Obserwując - Блейк Пирс 6 стр.


Riley ponownie przełknęła ślinę. Oczywiście miał rację – był niemal zadziwiająco blisko prawdy w swoich przypuszczeniach.

To dopiero jest empatia, pomyślała. Wróciła myślami do nocy morderstwa, kiedy to stała przed pokojem Rhei, pragnąc wejść do środka; czując, że odkryłaby coś ważnego, gdyby mogła wejść tam w tym momencie. Ale chwila ta minęła. Kiedy Riley weszła do środka, pokój był wysprzątany i wyglądał, jak gdyby nigdy nic takiego tam nie miało miejsca.

Powiedziała powoli…

– Naprawdę chciałabym zrozumieć… dlaczego. Chciałabym wiedzieć…

Jej głos ucichł. Czy odważyłaby się powiedzieć Haymanowi lub komukolwiek innemu prawdę? Że chciała zrozumieć umysł osoby, który zamordowała jej przyjaciółkę? Że chciała niemalże empatyzować z nim?

Ulżyło jej, gdy Hayman pokiwał głową i wydawał się ją rozumieć.

– Wiem dokładnie, co czujesz. Też kiedyś czułem to samo.

Otworzył szufladę biurka, wyjął książkę i podał jej ją.

– Możesz ją pożyczyć. To dobre wprowadzenie do tematu.

Tytuł książki brzmiał “Mroczne Umysły: Obnażenie Osobowości Zabójcy”. Riley była zaskoczona, gdy w miejscu autora zobaczyła nazwisko samego Doktora Dextera Zimmermana.

Hayman powiedział:

– Ten facet to geniusz. Nawet sobie nie wyobrażasz, do jakich wniosków dochodzi w tej książce. Po prostu musisz ją przeczytać. Możliwe, że zmieni twoje życie. Moje zmieniła.

Riley poczuła się przytłoczona gestem Haymana.

– Dziękuję – powiedziała nieśmiało.

– Nie ma sprawy – odpowiedział z uśmiechem Hayman.

Riley wyszła z sali i prędko wybiegła z budynku, kierując się w stronę biblioteki. Już nie mogła się doczekać rozpoczęcia lektury. Jednocześnie ogarnęło ja ją lekka obawa.

“Możliwe, że zmieni twoje życie”, powiedział jej Hayman.

Tylko czy na lepsze, czy na gorsze?

Rozdział VII

Riley usiadła przy lekko odgrodzonym biurku w bibliotece uniwersyteckiej. Położyła książkę przed sobą i siedziała, wpatrując się w tytuł – “Mroczne Umysły: Obnażenie Osobowości Zabójcy” autorstwa Doktora Dextera Zimmermana Nie była pewna dlaczego, ale cieszyła się, że zdecydowała się zacząć czytać tutaj, a nie w swoim pokoju. Może po prostu nie chciała, by jej przerywano pytaniami o to, co czyta i po co. A może chodziło o coś innego. Dotknęła okładkę i przeszedł ją dziwny dreszcz…

Strach?

Nie, to nie mogło być to. Dlaczego miałaby się bać książki? Mimo wszystko odczuwała obawę, jak gdyby miała zamiar zrobić coś zakazanego. Otworzyła książkę i jej wzrok spoczął na pierwszym zdaniu…


Na długo przed dokonaniem morderstwa, zabójca ma potencjał, by popełnić taką zbrodnię.


W miarę jak czytała wyjaśnienia autora na temat tego stwierdzenia, poczuła, jak zanurza się w mroczny i okropny świat – nieznany jej, ale który z tajemniczych powodów musiała odkryć i spróbować zrozumieć. Przewracając strony, poznawała jednego potwornego mordercę za drugim.

Poznała Teda Kaczynskiego, ksywka “Bombowiec”, który przy pomocy środków wybuchowych zabił troje ludzi i zranił dwadzieścia trzy osoby.

Później był John Wayne Gacy, który uwielbiał przebierać się za klauna i zabawiać dzieci na przyjęciach i wydarzeniach charytatywnych. Był lubiany i szanowany przez otoczenie, nawet wtedy, kiedy po kryjomu wykorzystał seksualnie i zamordował łącznie trzydziestu trzech chłopców i młodych chłopaków, których ciała ukrył pod podłogą we własnym domu.

Riley była wyjątkowo zafascynowana Tedem Bundy, który ostatecznie przyznał się do trzydziestu morderstw – choć bardzo możliwe, że było ich o wiele więcej. Przystojny i charyzmatyczny, zaczepiał kobiety w publicznych miejscach i szybko zdobywał ich zaufanie. Przedstawiał się jako “najbardziej nieczuły drań o sercu z kamienia, jakiego kiedykolwiek poznałaś”. Ale kobiety, które zabił nie zdawały sobie sprawy z jego okrucieństwa aż do momentu, gdy było za późno.

Książka była pełna informacji o takich mordercach. Bundy i Gacy byli wybitnie inteligentni, a Kaczynski miał ogromny dar do dzieci. Zarówno Bundy, jak i Gacy byli wychowani przez okrutnych, agresywnych mężczyzn, i byli brutalnie wykorzystani seksualnie w młodości. Riley jednak zastanawiało – co sprawiło, że zostali zabójcami? Wielu ludzi przeżyło traumę w dzieciństwie, a mimo wszystko nie zmieniło ich to w morderców. Studiowała książkę Doktora Zimmermana w poszukiwaniu odpowiedzi.

Według jego szacunków, mordercy byli w stanie odróżnić dobro od zła, byli także świadomi potencjalnych konsekwencji swoich działań. Mieli jednak wyjątkową zdolność, która pozwalała im wyłączyć tę świadomość w celu popełnienia danych zbrodni. Zimmerman napisał również to, o czym powiedział na zajęciach – zabójcom brakowało zdolności do empatii. Byli świetnymi pozerami, którzy potrafili udawać empatię i inne normalne uczucia, przez co ciężko było ich zauważyć – często byli też bardzo lubiani i czarujący.

Mimo wszystko, były pewne znaki ostrzegawcze, które można było wyłapać. Na przykład, psychopata to często ktoś, kto uwielbia władzę i kontrolę. Oczekuje, że uda mu się osiągnąć potęgę i nierealne cele bez zbytniego wysiłku, tak jak gdyby sukces mu się po prostu należał. Użyje jakichkolwiek środków, by osiągnąć te cele – wszystkie chwyty były dozwolone, nawet te najbardziej bezprawne czy okrutne. Przeważnie obwinia innych o swoje porażki, a także kłamie często i z łatwością…

Umysł Riley był zaskoczony bogactwem informacji i przemyśleń Zimmermana. Jednak w miarę jak czytała, ciągle wracała myślami do pierwszego zdania książki…


Na długo przed dokonaniem morderstwa, zabójca ma potencjał, by popełnić taką zbrodnię.


I chociaż mordercy różnili się między sobą, Zimmerman zdawał się twierdzić, że istniał pewien typ osoby, która była stworzona do zabijania Riley zastanawiała się – dlaczego takich osób nie rozpoznawano i zatrzymywano zanim w ogóle rozpoczęli swoje działania?

Riley nie mogła się doczekać, by czytać dalej i dowiedzieć się, czy Zimmerman miał jakąś odpowiedź na to pytanie. Jednak spojrzała na zegarek i zdała sobie sprawę, że upłynęło bardzo dużo czasu od kiedy wciągnęła się w lekturę. Musiała iść w tej chwili; w innym wypadku spóźniłaby się na swoje kolejne zajęcia. Opuściła bibliotekę i ruszyła przez kampus, ściskając w dłoni książkę Doktora Zimmermana. W połowie drogi na zajęcia nie mogła oprzeć się pokusie, by otworzyć książkę – tak też zrobiła, i jednocześnie idąc, czytała naprędce fragmenty tekstu.

Nagle usłyszała męski głos…

– Hej, uważaj tam!

Riley zatrzymała się i podniosła wzrok znad książki. Na chodniku przed nią stał Ryan Paige, uśmiechając się do niej. Wydawał się mocno rozbawiony roztargnieniem Riley. Powiedział:

– Wow, to musi być naprawdę niezła książka. O mało co na mnie nie wpadłaś! Mogę zerknąć?

Mimo zawstydzenia, Riley wręczyła mu książkę.

– Jestem pod wrażeniem – rzekł Ryan, kartkując kilka stron. – Dexter Zimmerman to prawdziwy geniusz. Prawo karne nie jest moją specjalizacją, ale miałem z nim parę zajęć na studiach pierwszego stopnia, i naprawdę mnie zwalił mnie z nóg. Czytałem kilka z jego książek, ale nie tę konkretną. Czy jest tak dobra, jak mi się wydaje?

Riley pokiwała głową. Uśmiech Ryana zbladł. Powiedział:

– To co przytrafiło się tamtej dziewczynie w czwartek wieczorem, to naprawdę straszne. Znałaś ją może?

Riley ponownie skinęła głową i odpowiedziała:

– Mieszkałyśmy z Rheą w tym samym akademiku – Gettier Hall.

Ryan był w szoku.

– O matko, tak mi przykro. Musi ci być strasznie ciężko.

Przez chwilę Riley wróciła wspomnieniami do krzyku, który obudził ją tamtej makabrycznej nocy, do widoku Heather, klęczącej i wymiotującej na korytarzu, do krwi na podłodze pokoju, do szeroko otwartych oczu Rhei i jej poderżniętego gardła… Przeszły ją ciarki i pomyślała…

Nawet nie ma pojęcia, jak bardzo.

Ryan pokręcił głową i powiedział:

– Na całym kampusie panuje napięcie od czasu tej tragedii. Zeszłej nocy policja pojawiła się u mnie w mieszkaniu. Obudzili mnie, zadawali różne pytania. Możesz to sobie wyobrazić?

Riley zrobiło się trochę głupio. Pewnie, że mogła to sobie wyobrazić. W końcu to ona podała jego nazwisko policji. Powinna się przyznać? Przeprosić go? Podczas gdy próbowała podjąć decyzję, Ryan wzruszył ramionami i rzekł:

– Cóż, obstawiam, że musieli przesłuchać wielu chłopaków. Słyszałem, że była tamtej nocy w Norze Centaura, a przecież ja też tam byłem. Po prostu wykonują swoją pracę, to zrozumiałe. Mam tylko nadzieję, że złapią potwora, który to zrobił. Tak czy siak, to, co przydarzyło się mi to nic w porównaniu z tym, przez co musisz przechodzić ty. Tak jak mówiłem, naprawdę mi przykro.

– Dzięki – odparła Riley, zerkając na zegarek.

Nie chciała być niemiła. Prawdę powiedziawszy, już wcześniej miała nadzieję, że wpadnie ponownie na tego przystojniaka. Ale w tej chwili spóźniała się na zajęcia – zresztą, nie była w nastroju, by czerpać przyjemność z czyjegokolwiek towarzystwa, nawet Ryana. Ryan oddał jej książkę, tak jak gdyby to wyczuł. Następnie wyrwał mały skrawek papieru z zeszytu i zapisał coś na nim. Nieco nieśmiało powiedział:

– Słuchaj, mam nadzieję, że to nie jest z mojej strony jakoś bardzo nie na miejscu, ale… pomyślałem, że dam ci mój numer. Na wypadek, gdybyś miała ochotę z kimś pogadać. Albo i nie. Decyzja należy do ciebie.

Wręczył jej karteczkę i dodał:

– Zapisałem też moje nazwisko, gdybyś przypadkiem zapomniała.

– Ryan Paige. Nie zapomniałam.

Sama też podała mu swój numer. Martwiła się, że mogła wyjść na obcesową, dyktując mu go zamiast zapisać go na papierze. Prawdę mówiąc, cieszyła się, że może znowu się spotkają. Po prostu ciężko było jej w tej chwili okazywać sympatię nowo poznanej osobie.

– Dzięki – powiedziała, chowając skrawek do kieszeni. – Do zobaczenia!

Minęła Ryana i ruszyła na zajęcia. Usłyszała, jak odkrzyknął za jej plecami:

– Mam taką nadzieję!

* * *

Przez cały dzień Riley czytała fragmenty książki Zimmermana, kiedy tylko mogła. Nie mogła się oprzeć myśli – czy to możliwe, że morderca Rhei był niczym Ted Bundy, czarującym mężczyzną, któremu udało się zdobyć zaufanie swojej ofiary? Przypomniało jej się, co Dr Zimmerman powiedział tego ranka na zajęciach…

“Morderca znał Rheę i chciał jej śmierci”.

W przeciwieństwie do Bundy’ego, zabójca Rhei już zakończył swoją misję. Nie szukał kolejnych ofiar. Przynajmniej zdaniem Doktora Zimmermana.

Wydawał się tego tak pewny, pomyślała Riley. Zastanawiała się, skąd brała się ta jego pewność. Później tego wieczora Riley i Trudy w ciszy uczyły się wspólnie w swoim pokoju. Riley powoli poczuła się niespokojna i niecierpliwa. Nie była pewna dlaczego. W końcu wstała od biurka, włożyła na siebie kurtkę i skierowała się w stronę drzwi. Trudy podniosła wzrok znad pracy domowej i spytała:

– Dokąd idziesz?

– Nie wiem – odpowiedziała Riley. – Po prostu chcę wyjść na chwilę.

– Sama?

– Tak.

Trudy pokręciła głową i spojrzała z niepokojem na Riley.

– Jesteś pewna, że to dobry pomysł? Może powinnam pójść z tobą. A może powinnaś zadzwonić po kampusowe usługi przewozowe.

Riley poczuła niespodziewany wybuch niecierpliwości.

– Trudy, przecież to śmieszne – rzekła. – Po prostu chcę się trochę przejść. Nie możemy tak żyć – zawsze w strachu, że coś okropnego może nas spotkać. Życie musi toczyć się dalej.

Samą Riley zaskoczyła suchość jej własnych słów. Widziała po wyrazie twarzy Trudy, że zrobiło jej się przykro. Siląc się o łagodniejszy ton, Riley powiedziała:

– Zresztą jeszcze nie jest tak późno. I nie zejdzie mi długo. Będę na siebie uważać. Obiecuję.

Trudy nie odpowiedziała. W ciszy otworzyła swoją książkę i wróciła do lektury. Riley westchnęła i wyszła na korytarz. Stała tam przez kilka chwil, zastanawiając się…

Dokąd chcę iść? Co chcę zrobić?

W końcu doszła do wniosku…

Chcę tam wrócić.

Chciała wiedzieć, jak dokładnie doszło do zgonu Rhei.

Rozdział VIII

Pytania na temat śmierci Rhei nieustannie zalewały umysł Riley, gdy stała w bezruchu i mierzyła wzrokiem korytarz akademika.

To tutaj wszystko się zaczęło, pomyślała. Oczyma wyobraźni zobaczyła akademik w tamtą czwartkową noc, kiedy to niechętnie zgodziła się wyjść ze swoimi przyjaciółkami do Nory Centaura. Włożyła wtedy na siebie kurtkę dżinsową i pasujący top, po czym wyszła na korytarz. Trudy i Rhea zbierały pozostałe dziewczyny do wyjścia: Cassie, Ginę i Heather. Riley pamiętała aurę niedojrzałej ekscytacji – zapowiedź picia, tańczenia, i może jakichś chłopaków. Pamiętała również, jak bardzo oderwana od tego wszystkiego się czuła.

Tak jak ich paczka tamtego wieczoru, Riley poszła wzdłuż korytarza i kontynuowała na zewnątrz. Było już ciemno – nie tak ciemno jak tamtej nocy, ale latarnie przy drodze były zapalone, więc Riley z łatwością mogła sobie wyobrazić, jak to wyglądało wtedy. Gdy szła tą samą ścieżką, przypomniało jej się, jak ciągnęła się za grupą, mając ochotę wrócić z powrotem do akademika i uczyć się dalej. Cassie, Gina i Heather trzymały się razem, rozmawiając i chichocząc. Rhea i Trudy szły obok siebie, drocząc się i szturchając w związku z jakimś żartem, którego Riley nie usłyszała.

Riley, podążając ich ścieżką od kampusu aż do pobliskich ulic, przypominała sobie wszystko, co działo się tamtej nocy. Wkrótce dotarła do wejścia do Nory Centaura, tak jak i wtedy. Pamiętała, jak wepchnięto ją do zadymionego, hałaśliwego baru. Kiedy weszła do środka, zobaczyła, że było tam zdecydowanie mniej ludzi niż tamtego wieczoru. Było też ciszej. Z szafy grającej leciało “Uninvited” Alanis Morissette, wystarczająco cicho, by Riley usłyszała dźwięk gry w bilard. Nad pustym parkietem nie było też ruszających się świateł czy błysków. Riley jednak wyraźnie pamiętała hałas i chaos panujący w barze tamtej nocy – “Whiskey in the Jar” grało na cały regulator, że aż czuć był wibrację; Heather, Cassie i Gina skierowały się prosto do baru, a Trudy złapała Riley i Rheę, i krzyknęła przez muzykę:

“Chodźmy razem potańczyć!”

Gdy tak stała i wpatrywała się w pusty teraz parkiet, Riley przypomniała sobie, jak pokręciła wtedy głową i uwolniła rękę z uścisku, a także jak Trudy wydawała się zraniona, po czym pokazała jej język i poszła tańczyć z Rheą. Czy to był ostatni raz, kiedy Riley widziała Rheę żywą? Pamiętała, jak zeszła po schodach na dół, by być sama. Kiedy ponownie zobaczyła swoje przyjaciółki, potykały się pijacko, schodząc ze schodów, a Trudy trzymała pełen dzban piwa.

Riley spytała wtedy Trudy…

“Gdzie jest Rhea?”

Trudy nie znała odpowiedzi, ale jedna z dziewczyn (Riley wydawało się, że była to Heather) powiedziała, że Rhea poszła z powrotem do akademika. Riley aż przełknęła ślinę, gdy zdała sobie sprawę, że faktycznie ostatni raz, gdy widział Rheę żywą był tutaj, na tym parkiecie. Ponownie poczuła falę wyrzutów sumienia i okropność tego słowa: gdyby…

Może gdybym wtedy została i zatańczyła z nimi…

Przypomniała sobie jednak, co powiedział Dr Zimmerman o poczuciu winy – nie przywróci ono życia Rhei.

“Skup się zamiast tego na swojej zdolności do empatii”.

Riley zastanawiała się – czy właśnie to próbowała teraz zrobić, przeżywając na nowo to, co wydarzyło się tamtej nocy? Czy próbowała empatyzować? Jeśli tak, to z kim? Nie miała pojęcia. Wiedziała tylko, że jej ciekawość rosła z sekundy na sekundę. Chciała po prostu wiedzieć – nie mając tak naprawdę pojęcia, czego spodziewała się dowiedzieć.

Riley odwróciła się od parkietu i dostrzegła kilku chłopaków grających w bilard. Jednym z nich był Harry Rampling, rozgrywający, który zaczepił ją tamtej nocy. Riley patrzyła, jak Harry wykonał zagranie, jednak nie udało mu się trafić żadną bilą do otworu. Jej zdaniem było to głupie uderzenie. Sama umiała grać całkiem nieźle. Harry złapał z nią kontakt wzrokowy i uśmiechnął się szyderczo. Podszedł do swojego przeciwnika, który szykował się do gry, i szepnął mu coś do ucha, cały czas patrząc na Riley. Obydwaj roześmiali się sarkastycznie, po czym Riley wywnioskowała, że Harry musiał powiedzieć coś ohydnego i obraźliwego.

Назад Дальше