żadnéj nie zechce

W tém miejscu nieutamowanéj gadaniny baronowéj Glasenapp, książę Ludwik pożegnał się, a uścisk ręki jakim go obdarzyła księżna Urszula, nie uszedł oczów bacznych Glasenappowéj, która mu dygnęła z daleka.

Dwie siostry zostały sam na sam, milczenie trwało chwilę.

 Nie powinnaś tego brać tak tragicznie poczęła Glasenappowa, ruszając ramionami rzecz była doskonale przewidziana oddawna Król się znudził blondynką ty masz księstwo, masz Hoyerswerdę, masz miliony, brylanty, pałac po Beichlingu, wyposażenie dla syna masz twą piękność, masz resztkę młodości i księcia Ludwika, który się z tobą gotów ożenić Przyznam ci się że jeszczebym się na twój los pomieniała, oddając ci Schulemburga w dodatku.

 Ale ja go kochałam płacząc znowu przerwała Teschen.

 I to już przeszło wiém! odparła baronowa Glasenapp kochaliście się wzajemnie ja sądzę najmniéj pół roku, wśród którego on cię z dziesięć razy zdradził pocichu, a ty jego!!

 Siostro!! zawołała z oburzeniem Teschen.

 No, ani razu!! A jednak, patrzże, wśród téj miłości dla niego umiałaś sobie na zapas w odwodzie postawić Würtemberga i dziś gdy tak się przydał, masz gotowego! Przyznam ci się, mnie złą nazywają i przewrotną, jabym tego nie potrafiła Ja, dopiéro gdym się do podrapania skłóciła z Glasenappem, wyszukałam sobie Schulemburga. Mnie bo się nic nie wiedzie i wszyscy mnie niecierpią, co ja im oddaję z lichwą!

Poczęła się śmiać sucho.

 Słuchaj Lubomirska ozwała się po chwili królowie przy rozstaniu miewają zwyczaj żądać zwrotu darowanych dyamentów ostrzegam cię więc, byś swoje w bezpieczném złożyła miejscu

Spojrzała na siostrę, która się jéj zdawała nie słuchać.

 Będziesz dziś na balu! dodała

Wyraz bal, wstrząsnął Lubomirską która powstała nagle

 Na balu!.. tak! poczęła zamyślona potrzeba być na balu tak! pójdę, cała w czerni, w żałobie, bez klejnotów, w grubéj sukni to by było uderzające;.. lecz powiédz Tereniu będzież mi żałoba do twarzy? Glasenapp rozśmiała się.

 Niezawodnie żałoba jest wszystkim do twarzy, lecz jeśli myślisz że tém rozczulisz Augusta i dworaków poruszysz, mylisz się mocno Śmiać się będą! Oni tragedyi nie lubią

 Bądź co bądź! w żałobie! pójdę w żałobie, powtórzyła Teschen ale pójdę stanę przed nim jak widmo milczące

 A że Hoymowa będzie rumianą, wesołą i świeżą, znikniesz jak widmo niepostrzeżona.. Wierz mi przeszłości powrócić niepodobna

Spojrzała na zegar

 A! jak późno! żegnam cię do balu! Ja także będę na nim ale na drugim planie, jako widz, który aktorom przyklaśnie Bądź zdrowa!

V

Parami wchodziły damy, wiedzione przez mężów lub krewnych. Po nadzwyczajnéj świetności strojów nie było się można domyśléć klęsk wojny, jaka kraj z Saksonią połączony dotykała, ani wyczerpania skarbu: król miał strój brylantami okryty, ogromne guzy dyamentowe, szpadę z wysadzaną niemi rękojeścią, trzewiki nawet ze sprzączkami lśniącemi dyamentów rosą Majestatyczna jego postać jakby odmłodzona, promieniejąca, więcéjby przystała zwycięzcy, niż zmuszonemu do walki o koronę z nieprzyjacielem zawziętym

Na sukniach pań błyszczały także mnogie klejnoty a wiele z tych piękności wcale ich nie potrzebowała. Królowa ukazała się nareszcie, ubrana dosyć skromnie; August z galanteryą i poszanowaniem na spotkanie jéj pospieszył, muzyka zabrzmiała fanfarą Głównych aktorek dotąd nie było

Już pan zaczynał brew olympijską marszczyć i oglądał się na Fürstemberga tym wzrokiem, którego wyraz był mu dobrze zrozumiałym, gdy u drzwi wchodowych, pomimo poszanowania dla osoby króla dał się słyszeć szmer tłumiony Ludzie rozstępywać się zaczęli, oczy wszystkich zwróciły się w tę stronę Fürstemberg szepnął. Idą!

Jakoż po chwili ujrzano bladą, zżółkłą, smutną twarz hr. Hoyma, który wiódł pod rękę żonę

Nigdy może na tym dworze nawykłym do oglądania piękności, bardziéj olśniewająca postać się nie ukazała.

Hr. Hoym wśród tych wielkich pań szła z majestatem królowéj na czele, nieulękniona, spokojna, poważna, piękna tak, iż z ust wszystkich jeden cichy okrzyk podziwienia wyrwała. Król trzymał w nią od wnijścia wlepione oczy ale się z jéj wzrokiem nie spotkał Mając być przedstawioną królowéj, dała się wieść ku niéj, nie zdając wcale być przejętą blaskiem tego dworu, ani Apollińską pięknością króla, który widocznie stanął tak, aby się z jak największym wdziękiem pani przybyłéj przedstawił. Zniecierpliwienie drgnięciem odmalowało się na pańskiéj twarzy

Hoym jak skazany na śmierć winowajca wiódł żonę Nieprzyjaciele jego i akcyzy napawali się jego męczarnią, wcale nie tajoną i dobitnie odgrywającą się w twarzy wypaczanéj co chwila inaczéj. Królowa podniosła oczy łagodne na Hoymową, popatrzyła na nią i uśmiechnęła się jéj wdzięcznie ale z litością, jakby nad losem téj piękności. Westchnienie nawet wyrwało się z jéj piersi

Zaledwie pierwsze te formalności dopełnione zostały, muzyka zabrzmiała polskiego i król z żoną tańce rozpoczął

Księżnéj Teschen nie było jeszcze Z innych pań nie brakło żadnéj i chora nawet panna Hülchen, owa Egeria Augusta przemogła ból, aby nasycić ciekawość.

Pierwszy taniec się kończył, gdy nowy szmer u drzwi coś niezwykłego zapowiedział: rozstąpili się widzowie król zwrócił oczy w progu stała jakby wahając się czy ma wejść, księżna Teschen.

Ubrana była cała w czerni żałobnéj August ujrzawszy ją, zniecierpliwiony nieco pospieszył na spotkanie.

 Kogóż to księżna straciłaś! zapytał szydersko że się nam zjawiasz w tych szatach tak do zabawy niestosownych?

 Ciebie N. Panie cicho odpowiedziała Urszula i to nie od dziś dnia

Назад Дальше