Światło Nocy - Amy Blankenship 3 стр.


Intuicja Trevora podpowiedziała mu, że ktoś mu się przygląda. Detektyw odwrócił głowę w stronę drzwi. Prawie nie potrafił opanować zdziwienia, gdy jego oczom ukazali się Quinn Wilder i Warren Santos. Gdyby jego podejrzenia teraz nie były skierowane gdzie indziej, Trevor byłby prawie pewien, że ta para była zamieszana w niedawne morderstwa oraz, że planują następny krok. Ale takie wąskie myślenie było zarezerwowane dla półmózgów z miejscowego komisariatu.

Co tu robi właściciel Światła Nocy? Zapytał Trevor, odwracając się do Kat.

Wszyscy staramy rozwiązać ten sam problem wampirów, odpowiedziała Kat, a jej pełen sprzeciwu wzrok spotkał się z wzrokiem Quinna. No nieźle, wyglądało na to, że jest wkurzony. Chcąc tylko sprawdzić, czy jej się nie przywidziało, Kat pochyliła się w stronę Trevora, żeby to wyglądało tak, jak gdyby szeptała mu coś do ucha, Czy masz może jakąś broń, której moglibyśmy użyć, żeby mieć równe szanse? Mówiąc to Kat puściła do niego oko, zdając sobie sprawę, że właśnie pozyskała kolegę do zespołu.

Trevor przez chwilę zastanawiał się nad jej pytaniem, w myślach robiąc inwentarz rzeczy, które miał w bagażniku.

Taa, coś tam się znajdzie w samochodzie, przyznał. Może będziemy musieli podjechać do mnie po więcej, mam trochę sprzętu w moim schowku na broń.

Cudownie, pomyślała Kat.

W momencie gdy Warren i Quinn przechodzili obok baru, odbiornik interkomu w uchu Warrena znowu zaczął brzęczeć. Quinn wcale się nie przejmował spóźnieniem. Dzięki temu mógł się dowiedzieć o czym naradzała się szczęśliwa para przy barze.

Kat dostrzegła zbliżającego się Quinna, szybko podeszła do niego na drugi koniec baru tak, żeby znaleźć się w miejscu gdzie Trevor nie podsłucha, a Quinn jej nie wyda. Sięgnęła po butelkę, odwróciła się i stanęła twarz w twarz z Quinnem, który teraz znajdował się między nią a barem.

Czy oś podać? Zapytała Kat i sarkastycznie uniosła brew. Wiesz, że klienci nie mogą wchodzić za bar.

Quinn zrobił jeszcze jeden krok w jej kierunku, chociaż i tak znajdował się już zdecydowanie za blisko. Zablokował jej możliwość wywinięcia się, kładąc rękę na półce za jej ramieniem. Widząc, że Kat spogląda przez jego ramię na mężczyznę, z którym przed chwilą rozmawiała Quinn warknął, Dziś nie czas na rozrywkę, Kat. Ostrzegam cię. To, że nie bierzemy cię ze sobą na polowanie nie znaczy, że żaden wampir nie odważy się wejść do tego lokalu.

Kat głośno wypuściła powietrze, wiedząc, że Quinn próbuje ją zwieść starą sztuczką. Daj komuś poczuć, że jest ważny, przydzielając mu nieistotne bezpieczne zadanie.

Dam sobie radę, poinformowała go, dając nura pod jego ramieniem i idąc z powrotem w stronę Trevora. A jeżeli będę czegoś potrzebować, to jest już tu ktoś, kto mi chętnie pomoże. Te ostatnie słowa zostały wypowiedziane z uwodzicielską nutką w głosie. To było kłamstwo, ale Quinn zasłużył sobie na to, gdyż poważnie ją wkurzał.

Kat uśmiechnęła się w duchu, wiedząc, że Quinn pomyśli, że jej chodzi o podryw, a Trevor pomyśli, że o wspólną wyprawę na wampiry. W tym właśnie momencie Warren skończył załatwiać swoje sprawy i dał Quinnowi znak, że jest gotowy do wyjścia.

Quinn zacisnął usta, stanął za Kat, pochylił się i prawie dotykając wargami jej ucha wyszeptał, Życzę ci bezpiecznej nocy. Z zadowoleniem zauważył, jak jej ciało, od szyi aż do ramion pokryło się gęsią skórką.

Kat poczuła, jak uginają się pod nią kolana i musiała przytrzymać się baru. Próbując dojść do siebie, podskoczyła jednak, gdy usłyszała głos Michaela tuż za swoimi plecami.

Uważaj, jak ciągniesz kota za ogon, złotko, przypomniał jej Michael, po czym kiwnął głową w kierunku Trevora i udał się na dach, aby spotkać tam Kanea.

Trevor zmarszczył czoło na widok konsternacji, która malowała się na twarzy Kat. Czy to był wampir?

Nie, dżentelmen, który pomaga nam polować na prawdziwe potwory, powiedziała Kat z przekonaniem, a potem dodała w myślach, że właśnie on, jako jedyny nie robi afery z tego, że ona chce dzisiaj stąd wyjść. Cóż, wygląda na to, że się spóźniamy. Jesteś gotowy do wyjścia?

*****

Kane dreptał po dachu tam i z powrotem, zaciągając się papierosem i sporadycznie wymachując rękami. Czekając na Michaela, stawał się coraz bardziej niespokojny.

Jaguary i kuguary, zamruczał pod nosem. Są gorsi od zwykłych domowych kotów. Każdy z nich chciałby wydawać rozkazy. Wolałbym raczej współpracować z Kojotami, niż z tym ścierwem.

Michael zbliżył się do krawędzi dachu, zaszedł Kanea od tyłu i usłyszał jak tamten na głos wyraża swoje niezadowolenie. Zmarszczył czoło, gdy Kane nagle umilkł, wyczuwając jego obecność i odwrócił się w jego stronę.

Do licha, Kane, czy w końcu zamierzasz ze mną pogadać o tym co cię ciągle gryzie? zapytał Michael podchodząc coraz bliżej.

Raczej nie, odpowiedział Kane.

Spoko, Michael czekał, wiedząc, że bardziej niż kłótni, Kane nie cierpi braku zainteresowania tym co ma do powiedzenia. Potrzebował zawsze udowodnić swoją rację.

Kane odszedł na drugi koniec budynku z intencją zachowania pewnego dystansu. Zupełnie mu wyleciało z głowy, że Michael był w stanie go wyśledzić przez cały ten czas zdążył się już od tego odzwyczaić. Raven był chyba trochę zawiedziony, że nie wszyscy z jego wojska przyszli do magazynu na naradę paru świrów dało sobie wolne. Podejrzewam, że wampiry, których zabrakło na naszej zabójczej imprezie, musiały gdzieś znaleźć bezpieczną kryjówkę na dzień. Zamierzam to sprawdzić.

Michael nie odezwał się słowem, patrząc jak Kane oderwał się od krawędzi dachu, by za moment wylądować na chodniku. Zamierzał zrobić dokładnie to samo, gdy nagle coś na dachu budynku po drugiej stronie ulicy przykuło jego uwagę.

Przyglądając się uważnie, Michael dostrzegł tylko cień znikającej postaci. Coś w tym cieniu było dziwnie znajome, ale Michael nie potrafił określić co.

Czy ten ktoś polował na Kanea, a może na niego? Próbując chwilowo odwrócić swoją uwagę, Michael spojrzał w dół i uśmiechnął się spadając. Choć nie widział już Kanea i znał drogę do magazynu, raczej niż podążać tą drogą, wolał kierować się wołaniem swojej własnej krwi, która krążyła w ciele jego przyjaciela. Nim zdążył zbliżyć się do magazynu, jego uszy już wychwyciły krzyki wampirów, zaskoczonych przez Kanea.

Zatrzymał się na chwilę w drzwiach i posługując się swoim niezwykłym wzrokiem, rozejrzał po ogromnym ciemnym pomieszczeniu. Kane już miał na swoich plecach dwóch wampirów, a kilku innych zamierzało rzucić się na niego zwartą grupą. Michael wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i udał się w kierunku Kanea, gdy głos tamtego odezwał się echem w jego głowie.

Sam to załatwię. Zabezpiecz tyły i nie daj nikomu uciec, powiedział Kane na wydechu, jednocześnie łamiąc kark wampirowi, który właśnie próbował wyrwać mu krtań. Zerwał się nagle i puścił swoją ofiarę, czując jak kły innego wampira wbijają mu się w ramię.

Michael uniósł obie brwi w niemym zdziwieniu i stanął drzwiach.

Dobrze, skoro jesteś tego pewien. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o metalową futrynę.

Wiesz co nudzi mi się, powiedział, a po chwili, dodał zwracając się do bezdusznych wampirów, które jeszcze nie były zaangażowane w walkę, Nie sądzę, żeby któryś z was zechciał sprawić mi tę przyjemność i spróbował uciekać?

Michael uniósł obie brwi w niemym zdziwieniu i stanął drzwiach.

Dobrze, skoro jesteś tego pewien. Skrzyżował ręce na piersi i oparł się o metalową futrynę.

Wiesz co nudzi mi się, powiedział, a po chwili, dodał zwracając się do bezdusznych wampirów, które jeszcze nie były zaangażowane w walkę, Nie sądzę, żeby któryś z was zechciał sprawić mi tę przyjemność i spróbował uciekać?

Kiedy Kaneowi wreszcie udało się oddzielić głowę pierwszego wampira od ciała, jeden ze stojących przy ścianie spróbował zrobić dokładnie to, co zasugerował Michael, ale gdy tylko się ruszył w kierunku wyjścia, Kane złapał go od tyłu za skórzaną kurtkę. To chyba nie jest dobry pomysł, wyszeptał złowieszczo i zaczął walkę.

Czy twoja matka nie powiedziała ci, że trzeba się dzielić? Michael uśmiechnął się, patrząc jak Kane sprawia tamtemu łomot. Miał wrażenie, że w tej chwili Kane potrzebował bólu, żeby poczuć, że naprawdę żyje. Nie wątpił, że Kane wyjdzie zwycięsko z tej walki, a uwolnienie agresji i emocji może tylko pomóc jego przyjacielowi w ponownym otwarciu się na świat nie ma to jak terapia.

Moja matka była złodziejką, odpowiedział Kane, wyskakując w górę i uderzając obunóż w klatkę piersiową wampira, który szarżował prosto na niego. Siła uderzenia wybiła wampira w powietrze, a Kane poleciał do tyłu i wylądował na plecach. Zrobił sprężynę i po chwili był z powrotem na nogach. Moja matka nie była przekonana co do dzielenia się.

Obydwaj dobrze wiemy, że twoja matka nie była złodziejką, skarcił go Michael, Była dobrze urodzoną damą.

Kane właśnie dostał w pysk i leciał do tyłu. Michael przyglądał się, jak Kane przelatuje obok niego i ląduje na tej samej kupie śmieci, na której już kiedyś siedział, uderzony przez Krissa. Westchnął głęboko, widząc, że Kane zaczyna wyglądać jak krwawa miazga. Nie zważając na ból i rany Kane rzucił się znowu w wir walki, szarpiąc i niszcząc wszystko, co napotkał na swojej drodze.

Czy wciąż jesteś pewien, że nie potrzebujesz wsparcia? zapytał Michael przez dźwięki gruchotanych kości i stóp klapiących w coraz większych kałużach krwi. Zaśmiał się, słysząc jak Kane zaczyna mamrotać jakieś zaklęcie Syna. Kane przerwał w pół słowa, trafiony pięścią w szczękę.

No nie, wyszeptał jak już odzyskał głos i splunął krwią prosto w twarz wampira, który go trafił. Następnie złapał drewnianą drzazgę z krzesła, które zostało zniszczone podczas bójki i wsadził ją w usta wampira tak, że wyszła drugą stroną przez kark.

Michael tylko się skrzywił. Obserwował uważnie całą bójkę i naliczył już trzy zlikwidowane wampiry. Pozostały jeszcze cztery. Kane był nieustraszonym wojownikiem, to było widać zwłaszcza teraz, po tym jak został pogrzebany żywcem. Ta myśl przypomniała Michaelowi o nurtującym go pytaniu: jak Kaneowi udało się złamać krępujące go zaklęcie bez użycia krwi pokrewnej duszy?

Nie minęło dwudziestu minut, jak Kane upadł na kolana. Patrzył przez czerwoną mgłę i słyszał zbliżające się plaskanie. Otarł krew z ust i spróbował się podnieść. Roześmiał się, gdy rozjechały mu się nogi na podłodze, która była cała śliska od krwi.

A nagrodą dla zwycięzcy będzie worek opatrunków i zasłużony odpoczynek w domu Michaela, Michael pochylił się nad Kanem oplótł go ramieniem i pomógł wstać. Zatoczyli się kilkakrotnie zanim zdołali złapać równowagę.

Chyba masz jakiś dom? zapytał Kane, w nadziei, że jeżeli będzie coś mówił, to nie straci przytomności zanim dotrą na miejsce. Tak naprawdę Kane wiedział, gdzie mieszkał Michael, ale wolał się do tego nie przyznawać. Nie chciał, żeby Micheal się na niego wściekł za to, że przez tyle czasu trzymał się z daleka. On sam z tego powodu odczuwał do siebie pewien żal, ale kierowała nim wewnętrzna potrzeba zachowania dystansu.

Jasne, że mam. Przecież jestem dorosły. W dodatku trumny wyszły z mody. Michael ugryzł się w język. Tym razem jego żart nie był zabawny. Chawira jest ogromna. Przedtem mieściło się w niej jakieś wiktoriańskie muzeum sztuk pięknych, ale przenieśli się do nowego lokalu w Beverly Hills. Może gdybyś się do mnie wprowadził, to miejsce stałoby się czymś w rodzaju domu.

Chcę mieć zwierzaka, znienacka zakomunikował Kane, skupiając się na stawianiu jednej nogi przed drugą tak, żeby nie upaść.

Że co? zapytał Michael.

Jeżeli mam z tobą zamieszkać, to chcę mieć zwierzaka.

Michael tylko się uśmiechnął. Wyglądało na to, że przez te wszystkie lata jego stary przyjaciel nie stracił swojego zamiłowania do psów.

Rozdział 3

O co chodzi z Micah? Nick zapytał Stevena podczas gdy parkowali między dwoma busami na parkingu przy kościele.

Jak to zwykle bywa, Micah i Quinn pokłócili się o to, kto wydaje rozkazy, Micah strzelił focha i ulotnił się żeby ochłonąć. Odpowiedział Steven wysiadając z auta. Wciąż go bawiło, że jaguary mogły mieć prawo jazdy jaguar za kierownicą niezłe jaja. Razem trenowali sztuki walki. Bójka to dla nich nic nowego.

Dlaczego w takim razie nie wrócił? Zastanawiał się Nick.

I to jest właściwe pytanie, przytaknął Steven, Quinn uważa, że Micah uciekł, ale ja się z nim nie zgadzam.

Skąd masz tę pewność? Zapytał Nick z zaciekawieniem.

Stąd, że Alicia wróciła do domu zaledwie kilka tygodni przed jego zniknięciem. Micah nie mógł się doczekać, kiedy będzie mógł ją zabrać do domu. Nawet gdy Nathaniel jeszcze żył, Micah był dla niej bardziej troskliwy, niż prawdziwy ojciec. Nie odszedłby dobrowolnie, wiedząc, że ona jest w domu. Wzruszył ramionami, po czym dodał, Nawet gdyby postanowił porzucić rodzinę, z pewnością zabrałby ją ze sobą.

Nick pokiwał głową, zastanawiając się, czy wampiry miały cokolwiek wspólnego z tajemniczym zniknięciem Micah. Nie wyglądało to dobrze, dlatego Nick chciał wierzyć, że Micah po prostu porządnie się wkurzył i potrzebował trochę więcej czasu na ochłonięcie. Jutro porozmawia z Alicią i dopyta ją dokładnie.

Steve spojrzał w górę na monumentalny kościół, ozdobiony zewsząd misternymi rzeźbami i figurami świętych. Kościół prezentował się tak dostojnie dlatego, że został tu przewieziony z Rzymu. Ktoś musiał zainwestować ogromne kwoty w to przedsięwzięcie. Ci najzamożniejsi często byli największymi grzesznikami, dlatego zależało im aż tak bardzo na zademonstrowaniu swojej pobożności.

A naprawdę chodziło o to, że to właśnie tu, w tym kościele, po każdej niedzielnej mszy burmistrz spotykał się z przedstawicielami mafii i ubijał z nimi interesy. Jednakże jemu zależało na odpowiedzi na inne pytanie co ta dziewczyna robiła tutaj sama w środku nocy?

W kościele panował mrok, nie licząc kilku okien które wpuszczały trochę światła na piętro. Z tego co pamiętał, tam chyba mieściła się zakrystia. Zastanawiał się też, czy tu mieszkał ksiądz, którego on zamknął bezpiecznie w szafie. To było coś, czego do tej pory nie potrafił zrozumieć. Musiał przyznać, że ci katolicy byli naprawdę wierzący.

Zdążył już opowiedzieć Nickowi wszystko, co wydarzyło się tamtej nocy a raczej prawie wszystko. Za żadne skarby nie podzieli się z nim historią ze strojem małego chórzysty. Steven pokiwał głową i pociągnął za klamkę drzwi, licząc na to że będą zamknięte na klucz. Zaskoczyło go jednak kiedy drzwi otworzyły się z łatwością.

Назад Дальше