To nie było rozsądne, Nick zmarszczył brwi, wyciągnął z rękawa nóż i wszedł do środka. Po tym, co wydarzyło się tamtej nocy, raczej powinni byli zaryglować drzwi.
Chyba, że przysłowiowo każdy jest tu mile widziany, Steven wzruszył ramionami i ostrożnie przeszedł przez próg. A może ojczulek spodziewa się gości.
Powiedziałem już, że to nie jest dobry pomysł, wycedził Nick, wyczuwając obecność innych paranormalnych. Czuję zapach ludzi, dobiegający z góry, ale jest tu coś jeszcze. Wątpię, żeby to coś przyszło tu do spowiedzi.
Idę sprawdzić, czy z księdzem wszystko w porządku. Jeżeli odkryjesz obecność wampirów, nie wygłupiaj się i nie spiesz z działaniem, zanim nie sprowadzimy posiłków. Steven skierował się w stronę schodów, pozostawiając Nickowi swobodę w podejmowaniu decyzji.
Nick tylko pokiwał głową i zaczął szukać wejścia do podziemi kościoła. Z reguły było tak: im gorsze były potwory, tym głębiej pod ziemią lubiły się schować. Nawet nie próbował się przed nimi ukrywać, wiedział, że wampiry widziały w ciemności przynajmniej tak samo dobrze jak on.
Nick znalazł drzwi z napisem piwnica, otworzył je i zaczął szybko schodzić po schodach. Czując wilgotny zatęchły zapach Nick zmarszczył nos i kichnął. Nie cierpiał piwnic.
Na górze Steven robił dokładnie to samo: otwierał drzwi i zaglądał do każdego pomieszczenia. Zobaczył światło, dochodzące spod drzwi tego samego pokoju, co ostatnio. Tym razem zapukał przed wejściem. Po zapachu, dochodzącym zza drzwi zorientował się, że staruszek jest sam.
Czy to ty, Jewel? padło pytanie zza drzwi.
Steven zdążył się cofnąć, zanim drzwi otworzyły się szeroko po czym stanął twarzą w twarz z księdzem. Na dobrodusznej twarzy staruszka malowało się zaskoczenie. Ksiądz patrzył na Stevena szeroko otwartymi oczyma. Steven był przewidujący, dlatego szybko wysunął przed siebie rękę, zanim staruszek zdążył zatrzasnąć mu drzwi przed nosem.
Steven wcisnął się do środka i zaczekał, aż pod ciężarem starszego mężczyzny drzwi domkną się za jego plecami. Odwrócił się wystarczająco szybko, żeby kucnąć i uniknąć jakiegoś ciężkiego przedmiotu, rzuconego w jego kierunku przez księdza.
Mówiłem już, że nie jestem wampirem, tłumaczył się Steven.
A ja ostatnio ocknąłem się w szafie. Przypomniał mu ksiądz, cofając się do biurka. Steven tylko westchnął patrząc jak dłonie duchownego przemieszczają się po biurku, najwyraźniej w poszukiwaniu kolejnego przedmiotu, którym można się posłużyć jako bronią. Uniósł brew obserwując jak ksiądz podnosi z biurka ciężki zszywacz.
Nie chcę księdza skrzywdzić, powiedział Steven, Ale jeżeli nie odłoży ksiądz tego zszywacza, to znowu obudzi się w szafie. Widząc jak staruszek odkłada zszywacz i wstaje, Steven pokiwał głową w geście wdzięczności.
Nie przyszedłeś tu się wyspowiadać? W głosie kapłana wciąż było słychać strach.
Wybacz mi ojcze bo zgrzeszyłem, zażartował Steven, ale widząc, że ksiądz nie podziela jego rozbawienia, złapał krzesło i obrócił je w drugą stronę, zauważając przy tym, że ksiądz coraz bardziej się cofa. Chciał już przewrócić oczyma, ale tylko usiadł okrakiem na krześle i splótł ręce za niskim oparciem. Czy księdza nie obchodzi to, że poniekąd za moją sprawą ksiądz wciąż jeszcze żyje? Gdybym księdza nie ukrył w bezpiecznym miejscu, nie jestem pewien, czy ksiądz byłby wciąż po stronie aniołów.
Ale w jaki sposób teraz ksiądz wyglądał na jeszcze starszego. Niedołężnym krokiem przeszedł za biurko i osunął się na krzesło. Zszedłem wtedy na dół i zobaczyłem nieznajomych, którzy sprzątali. Chaos Pozostałem w ukryciu. Robili to tak szybko i cicho. Jak wy to wszystko robicie?
Czy uwierzyłby ksiądz, gdybym powiedział, że jest z nami anioł? Starszy mężczyzna podniósł oczy na Stevena i spojrzał na niego twardo, podczas gdy Steven mówił dalej, Przyszedłem tu z kolegą, żeby upewnić się, czy w kościele jest wciąż bezpiecznie.
Czy myślisz, że jest ich więcej? Ksiądz ukrył twarz w dłoniach.
Jestem pewien, że jest ich więcej. Pytanie, czy są tutaj? Steven wstał, wiedział, że nie powinien zostawiać Nicka samego aż tak długo. Jego przyjaciel miał opinię osoby nieustraszonej, i to właśnie go martwiło. Nie chcemy powtórki tamtej sytuacji.
Ksiądz patrzył na niego uważnie, tak jak gdyby próbował znaleźć nieścisłości w całej tej historii. W końcu westchnął i pokiwał głową, W porządku. Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że mówisz prawdę. Wierzę ci. Dziwne i niezbadane są drogi Pańskie. Róbcie to co ma być zrobione.
Mam nadzieję, że tym razem nie znajdziemy żadnych demonów i nie będziemy musieli księdza zamykać, jeżeli obieca mi ksiądz, że zamknie się sam w tym biurze. Nagle przypomniał sobie słowa księdza, kiedy otworzyły się drzwi i zapytał, Czy ksiądz spodziewa się kogoś?
Tak, ona miała przyjść do mnie tamtego wieczoru ale ksiądz machnął ręką, Zadzwoniła do mnie godzinę temu i powiedziała, że zaraz tu będzie.
Steven poczuł jak jego puls przyspiesza. Tamtego wieczoru była tu dziewczyna. Piękna blondynka muszę z nią porozmawiać. Czy ksiądz ją zna?
Jewel? Zapytał duchowny. Jasne, czekamy na ślub.
Co? Zapytał Steven podniesionym głosem, po czym wycedził, A od kiedy to leciwi księża mogą się żenić, zwłaszcza z młodymi pięknymi blondynkami?
Mądrala z ciebie, ksiądz pokiwał głową i dodał z determinacją, Ja mam udzielić jej ślubu a jej narzeczony to nie twoja sprawa. Poza tym, zostaw to dziecko w spokoju. Ma i bez was wystarczająco problemów ze innymi potworami. Nie powinniście mieszać jej w sprawy wojny demonów.
Steven zmarszczył brwi. Nie podobało mu się to co usłyszał. Założyłby się, że zamiast potworami, ksiądz zamierzał powiedzieć gangsterami. Jak zwał tak zwał, w swoim własnym życiu Steven także miał nieprzyjemność zetknąć się z tym drugim rodzajem. Lubili przychodzić do Światła Nocy, ponieważ był to jeden z najbardziej renomowanych klubów w mieście. Mogli się poczuć swobodnie i bezkarnie, wiedząc że nikogo z niższych klas nie stać na wstęp do tego lokalu.
Steven systematycznie pracował nad tym, aby ich jednak zniechęcić. Zaletą było to, że nawet najmniejsze kłopoty wykurzały ich z klubu. Steven miał nadzieję, że tym razem już na dobre. Irlandzka mafia, włoska mafia, rosyjska mafia, członkowie IRA, dawni członkowie KGB, Yakuza, a nawet tajemniczy Illuminati Steven miał gdzieś, do jakiej należeli organizacji. Wszyscy byli siebie warci nawzajem. Ale bywały momenty, kiedy nie zaszkodziłoby mieć takich typów po swojej stronie.
Proszę do niej zadzwonić i powiedzieć, żeby dzisiaj nie przychodziła. Podsunął staremu księdzu telefon i czekał z założonymi rękami.
Ksiądz zacisnął wargi. Gdyby jej ojciec odebrał telefon, Jewel miałaby kłopoty, kto wie, cała ta sprawa mogłaby się dla niej skończyć tragicznie. A i jego nie uratowałby nawet fakt, że jest osobą duchowną. Ona nie przyjdzie, powiedział z wahaniem w głosie, po czym spojrzał na zegarek i dodał już trochę pewniej, Gdyby miała przyjść, już by tu była.
Steven poczuł się zawiedziony, że jej nie zobaczy, a jednocześnie cieszył się, że dziewczyna jest bezpieczna. Potrzebując odwrócić myśli wstał i odstawił krzesło tam, skąd je wziął. Wrócę jak skończymy i powiem księdzu jak nam poszło.
Steven poczuł się zawiedziony, że jej nie zobaczy, a jednocześnie cieszył się, że dziewczyna jest bezpieczna. Potrzebując odwrócić myśli wstał i odstawił krzesło tam, skąd je wziął. Wrócę jak skończymy i powiem księdzu jak nam poszło.
Zaczekaj! zawołał ksiądz, w momencie gdy Steven otwierał drzwi, Gdybyś ją zobaczył
Wiem, przyślę ją od razu na górę do księdza, obiecał Steven i zamknął za sobą drzwi.
Szedł długim korytarzem i zastanawiał się. Na tym piętrze nie wyczuwał nic podejrzanego, teraz zależało mu na tym, żeby znaleźć Nicka zanim coś się wydarzy. Rozglądał się, schodząc na dół, ale Nicka nigdzie nie było.
Gdzie on do cholery może być? wymamrotał Steven i zaczął sprawdzać zamknięte drzwi.
W pewnym momencie zauważył, że drzwi od piwnicy są otwarte na oścież. Steven zbeształ się mentalnie gdy zrozumiał tok myśli Nicka. No tak podziemia, zakamarki, pomyślał A niech to!
Steven zbiegł ze schodów do piwnicy celowo robiąc przy tym dużo hałasu. Na dole wciągnął do płuc zatęchłe powietrze i zmarszczył nos z obrzydzeniem. Strasznie tu śmierdzi.
Zbliżył się do następnych otwartych drzwi i wszedł do środka. Jego oczom ukazał się następujący widok: tuż przed nim, naprzeciwko otwartego pieca stał Nick i metalowym prętem badał coś, co znajdowało się w środku.
Znalazłeś coś? zapytał Steven.
W odpowiedzi Nick odsunął się i wyjął pręt z ognia. Na jego końcu znajdowały się zwęglone resztki ludzkiej czaszki. Myślę, że to może byś jedna z zaginionych osób. Teraz to już nie ma co liczyć, że się odnajdzie.
Albo mi się wydaje, albo w tym kościele dochodzi do porachunków mafii, podsumował Steven.
Co, w kościele katolickim? zapytał Nick, To nie ma już na tym świecie żadnych świętości?
Steven tylko wzruszył ramionami i dodał, Wychodzi na to, że nic nie jest pewne, tylko śmierć i podatki.
Nick wrzucił czaszkę z powrotem do pieca i zamknął drzwiczki. A w naszym przypadku, futro i kociaki.
Obydwaj parsknęli śmiechem, po chwili jednak Steven spoważniał. Dobra, nie czas na żarty.
Rozdzielili się znowu, a każdy z nich poszedł przeszukiwać inną stronę tego dużego pomieszczenia, aż Steven dostrzegł coś za jednym z pojemników na śmieci, wypełnionych drewnianymi listwami.
Nick, chodź mi pomóc, zawołał.
Nick zbliżył się i pomógł Stevenowi odsunąć pojemnik na tyle, żeby można było dostrzec, co zasłania. Ich oczom ukazał się niewielki tunel, który został wykuty w kamieniu i prowadził prosto w głąb ziemi. W tym miejscu panował całkowity mrok. Było tak ciemno, że nawet ich koci wzrok mógł niewiele dostrzec.
Idę to sprawdzić, powiedział Nick, zamierzając przecisnąć swoje szczupłe ciało przez tunel.
W tym momencie Steven szybko złapał go za rękę i potrząsnął głową. Nie ma mowy, wracamy i powiadomimy Warrena i Quinna o naszym odkryciu. Jeden z kuguarów zniknął, obawiam się, że to o jednego za dużo. Nie chcę, żeby tobie też coś się stało.
O rany, uśmiechnął się Nick i otoczył Stevena ramieniem, Ty kontynuował Nick teatralnym tonem, naprawdę się o mnie troszczysz.
Steven z siłą odepchnął Nicka tak, że jaguar odbił się od ściany, Kretyn! wymamrotał, podczas gdy Nick nie przestawał się śmiać. Wynośmy się stąd.
Zanim wydostali się z piwnicy, Steven był coraz bardziej przekonany, że gdzieś po drodze Nick stracił rozum. W kościele panowała śmiertelna cisza. Steven spojrzał w kierunku korytarza, prowadzącego do schodów na piętro do zakrystii, gdzie czekał stary ksiądz.
Zaczekaj tu chwilę, zwrócił się do Nicka. Muszę wpaść jeszcze na chwilę do księdza.
Nick wzruszył ramionami i oparł się o ławę.
Cześć Steven. To niespodziewane powitanie zaskoczyło ich obu.
Nick podskoczył, Steven wydał z siebie stłumiony krzyk, potknął się o własne nogi i jak długi rozłożył na podłodze. Nick zamrugał szybko próbując coś dostrzec. Z cienia wyszedł ciemnowłosy mężczyzna, uśmiechając się szeroko do Stevena.
Dean, do cholery! Wrzasnął Steven i dźwignął się z powrotem na nogi. O mało nie narobiłem w spodnie.
Dean roześmiał się i oparł o filar, krzyżując ręce na piersi. Tak łatwo cię wystraszyć.
Wal się! wymamrotał Steven, Teraz idę pogadać z księdzem. Zaraz wracam.
Nie zapomnij oddać alby, podpuszczał go Dean, Będzie przykro jeżeli jakiś dzieciak nie znajdzie swojej szaty.
Na te słowa Steven znieruchomiał, po czym odwrócił się nagle i spojrzał spode łba na upadłego.
O jaką albę ci chodzi? zapytał Nick, a jego brwi uniosły się wysoko, Założyłeś albę?
Musiałem się przemienić w trybie natychmiastowym. Ratowałem tę dziewczynę. Pieprzony wampir wysysał z niej całą krew, próbował bronić się Steven.
Uhm, przytaknął Dean, Ta sama dziewczyna, która przyglądała się jak dostajesz łomot.
Jasne, mówisz tak, jakbyś nigdy nie dostał w dupę, odciął się Steven.
Dean zastanowił się przez chwilę. Nie, naprawdę nigdy nie dostałem w dupę, ale to nie znaczy, że nikt nigdy nie próbował mnie pokonać.
Argh! z gardła Stevena wydobyły się jakieś nieartykułowane dźwięki, gdy szybkim krokiem przemierzał salę w kierunku schodów.
Nick spojrzał na Deana ukradkiem, Czy masz pomysł, co on zrobił z tą albą?
Schował pod łóżkiem, odpowiedział upadły.
Nick uśmiechnął się chytrze, Cóż, teraz mam na niego niezłego haka, dzięki.
Proszę bardzo, uwielbiam patrzeć, jak się wkurza czy jemu się naprawdę wydaje, że ja cały czas myślę tylko o tym, żeby sprawić mu lanie?
Sadysta, zachichotał Nick.
Jakbyś zapomniał, jestem upadłym aniołem, odpowiedział Dean, Nie mamy tu zbyt dużo rozrywki.
Steven zbliżył się do drzwi za którymi urzędował ksiądz i już podnosił rękę, żeby zapukać, kiedy usłyszał głosy, dochodzące zza drwi. Rozpoznał po głosie księdza staruszka, drugi głos należał do kobiety. Steven opuścił rękę i przyłożył ucho do drzwi.
Jewel przemierzała pokój tam i z powrotem, próbując zebrać myśli. Pierwszą rzeczą, która przyszła jej do głowy przy wejściu do zakrystii, było wspomnienie nagiego faceta czy też zmiennokształtnego, którego widziała tu tamtej nocy, gdy zaatakowały ją wampiry. Zupełnie nie mogąc się skupić, Jewel przez ostatnie pięć minut automatycznie odpowiadała na pytania księdza, dotyczące tamtej nocy, ale cała jej uwaga była skupiona na większym problemie.
Nie powinnaś tu się zakradać w środku nocy, pouczał ją stary ksiądz. To zbyt niebezpieczne. Co by się stało, gdyby przyłapał cię twój ojciec albo narzeczony?
Jewel zdecydowanym krokiem podeszłą do biurka i walnęła w nie otwartą dłonią. To właśnie oni sprawiają, że po nocy muszę wykradać się przez okno z mojego własnego pokoju przemykać się tak, żeby nie zauważyli mnie uzbrojeni ochroniarze i znów nie osadzili w areszcie domowym. A potem pokonywać tę samą drogę z powrotem i nie dać się złapać.
Twój ojciec próbuje cię chronić. Ksiądz starał się uspokoić dziewczynę, ale w duchu przyznawał jej rację. Jej ojciec przychodził do niego co tydzień, spowiadał się w nadziei, że oczyści swoje ręce i sumienie z przelanej krwi.