Spodziewam się dodała zwracając do Grzegorza iż gdybym pomocy waszej w sprawie tej potrzebowała
Skłonił się pozwany, oświadczając gotowość. Powróciwszy do mieszkania swego, znalazł już tam Biedrzyka, który oczekiwał na niego.
Nie spowiadał mu się z niczego Czech, lecz z mowy widać było, że miał go za wtajemniczonego przez królowę.
Był to zresztą człowiek skryty, ostrożny, i więcej stworzony do podsłuchów, niż do rozmowy
Grzegorza powaga, rozum i nauka już w podróży na nim wielkie uczyniły wrażenie i obudziły poszanowanie.
Po kilku obojętnie rzuconych pytaniach i odpowiedziach, Biedrzyk zręcznie naprowadził mowę na młodych synów królowej. Widocznem było, iż rad był ich charaktery wyrozumieć.
Król nasz rzekł mu Grzegorz jest to rycerskie chłopię, które wzdycha tylko do tego, aby wyjść w pole i bohaterem się okazać. O tem myśli i śni, mówi i marzy Serce ma dobre, charakter szczodry i otwarty Jakim będzie królem czasu pokoju jakim panem dla swojego ludu, to dopiero przyszłe lata okazać mogą. To wiem, że szlachetny jest, miłosierny, a tak hojny i nieopatrzny w rozdawaniu co ma, jak ojciec.
Biedrzyk słuchał z uwagą.
A młodszy? zapytał.
Tego ja mniej znam mówił Grzegorz i jako o młodszym nic nie można zawczasu przesądzać. Są w braci charakterach podobieństwa i różnice. Kaźmirz więcej jest w sobie zamknięty, milczący, silniejszej woli, charakteru może będzie energiczniejszego, niż brat, ale serca dobroć i hojność pańską ma tęż samą.
Z nich dwu dodał Grzegorz nie potrzebując taić się ze swem zdaniem, bohaterstwa pewnie okaże więcej starszy, lecz młodszy królować będzie dzielniej, i jeśli z młodzieńczych początków wnosić się godzi, przez cudze oczy patrzeć nie zechce, ani nad sobą ścierpi przewagi panów i rady!!
Biedrzyk głową pokręcał, słuchając.
U nas mówił mistrz dalej, gdzie panowie nawykli mieć wielki udział w rządzie, bo Jagiełło przez czas długi zupełnie na nich się zdawał, gdy i teraz nie król, ale panowie ci wszystko czynią co chcą, i władzę całą mają w rękach, u nas młodszemu by było trudniej, gdy z rycerskim panem, Władysławem zgodzą się radzcy, bo byle mu wojować dozwolili, o resztę u nich pytać nie będzie.
Czech słuchał z wielkiem zajęciem.
Zresztą, dokończył Grzegorz wyrokować dziś o ich przyszłości się nie godzi Czas ludzi zmienia.
My wam zazdrościm przerwał Biedrzyk bo w Polsce panujący bez rady nie stanowi nic, a to my też u siebie mieć chcemy, Albrecht nam nie na rękę, bo ani mieszkać w Pradze nie może, ani sam rządzić, a biada krajowi, który zaocznie, wielkorządzcy sprawiają!!
Jeżeli do tego przyjdziemy, abyśmy sobie pana po myśli naszej wybrali, zastrzeżemy się, aby królował sam, i swobody nasze poręczył
Do tego dążymy Gdybyśmy z Polską się połączyć mogli, oparlibyśmy się Niemcom i Węgrom, i bylibyśmy panami w domu, a dla Polski też urosłaby z nas siła niemała.
Ale wprzódy potrzeba odezwał się Grzegorz abyście wy sami z różnych obozów, na które podzieleni jesteście, do jednego się zeszli, aby ten, kogo na tron weźmiecie, nie potrzebował bić się z Albrechtem naprzód, a potem z własnemi poddanemi.
Westchnął Biedrzyk
Byleśmy obcych się pozbyli, w domu między bracią ład się zrobi. Jednej matki dziatki, nie będą z sobą walczyli, ręce sobie podadzą
Zygmunt nam narzucił zięcia i córkę, choć do tego prawa nie miał
Przecieżeście przyjęli go i ukoronowali zakończył Grzegorz.
Życzemy wam najlepiej, ale wierzcie mi, nie narody sobą i losami swemi, ale Bóg włada niemi
Przyszłość on wie jeden.
II
Gdy się to działo w kółku otaczającym królowę, po za niem nikt jeszcze nie przeczuwał tego, co się w Czechach przygotowywało.
Zbigniew biskup, zajęty uśmierzeniem niepokojów, jakie mu hussyci polscy wznawiali ciągle, głównie na niego czyhając, zasadzając się i usiłując go pozbyć, jako wroga swojego, nie miał czasu wnikać zblizka w czynności królowej Sonki.
Obóz hussycki niewielki, ale ruchawy, dążył do tego, aby się wyzwolić w Polsce, jak w Czechach przykład dano, z pod zwierzchnictwa Rzymu i duchowieństwa przewagi. Oleśnicki widział dobrze następstwa, które to za sobą ciągnęło. Najpierwszem była anarchja, która w kraju otoczonym nieprzyjaciółmi, zgubę niosła.
Wszyscy nieprzyjaciele Polski, a naprzód Krzyżacy, cieszyliby się byli mocno, gdyby silny rząd, który nawet czasu małoletności czuć się dawał, walką wewnętrzną się rozchwiał.
Całą więc usilność swą skierować musiał na utrzymanie wewnętrznego pokoju, i zniszczenie w samych zawiązkach hussytyzmu, który mógł Polskę podkopać, ów biskup Zbyszek, będący dotąd jedynym Polski władzcą, choć na pozór dzielił tę władzę z innemi.
Z jednej z wycieczek swych powracając do Krakowa, zaledwie we dworcu swym wysiadłszy wprzódy nim się z kimkolwiek mógł widzieć i rozmówić, znalazł oczekującego nań Grzegorza z Sanoka.
Królowa wiedząc już o przybyciu biskupa, wysłała go, aby mu się od niej pokłonił i na zamek go wezwał. Być może też, że poleciła przygotować go do wcale niespodzianej nowiny.
Wiadomość urzędowa nadeszła z Pragi, że Czechy, wedle przyrzeczenia, wybrały Kaźmirza królem swoim.
Zobaczywszy mistrza, Oleśnicki, który zawsze go raczej jako uczonego, niż do innych spraw powołanego człowieka, uważał, powitał po łacinie.
O! szczęśliwy człowiecze! Ty sobie tu Bukoliki, Enejdą i Plauta czytasz, a w nich się lubujesz, gdy my pod ciężarem i w jarzmie chodzić musimy. Cóż królowa?
Pozdrowić was kazała, i powitać, z tem przychodzę odezwał Grzegorz patrząc biskupowi w oczy Radaby miłość waszą oglądać, bo ma też i nowinę pono, którąby się rada podzielić!
Nowinę! przerwał niespokojnie biskup Zaprawdę, lękam się nowin, bośmy ich syci
Ta złą się być nie zdaje, chociaż ja o tem sądzić nie umiem odparł Grzegorz.
Mówcież mi ją, jeśliście jej świadom zawołał biskup zaniepokojony.
Z Pragi wieść przyniesiono pewną, że Czesi tam zebrani, którzy Albrechta nad sobą nie chcą, królewicza naszego Kaźmirza obrali królem sobie, i poselstwo o tem oznajmujące, wyprawić wprędce mają.
Pierwsze wrażenie nowiny tej, którą Grzegorz nazwał dobrą, na biskupie uczyniło wrażenie wielkiego niepokoju, niemal trwogi
Zwolna załamał ręce i usta mu się dziwnie wypaczyły.
O! zawołał ta niewieścia a macierzyńska niecierpliwość, co dobrze życząc dzieciom, może im gotować męczeństwo! To sprawa królowej! Nie wątpię!!
I jakby nie zważał na to, że z poufnym królowej sługą mówił dodał z goryczą.
Nie może spocząć, nie chce czekać nasza pani a gotuje nam i dzieciom troski i brzemiona nad siły tak samo szalone owo małżeństwo z Barbarą dla niedorosłego chłopięcia układała, któremu Bóg łaskaw przeszkodził, teraz nam wojnę sprowadzi dla korony, której Kaźmirz nie posiądzie
Co tu począć z tą jej macierzyńską troskliwością!!
Grzegorz milczał.
Czechy! Czechy! mówił dalej biskup zaraza! hussytyzm! herezya! Już mamy zadatki tej choroby w kraju, nad którąbym morowe wolał powietrze!! Czechy!!
Zmarszczył się biskup
Zmarszczył się biskup
Mówią odezwał się Grzegorz iż znaczna większość narodu jest za królewiczem naszym
Ale my w domu mamy do zdobycia przedewszystkiem pokój i siłę, cóż dopiero za granice iść po zdobycze? Za plecami się nam namnoży Spytków, Dersławów i Zbąskich
Spojrzał bystro na Grzegorza.
I wy, co pokój cenić umiecie, wy co wiecie, ile on wart dla podźwignienia narodu, oświecenia go, zbogacenia, wy mówicie, że to nie jest zła wiadomość??
Mówiłem, że o tem sądu wydawać nie chcę przerwał Grzegorz królowa się cieszy
Niewiastą jest westchnął biskup Widzi tylko blask koron, a ich ciężaru nie czuje Dziecku na skronie ten rozpalony obręcz! Załamał ręce
Weszli razem do dworu biskupiego, i po chwili Zbyszek się uspokoił.
Idę z wami na zamek rzekł do Grzegorza pozwólcie mi tylko na krótką uklęknąć modlitwę i wezwać Ducha świętego
Znikł biskup, a Grzegorz pozostał z kapelanem jego i młodym pisarzem amanuensem Długoszem, w którego oczach bystra pojętność połyskiwała, choć przy biskupie pokorny i milczący stawał zdala
Mówiono o podróży, o zasadzce na życie pasterza, o śmierci Spytka, która cudownie od niebezpiecznego uwalniała nieprzyjaciela, gdy biskup powrócił i natychmiast oświadczył gotowość udania się do królowej.
Sonka oczekiwała na biskupa, którego szanowała, ale obawiała się więcej jeszcze, zawczasu układając twarz wesołą, choć niespokojną była i przeczuwała, że jej zabiegi źle być mogą przyjęte i osądzone
Dlatego może wszystko się w takiej tajemnicy gotowało, i biskup dowiadywał się o wyborze Kaźmirza, gdy już posłowie z Pragi do Krakowa się wybierali.
Z twarzy wchodzącego poważnie zachmurzonej, wyczytała królowa myśl Zbigniewa
Przy niej obok stał trzynastoletni Kaźmirz, zamyślony nad wiek swój i nie wesół, któremu Sonka rozkazała rękę biskupa ucałować
Oto przyszły król czeski! odezwała się wprost, unikając długich tłumaczeń i wiedząc, że Oleśnicki był uprzedzonym
Bogdajby nim był!! westchnął biskup lecz niczem wybór jeszcze niczem nawet koronacya, potrzeba się orężem dobijać panowania, a my
Mamy przerwała królowa cały gotowy zastęp kilkunastotysięczny, który pójdzie z nim wskazała na syna do Pragi, na pole boju i wywalczy mu koronę
Mamy powtórzyła dowódzców, ludzi i pieniądze wszystko!!
Biskup stał, wcale nie zdając się tem przekonany
Wojna z Albrechtem nie będzie łatwą rzekł ani krótką. Nie da on nam spokoju
W Węgrzech będzie zajęty szybko dodała królowa Turcy mu tam grożą, bronić się musi
A my z jego wojny z nieprzyjacielem chrześcijaństwa korzystać będziemy? spytał biskup. Cóż na to powie cesarz i Paleolog, i państwa chrześcijańskie?
Wszakże nam tę koronę przynoszą, nie szliśmy po nią poczęła królowa coraz żywiej.
Biskup spojrzał i wejrzenie to rumieniec wstydu wywołało na twarz królowej, bo wiedziała, że Zbigniew starań jej i zabiegów się domyślał, był ich pewny
Zwolna Sonka ręce złożyła przed nim.
Opiekunie moich dzieci, dobroczyńco szepnęła nie odpychaj dla tego chłopca, co mu Bóg daje Samo się to narzuca Czechy go pragną żądają proszą
Biskup nie sprzeciwiając się już, przybrał postawą człowieka, który małym się czyni, aby wielkie z siebie zrzucił brzemię.
Nie do mnie należy rozstrzygać o tem rzekł jam jednym z rady, ale nie całą radą króla, niech drudzy panowie wyrokują, czy wojny chcą, bo wybór ten nic innego nie znaczy nad długą i upartą wojnę
Dla królowej było to uspokajającem, bo choć władzę i wielką przewagę biskupa w radzie znała dobrze, lecz zawczasu już innych panów zjednać się sobie starała.
Z niewieścią umiejętnością dokazywała cudów królowa Sonka, gdy jej szło o interesa dzieci. Umiała ona jednych pozyskać obietnicami i datkami, drugich łaskawością i uśmiechem, innych zaufaniem im okazywanem
Znaczniejsza część wojewodów i kasztelanów w Radzie zasiadających, mających u biskupa uważanie i względy, ujętą była zawczasu
Ten sam urok pomnożenia potęgi Polski i rozszerzenia jej granic, sojuszem ścisłym z Czechami, który skłonił do zbliżenia się ku Litwie, ciągnął ku Czechom
Zapominano w jakim stanie zawichrzenia kraj ten był oddawna
Królowa poręczała, że sami Czesi dopomogą do uspokojenia i zjednania wszystkich Kaźmirzowi
Miała już pozyskanych sobie i za nią gotowych przemawiać w radzie królowa, Sędziwoja Ostroroga wojewodę poznańskiego i Jana z Tęczyna sandomirskiego. Ci obiecywali jej innych nawracać
Oporu można się było spodziewać, bo Zbigniew go swojem zdaniem wywołać musiał. Oglądano się na nie, a wielu przy nim z własnem zdaniem oświadczyć się nie śmiało.
Następne dni królowa spędziła w niepokoju, posyłając swoich na zwiady, usiłując odgadnąć usposobienia.
Jak przewidzieć było łatwo, zdania zostały podzielone Podawano nawet w wątpliwość, czy posłowie czescy przyjadą.
Goniec po gońcu już ich oznajmywał, a jeszcze niespełna wierzono w tak śmiałe wystąpienie Czechów.
Naostatek jednego dnia w pięknym poczcie zjawili się zapowiedziani. Na czele ich Hertwig z Rusinowa, Jan z Persztynu, Bieniasz Mokrowąs
Królowa z radości się nie posiadała Wielu z panów dopiero przybycie Czechów i wyrażone przez nich mocne postanowienie utrzymania na tronie Kaźmirza, nawróciło. Biskup trwał w umiarkowanym oporze.
Znano jego niechęć dla zarażonych hussytyzmem Czechów, obawę, aby się herezye nie zagnieździły w Polsce
Panowie Rady rozdzieleni w zdaniach, nie chcieli nic stanowić. Biskup nalegał, aby zwołać zjazd w nowem mieście Korczynie, i to co cały kraj w wojnę wciągnąć miało, poddać wyrokowi większości
Zjazd został na św. Floryan naznaczony.
Dobrze wprzód, nim dzień ten nadszedł, królowa Grzegorza z Sanoka zamówiła, aby się na nim znajdował.
Znała go już zbyt dobrze, aby się po nim śmiałego wystąpienia spodziewać mogła Spełniał jej rozkazy, nie tając tego przed nią, iż duszą nie był za temi łowami na królestwa Ale w nim, mimo to, miała wiernego i rozumnego sługę. Patrzał, słuchał, radził i choć zimnym się wydawał, pewnym był za to.
Wy mojej sprawy nie bierzecie do serca, ani mojej ani dzieci mówiła przed odprawieniem go do Korczyna.
Miłościwa pani! Na to potrzebaby, abym jasno widział, iż to, czego dziś się pragnie, jest istotnie z dobrem waszem i syna spokojnie rzekł Grzegorz. Jam ślepy, czy też nieudolny, ale nie widzę
Korona nie zdaje się wam pożądaną? przerwała królowa.
Nie rozprawiając już z nim, bo go przekonać nie mogła, królowa zwróciła rozmowę i dała mu tylko instrukcye, co miał czynić.
Jestem prawie pewną wygranej rzekła choć biskup przeciwko mnie będzie. Jeżelibym się jednak zawiodła, baczcie!! i natychmiast przybądźcie dać mi znać. Znajdę środki
Przed Grzegorzem, choć tak ostygłym, nie taiła się z niczem Sonka. Lice jej pałało.
Jeśli koronę odrzucą! tak jest, znajdę środki, aby jej Kaźmirz nie postradał?? Wojsko, ludzi, ochotników Nie mogą mi zabronić popierania sprawy syna!!
Sprzeciwiać się królowej nie śmiał Grzegorz Nazajutrz, z pewnym niesmakiem, wyruszył do Korczyna